To byli wspaniali ludzie...
Dziś przypominamy najważniejsze postaci, które zmarły w okresie od 1 listopada 2015 r. do października 2016 r.
Umberto Eco
Zmarł 19 lutego 2016 w Mediolanie. Był włoskim pisarzem i filozofem. Zasłynął dzięki swoim esejom, a także monumentalnym i wybitnym powieściom. Czytelnicy cenili jego niepowtarzalny styl i sposób budowania narracji wymagający od autora zaawansowanych badań kultury. Jego powieść „Imię róży” to już klasyka literatury. Wydana została w 1980, polskie wydanie ukazało się siedem lat później. Natychmiast stała się światowym bestsellerem. Została przetłumaczona na 44 języki i ukazała się w nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy.
W 1986 na podstawie książki powstał film Jeana-Jacques’a Annauda o takim samym tytule. W roli głównej wystąpił Sean Connery. A motyw przewodni powieści wszedł także do świata kultury i muzyki. Zespół Iron Maiden nagrał utwór „Sign Of The Cross”, który znalazł się na płycie „The X Factor”, inspirowany właśnie powieścią „Imię róży”. Eco napisał też „Wahadło Foucaulta”, „Wyspę dnia poprzedniego”, Cmentarz w Pradze” czy „Temat na pierwszą stronę”. Był wielokrotnym kandydatem nominowanym do literackiej Nagrody Nobla.
David Bowie
Zmarł 10 stycznia 2016. Największy muzyczny kameleon w historii, człowiek, który spadł na Ziemię, wirtuoz, kompozytor, ikona popkultury. Streszczenie jego szalonego życiorysu - pełnego wolt, zwrotów, skandali, kobiet, mężczyzn i przede wszystkim fantastycznej muzyki jest jak napisanie, że Barcelona to ciekawe miasto. Jego ostatnia płyta - „Blackstar” ukazała się dokładnie w 69. urodziny Bowiego. Dwa dni później muzyk zmarł. Przez 1,5 roku walczył z rakiem wątroby.
Prince
Zmarł 21 kwietnia 2016 roku. Na swoim debiutanckim albumie „For You” zagrał na wszystkich 27 instrumentach. Praktycznie przez całą swoją karierę sam również obmyślał, komponował i produkował swoją muzykę. Mało kto w pełni zdawał sobie sprawę, jak bardzo zdolnego człowieka słuchaliśmy w „Purple Rain”, „Get Off” czy „When Doves Cry”. Zabawne, że w przeciwieństwie do przedstawicieli licznego muzycznego dworu samozwańczych królów, dam i diuków, Prince księciem był dosłownie. Prince Rogers Nelson - tak nazywał się naprawdę. Talent i smykałkę odziedziczył po ojcu, Johnie Nelsonie, muzyku jazzowym. Krytycy muzyczni umiejętnie budowali wielką rywalizację Prince’a i Michaela Jacksona w latach 80. Trzeba jednak pamiętać, że „Jacko”, przy wszystkich swoich zdolnościach i scenicznej charyzmie nigdy nie dorównywał wszechstronności, kreatywności i artystycznej płodności Księcia. Na tego pierwszego zawsze pracowała armia kompozytorów i producentów. Prince wszystko robił sam. Dotyczy to tak decyzji artystycznych, jak i również wojny, jaką wypowiedział wytwórniom muzycznym, a następnie – internetowi. Zmarł zupełnie nieoczekiwanie, w wieku 58 lat.
Bogusław Kaczyński
Zmarł 21 stycznia 2016 roku. Miał 74 lata. Popularyzator muzyki poważnej, opery i operetki, publicysta i krytyk muzyczny, teoretyk muzyki, animator kultury, prezenter i autor programów telewizyjnych. O skali jego popularności świadczy fakt, że w plebiscycie tygodnika „Polityka” znalazł się w pierwszej dziesiątce osobowości telewizyjnych XX wieku. Przez 28 lat organizował Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy. Prowadził transmisje telewizyjne najważniejszych wydarzeń muzycznych w kraju i za granicą. Z życia zawodowego wycofał się w 2007: doznał rozległego udaru. Został pochowany na Powązkach.
Marian Kociniak
Zmarł 17 marca 2016 roku. Miał 80 lat. Choć jako aktor miał w swoim dorobku około 30 ról filmowych, a przez całe zawodowe życie (od roku 1959) występował także na scenie warszawskiego Teatru Ateneum oraz teatru telewizji, widzom najbardziej utkwił w pamięci jako Franek Dolas (ten co rozpętał drugą wojnę światową - w trzyczęściowym filmie w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego) oraz Murgrabia (serial o Janosiku). Rzadko udzielał wywiadów Spoczął obok żony na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie.
