Tną pensje w Centrum Onkologii
Jest ryzyko, że pod koniec roku zabraknie na wypłaty dla pracowników.
- Sytuacja finansowa szpitala stale się pogarsza. Na koniec maja zadłużenie Centrum Onkologii wynosiło 13,5 mln złotych. Istnieje ryzyko, że w czwartym kwartale tego roku zabraknie środków na wynagrodzenia dla pracowników - informuje Jerzy Kuliński, nowy dyrektor COZL, który pełni funkcję od miesiąca. I wylicza, że powodem tego jest m.in. zatrudnienie w 2015 roku ponad 300 nowych pracowników, którzy otrzymali bardzo korzystne warunki pracy.
W rezultacie wieloletni pracownicy poczuli się pokrzywdzeni i zaczęli się również domagać podwyżek. W konsekwencji od 2014 do 2016 roku koszty roczne wynagrodzeń w COZL wzrosły o 40 proc. mimo braku pieniędzy na ten cel
- wyjaśnia Kuliński.
W 2014 w COZL na wynagrodzenia wydano 66 mln zł. W 2016 r. koszty te wynosiły już 92 mln zł. Dyrektor podkreśla, że poprawa sytuacji finansowej jest niemożliwa bez restrukturyzacji wynagrodzeń. - Zaskakująca jest różnica w zarobkach pracowników COZL. Okazuje się, że niektóre osoby na identycznych stanowiskach, wykonujące tę samą pracę i z takim samym doświadczeniem, otrzymują dwukrotnie wyższe pensje. Dlatego obniżka pensji będzie dotyczyć pracowników wszystkich grup i szczebli: od sanitariuszy, poprzez pracowników administracji do ordynatorów - wyjaśnia szef placówki.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zdarzają się takie sytuację, że pensje zasadnicze brutto (bez dodatków i dyżurów) wynoszą np. 7 tys. zł dla robotnika gospodarczego. Referent zarabia 6 tys. zł, niektóre pielęgniarki po 5,5 tys. zł. Starszy inspektor nawet ok. 14 tys. zł, hydraulik - 4 tys. zł, salowa - 4,5 tys. zł, a lekarze do 23 tys. zł i farmaceuci - 6 tys. złotych. Podczas gdy średnie wynagrodzenie w szpitalach w Lublinie wynosi dla pielęgniarki 2,5 tys. zł, lekarza - 4,4 tys. zł, a farmaceuty - 3 tys. zł.
Dowiedzieliśmy się, że restrukturyzacją zostanie objęta około połowa pracowników szpitala. Przypomnijmy, że teraz w COZL pracuje 1,2 tys. osób.
- Zdaję sobie sprawę, że jest to sytuacja trudna dla pracowników, ale liczę na współpracę i zrozumienie. Te zmiany są konieczne, by ochronić miejsca pracy i utrzymać leczenie na dotychczasowym poziomie. Zrobię wszystko, aby pacjenci w żaden sposób nie odczuli naszych kłopotów i byli nadal leczeni na dotychczasowym wysokim poziomie - dodaje Kuliński.