Tną puszczę żeby zrobić karmniki
Wiadomo, gdzie trafia drzewo z Puszczy Białowieskiej. Na liście nabywców jest ponad 120 firm.
Kilkadziesiąt firm z woj. podlaskiego kupuje drzewo z Puszczy Białowieskiej. To przedsiębiorcy z m. in. Hajnówki, Czarnej Białostockiej czy Brańska. Lepiej żeby drzewo leżało w lesie i marnowało się? - pyta Jarosław Bołtryk z firmy Jar-Stol.
Listę nabywców opublikował portal OKO.press. Są na niej tartaki, niewielkie zakłady stolarskie, ale też duże firmy produkujące sklejki. Z województwa podlaskiego, ale też Mazowsza czy Małopolski. Pozyskiwanie drzewa z Puszczy Białowieskiej obecnie budzi kontrowersje. Organizacje ekologiczne od kilku miesięcy protestują przeciwko zwiększonej wycince drzew - limity przekroczono w Nadleśnictwie Białowieża.
- Legalność wycinki jest kwestionowana przez instytucje europejskie, m. in. Trybunał Sprawiedliwości - zwraca uwagę Adam Bogdan z Fundacji Dzika Polska.
Z kolei Lasy Państwowe stoją na stanowisku, że zniszczenia są ogromne i zagrażają bezpieczeństwu, a także samej puszczy.
Przedstawiciele niektórych firm obecnych na liście nie widzą nic złego w kupowaniu drzewa z Puszczy Białowieskiej.
- Cena zniszczonych drzew jest niższa od zdrowych. Mam tutaj blisko, nie sięgam po drzewa z innych części Polski, bo wtedy rosną m. in. koszty transportu - tłumaczy Jarosław Bołtryk z firmy Jar-Stol z Hajnówki. - Prawie od 40 do 50 proc. drzew idzie na odpad. Ale nawet z tego najgorszego mniej więcej połowę da się wykorzystać. Według mnie to lepiej, żeby to wykorzystać, niż żeby miało to leżeć w lesie.
Skupuje sosny i świerki, a z pozyskanego surowca wytwarza budki dla owadów czy karmniki dla ptaków.
- Ekolodzy doprowadzą puszczę do ruiny - uważa przedsiębiorca z Hajnówki. - Ci ludzie nie mają odpowiedniego wykształcenia, gdyby skończyli załóżmy technologię drewna, to wiedzieliby, że usuwanie chorych, martwych drzew, jest słuszne i konieczne.
Podobnie mówią i inni.
- To jest tragedia, to co tam się w puszczy dzieje - komentuje z kolei Jan Pietrzykowski, przedsiębiorca z Brańska. - Zdrowych drzew tam nikt nie tnie, pozyskujemy tylko chore świerki. Pełno martwych, suchych drzew to zagrożenie pożarem.
Na liście jest też obecna firma Trakdar z Moniek, oferująca usługi tartaczne. - Już od około 1,5 roku nie kupujemy drewna z Puszczy Białowieskiej - zapewnia jej właściciel Dariusz Puchalski. - Mamy certyfikat FSC. Nadleśnictwa puszczańskie nie mają takiego certyfikatu, z tego względu nie możemy nabywać pochodzącego stamtąd drewna.
Certyfikat FSC jest gwarancją legalności drewna i tego, że nie zostało pozyskane w sposób zagrażający przyrodzie. Chwali się nim wiele firm z wspomnianej listy.
- Będziemy wnioskować do audytorów certyfikatu FSC, by skontrolowali przedsiębiorców - zapowiadają ekolodzy.
Wczoraj zablokowali dwa tiry\ wywożące wycięte świerki. Drzewo zostało w lesie.