Krzysztof Miller
Zmarł 9 września 2016 r. w Warszawie. Fotoreporter uzależniony od robienia zdjęć. Urodził się 25 marca 1962 w Warszawie. Nie od razu było oczywiste, że będzie fotoreporterem. Studiował na AWF. W latach 1976-1986 był wielokrotnym mistrzem Polski seniorów w skokach do wody z trampoliny i wieży. Przygodę z fotografią na dobre rozpoczął w 1986. Razem z Jerzym Gumowskim był autorem zdjęć dla pism drugiego obiegu w Polsce. Fotografował w 1989 obrady Okrągłego Stołu. W tym samym czasie rozpoczął wieloletnią współpracę z „Gazetą Wyborczą”. Był świadkiem najważniejszych konfliktów zbrojnych XX wieku. Zawsze z aparatem w ręku, czasami obiektywem celując w tych, którzy karabinem celowali w niego. Relacjonował m. in. przewroty w Rumunii, Czechosłowacji, konflikty w Czeczenii, Jugosławii, państwach afrykańskich. Zmagał się z syndromem stresu pourazowego. Choroba objawiała się poprzez traumatyczne sny, które wpędzały go w bezsenność. Ta pogłębiała zły stan psychiczny. Po odejściu żony Miller podjął leczenie z weteranami z Iraku i Afganistanu, w którym zresztą była aż 11 razy. W marcu tego roku ukazała się jego książka „13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego.”
Maria Czubaszek
Zmarła 12 maja 2016. Miała 76 lat. Jej prochy złożono na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Maria Alicja Czubaszek-Karolak z domu Bacz, urodziła się 9 sierpnia 1939 w Warszawie. Nazwisko Czubaszek zachowała po pierwszym mężu Wiesławie, za którego wyszła za mąż jeszcze na studiach. Związek zakończył się jednak po 10 latach. Drugim mężem najsłynniejszej chyba w Polsce satyryczki, był jazzman Wojciech Karolak. Pisarka, autorka tekstów piosenek, scenarzystka, felietonistka, dziennikarka, komentatorka „Szkła kontaktowego”, autorka słuchowisk i programów rozrywkowych, jurorka licznych przeglądów kabaretowych. Szerszej grupie odbiorców dała się poznać w momencie rozpoczęcia pracy w Programie I Polskiego Radia. Była wtedy jeszcze studentką czwartego roku dziennikarstwa. Nie zaczęła jednak od razu od pracy dziennikarskiej. Była sekretarką w biurze reklamy, później opiekunem technicznym. Dla radia ostatecznie porzuciła studia. Od maja 1976 r. była etatowym członkiem redakcji literacko-satyrycznego tygodnika „Szpilki”, dla którego pisała felietony. Pracowała także dla telewizji. Otwarta w przełamywaniu tabu dotyczącego aborcji (sama przyznała się do podwójnej) i obrony prawa kobiet, do świadomego wyboru w kwestii posiadania dzieci. Szczera i z dystansem do świata. 20 maja 2009 odebrała Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, a w 2014 była laureatką Nagrody Osobowości i Sukcesy Roku w kategorii osobowość telewizyjna. Autorka sztuk teatralnych i scenariuszy m.in. do seriali „Na Wspólnej” i „Brzydula”. Napisała kilka książek, a jako współautorka „Każdy szczyt ma swój Czubaszek” (wraz z Arturem Andrusem) oraz „Boks na Ptaku, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak ( z Arturem Andrusem i Wojciechem Karolakiem). Znana z namiętnego palenia papierosów i abnegacji w sprawach kulinarnych - uwielbiała parówki. Słynęła z cytatów , m.in. „Wyszłam za mąż, zaraz wracam, „Przychylam się do opinii, że są dwa dni, którymi nie należy się przejmować. To wczoraj i jutro.
Szimon Peres
Zmarł 28 września 2016 w Tel Awiwie. Odszedł jeden z największych polityków i autorytetów. To prawda. Szimon Peres to przez wiele dziesięcioleci najważniejsza postać w polityce światowej - premier Izraela, prezydent, wieloletni poseł do Knesetu. I laureat Pokojowej Nagrody Nobla, którą w 1994 otrzymał wraz ze swoim kolegą, ówczesnym premierem Izraela, Icchakiem Rabinem oraz przywódcą Palestyńczyków Jasirem Arafatem. Tak mówił o swoim miejscu urodzenia - Wiszniewie, dziś w granicach Białorusi: Urodziłem się w małym żydowskim sztetlu, który w ciągu dwóch wojen - pierwszej i drugiej, było pod polską kontrolą - ale pomimo to byli tam Białorusini, Rosjanie. I nienawidzili Polaków. Miejsce to było bardzo małe, całkowicie żydowskie, a my nie żyliśmy ani w Polsce, ani w Rosji. Żyliśmy w Izraelu . W l. 30. wyemigrował do Izraela. Uniknął losu części rodziny, unicestwionej w czas Holocaustu. Zapamiętamy go jako wybitnego polityka, który w czasie swojego 93 -letniego życia był członkiem aż 12 izraelskich rządów. I cztery razy zmieniał partyjne barwy.
