To afera trzy razy większa niż Amber Gold. Prokuratorzy z Gorzowa odkrywają kulisy śledztwa w sprawie SKOK Wołomin
„Kwituję odbiór jednego miliona złotych, kwituję odbiór jednego miliona złotych, kwituję odbiór jednego miliona złotych...”. W jednej z dziupli prokuratorzy z Gorzowa Wlkp. znaleźli zeszyt w trzy linie do nauki pisania z odręcznymi wprawkami. Słup dopiero uczył się pisać... Oto kulisy śledztwa w sprawie SKOK Wołomin, afery trzy razy większej niż Amber Gold.
Prokuratorzy zabezpieczyli już samochody i domy, hotel nad Bałtykiem i śmigłowiec. Pod Kaliszem znaleźli samochód jednej z najbardziej luksusowych marek na świecie. Bentley za ponad 500 tys. zł stał w stodole. - Nie mój! Chyba sąsiad zaparkował - wykrzyknął gospodarz.
To afera trzy razy większa niż Amber Gold. Co najmniej.
W aferze SKOK Wołomin jest około 1500 słupów. Aby umyty, uczesany i ubrany słup mógł wejść do budynku SKOK Wołomin po pożyczkę, musiał być uzbrojony w dokumenty. Np. zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach. Słupy, które żyły pod sklepem, z dnia na dzień stawały się bogaczami - zarabiały po 100 tys. zł i więcej miesięcznie. Na papierze.
Pieniądze z kredytów zaciągniętych przez słupy były przejadane i inwestowane. Spółki zarejestrowane w rajach podatkowych na Cyprze, Kajmanach, Wyspach Dziewiczych, Gibraltarze i w Liechtensteinie przekazywały pieniądze: jedna drugiej, druga trzeciej, trzecia czwartej. Dopiero któraś z kolei spółka inwestowała pieniądze w rzeczywiste przedsięwzięcia, jak zakup akcji w spółce giełdowej w Polsce, udziałów w rafinerii w Niemczech czy banku w Chicago.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień