Jest zbrodnia, jest kara, ale w tej sprawie oskarżona nie była jedyną winną. Ofiara to nie człowiek krystaliczny, a tłem wydarzeń był alkohol.
Wczoraj na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Koszalinie zasiadła Lucyna K. Do tragedii doszło wieczorem, 16 listopada ubiegłego roku w Złocieńcu. 60-letnia wtedy Lucyna K. zaprosiła do siebie koleżankę. Spotkanie nie odbywało się przy kawie. Kobiety piły alkohol. Mąż K. wrócił do domu i wyrzucił z niego koleżankę żony. Wyszły obie.
- Kiedy wróciłam do domu Jędruś był pijany. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie kanapkę, a on mi zablokował drzwi. Powiedział: „odejdź ku..., bo mi przeszkadzasz” - wyjaśniała wczoraj oskarżona.
Małżonkowie zaczęli się szarpać. Andrzej K. upadł. Lucyna K. zadała mu cios nożem w okolice klatki piersiowej. Przebiła płuco. Krwotok wewnętrzny i zewnętrzny był tak silny, że mężczyzny nie udało się uratować.
- Nie wiedziałam, że nóż tak głęboko wejdzie - przekonywała przez łzy oskarżona.
- Szarpałam go, żeby się obudził. Zadzwoniłam natychmiast pod 112, a potem pobiegłam do sąsiadki, żeby wezwała pomoc. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego do tego doszło.
Zabójstwo to nie jedyny czyn zarzucany kobiecie w akcie oskarżenia. Już wcześniej ugodziła męża nożem - w dłoń. Uderzyła go też popielniczką. I do tych czynów kobieta się przyznała. Przekonywała, że była prowokowana w czasie awantur.
- Od samego początku pożycie małżonków K. się nie układało - zaakcentowała w mowie końcowej prokurator Dorota Szynkaruk z Prokuratury Rejonowej w Drawsku Pomorskim.
- Andrzej K. spożywał alkohol, pijany powodował awantury. Przez ostatnich kilka lat również Lucyna K. zaczęła pić. To dość charakterystyczne zjawisko w małżeństwie alkoholika. Oboje niemal codziennie się upijali. To powodowało eskalację napięć.
Za zabójstwo i wcześniejsze uszkodzenia ciała, biorąc pod uwagę przyznanie się do winy i okazaną skruchę prokurator zażądała 8,5 roku więzienia. To kara w dolnej granicy ustawowego zagrożenia.
Obrońca oskarżonej wnioskowała o ograniczenie przewodu sądowego. Lucyna K. zdecydowała się dobrowolnie poddać karze.
- Przepraszam całą rodzinę, szczególnie teściową. Błagam, żeby mi wybaczyła. Nie chciałam, żeby to się stało i żałuję - w ostatnim słowie powiedziała oskarżona.
Po naradzie ogłoszony został wyrok. Nie bez znaczenia było przyznanie się do winy i potwierdzenie wszystkich istotnych dla sprawy okoliczności. To dlatego oskarżona usłyszała karę w dolnej granicy zagrożenia - 8,5 roku za kratami.
- Niewątpliwie małżeństwo K. należy określić jako patologiczne - podkreślił Waldemar Katzig, sędzia Sądu Okręgowego w Koszalinie.
- Oboje nadużywali alkoholu. Do awantur dochodziło już wcześniej. Tym razem jeden cios nożem wystarczył, by czyn ten miał daleko idące konsekwencje. A pierwotną przyczyną, to należy mocno zaakcentować, był alkohol.
Sąd uznał, że oskarżona nie jest osobą zdemoralizowaną i wyraził nadzieję, że czas odbywania kary pozbawienia wolności poświęci na terapię, która pozwoli jej wyrwać się ze szponów nałogu i powrócić do społeczeństwa.