Tomasz Tomczykiewicz
Zmarł 28 listopada 2015 r. w Katowicach, miał 54 lata. - Każdy z nas ma jedno życie. Niektórzy jednak rodzą się na nowo, a zawdzięczają tę szansę komuś obcemu - tak mówił w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” poseł PO Tomasz Tomczykiewicz, przewodniczący śląskiej Platformy, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki i przez pewien czas szef klubu parlamentarnego PO. W wywiadzie, który z nim przeprowadziłam, mówił o swojej chorobie pierwszy i ostatni raz, bo się nią nie afiszował. Ze względu na schorzenie nerek musiał poddać się przeszczepowi. Przez cały czas oczekiwania na dawcę nigdy się nie skarżył. Starał się normalnie pracować, chociaż tuż przed transplantacją był po kilka godzin dziennie dializowany. Wtedy przeglądał materiały z Sejmu, pisał interpelacje, „ogarniał” śląską PO. Zmarł pięć lat po przeszczepie. Do końca był dzielny i pełen nadziei. Tak właśnie wspominał go podczas ceremonii pogrzebowej były premier Donald Tusk. - Tomek był bardzo dzielnym człowiekiem, chociaż nigdy nie robił z tego wielkiej historii. Właśnie dlatego, że był taki cichy i skromny, mało kto wie, jak wiele zrobił dla swojego miasta, Śląska i całej Polski. Wiedział, że żeby kochać Polskę, trzeba kochać Pszczynę, trzeba kochać Śląsk i nigdy nie widział problemu, żeby taką samą miłością obdarować małą i wielką ojczyznę - mówił Tusk.
Poseł Tomczykiewicz - takim znała go przede wszystkim opinia publiczna, wyborcy. Pięć razy pod rząd był wybierany do Sejmu, co świadczy o niesłabnącym zaufaniu wyborców i jego solidności. Nie marnował mandatu.Zaczynał, jak wielu posłów z woj. śląskiego, w samorządzie (był radnym sejmiku, burmistrzem Pszczyny). Najpierw jego poglądy były bliskie... Unii Polityki Realnej i chociaż do końca życia pozostał liberałem, to jednak PO dała mu najlepsze możliwości, by działać i realizować się. To niesamowite, ale jeszcze podczas ostatniej kampanii wyborczej, mimo postępującej choroby, nie odpuszczał. Rozdawał ulotki, spotykał się z wyborcami, słuchał. Polityka była jego żywiołem. Jego styl był bardziej gabinetowy, polegał na wykorzystaniu umiejętności organizacyjnych. Nie był, oj, wybacz Tomku, genialnym mówcą, ale z jego zdaniem bardzo się liczono. Rozdawał karty. Dziś kogoś takiego w PO na Śląsku brakuje. Miał też wręcz rewolucyjne pomysły. Wymyślił, aby do koalicji w sejmiku wojewódzkim zaprosić przedstawicieli Ruchu Autonomii Śląska. Zagrał SLD na nosie. Jednak, gdy trzeba było się dogadać, to potrafił to zrobić.Pamiętam, jak w czasie wywiadu opowiadał, że lekarze po transplantacji kategorycznie zabronili mu kontaktu „z ewentualnymi źródłami zagrożeń”, do których niestety zaliczono zwierzęta domowe. - Mamy kota i psa. W pierwszej fazie po zabiegu zachowaliśmy środki ostrożności. Nie chciałem jednak paraliżować funkcjonowania domu swoją chorobą - opowiadał.
ks. Jan Kaczkowski
Zmarł 28 marca 2016 w Sopocie. Ksiądz katolicki znany ze swoich celnych wypowiedzi na temat wiary i Boga, zmagający się z chorobą nowotworową, a jego walkę z rakiem śledziła cała Polska. Wielu Polaków bardzo kibicowało kapłanowi w jego zmaganiach. Najpierw miał nowotwór nerki, który wyleczył. Później pojawił się glejak mózgu.
Ksiądz Kaczkowski był założycielem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Opiekował się ludźmi chorymi na raka, wspierał ich psychicznie i duchowo. Był vlogerem, był bardzo aktywny w internecie. Powstało kilka książek na podstawie rozmów z nim. Sam napisał książkę pt. „Grunt pod nogami”.
Księdza Kaczkowskiego tuż po jego śmierci wspominał na łamach „Dziennika Zachodniego” ks. Rafał Śpiewak, zajmujący się swego czasu Duszpasterstwem Akademickim w Rybniku. Chwalił hospicyjne dzieło, które zorganizował ks. Jan. Był też pod wrażeniem jego kazań.
- Pamiętam, że rozmawialiśmy o naszych wizjach kapłaństwa i współczesnego Kościoła. Zaprosiłem Go do Rybnika, by poprowadził Rekolekcje na Dobry Początek. Organizowane są na rozpoczęcie roku akademickiego. Pojawiły się tłumy - wspominał. - Słuchaliśmy Jego homilii. Uderzały w nich: niezwykła kompetencja, szczere świadectwo, no i język. Mówił językiem stosownym do tego, gdzie mówi, do kogo i o kim mówi. Mieliśmy też czas na bardzo osobiste rozmowy. Specyfikę kapłańskiego życia ma szansę zrozumieć tylko drugi kapłan. Wydaje mi się, że z powodu swojego cierpienia miał większą zdolność empatii - dodał ks. Rafał Śpiewak.
Na pogrzebie kapłana pojawiły się tłumy. Nie było wiązanek kwiatów, ale uczestnicy ceremonii składali pieniądze do puszek na rzecz stworzonego przez kapłana hospicjum. Msza święta żałobna odbyła się w sopockim kościele garnizonowym pw. św. Jerzego. Przewodniczył jej biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej, Wiesław Szlachetka. Ks. Kaczkowski został pochowany na cmentarzu komunalnym w Sopocie. Miał zaledwie 39 lat.
Muhammad Ali
Zmarł 3 czerwca 2016 w Phoenix. Miał 74 lata. Był najwybitniejszym bokserem w historii. Mistrz olimpijski z Rzymu od lat zmagał się z chorobą Parkinsona, a zmarł w wyniku wstrząsu septycznego, czyli zaawansowanej formy sepsy. Cassius Marcellus Clay Jr., czyli Muhammad Ali, urodził się 17 stycznia 1942 roku w Louisville. Złoto olimpijskie wywalczone w 1960 miało polski akcent, bo w finale pokonał Zbigniewa Pietrzykowskiego. Był wielokrotnie honorowany - zapalił znicz olimpijski w Atlancie i otrzymał Medal Wolności za swój wkład w ruch praw człowieka. Do 1981 stoczył 61 profesjonalnych walk. Wygrał 56, 37 przez nokaut. (IZY)
Henryk Średnicki
Zmarł 10 kwietnia 2016 r. w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Miał 61 lat. Został pochowany na cmentarzu w Będzinie-Warpiu. Jedyny polski amatorski mistrz świata w boksie. Tytuł wywalczył w 1978 w Belgradzie w wadze muszej. Miał na koncie także dwa tytuły mistrza Europy zdobyte na niemieckiej ziemi. Pierwszy wywalczył w 1977 r. w Halle w wadze papierowej, a drugi w 1979 r. w Kolonii w wadze muszej. Urodził się w Siemianowicach Śląskich 17 stycznia 1955 roku.
Andrzej Niemczyk
Zmarł 2 czerwca 2016 w Warszawie. Miał 72 lata. Od lat zmagał się z nowotworem. Urna z prochami twórcy „Złotek“ spoczęła w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Doły w Łodzi. Jedna z najwybitniejszych postaci w historii polskiej siatkówki. Był siatkarzem, grał w reprezentacji ale największe sukcesy osiągnął jako trener. Z reprezentacją Polski kobiet, bo z męskimi drużynami nigdy nie pracował, dwukrotnie sięgnął po złote medale mistrzostw Europy.
Po raz pierwszy reprezentację objął w 1975, dwa lata później po mistrzostwach Europy w Finlandii zrezygnował. Wyjechał do Niemiec, gdzie blisko 10 lat prowadził reprezentację tego kraju oraz drużyny ligowe, między innymi Bayer Lohhof, z którym siedmiokrotnie zdobył mistrzostwo Niemiec. Sukcesy odnosił także z drużynami tureckimi. Prowadząc drużyny Eczacibasi Stambuł i Vakifbank Ankara pięciokrotnie zdobywając Puchar Europy.
Ponownie reprezentację Polski objął w 2003. Z nią awansował na mistrzostwa Europy w Turcji. Nasze siatkarki sięgnęły w imponującym stylu po złoty medal. Dwa lata później na mistrzostwach Europy w Chorwacji powtórzyły ten sukces. W 2006, po słabych występach w Grand Prix, Niemczyk podał się do dymisji.