To fajny okres w życiu
Pod koniec maja na zasłużoną emeryturę odchodzi jeden z najbardziej doświadczonych kożuchowskich samorządowców.
Kazimierz Ponikwia był radnym rady narodowej w Kożuchowie w latach 1984 – 1990 i radnym miejskim od 1990 do 1998 roku. To jedyny rajca, który był przewodniczącym kożuchowskiej rady dłużej niż jedną kadencję (lata 1992 – 1998). Przez dwie kadencje pan Kazimierz był także radnym powiatowym. Jako sekretarzem pracował nieprzerwanie od stycznia 2003 roku.
Kazimierz Ponikwia wspomina humorystycznie początki swojej bytności w kożuchowskim ratuszu. - W latach 70. istniały kolegia ds. wykroczeń, które zajmowały się skróconymi postępowaniami, nie podlegającymi nadzorowi sądów. To był przykład typowego oskarżyciela publicznego zajmującego się określonymi czynami. W Radwanowie, gdzie wówczas pracowałem, była stołówka i jedna kuchnia, także dla tamtejszego przedszkola. Według prawa mogła być albo stołówka dla dzieci albo dla pracowników – tylko jedna. Ja nie mam pretensji że mnie karano, gdyż zgodnie z tamtym prawem było to zasadne. Najciekawsze w tym przypadku było to, że czynności procesowe prowadziła ówczesna milicja obywatelska. Milicjant oskarżał mnie w sali radnych kożuchowskiego ratusza od 1974 roku o to, że nie dopełniłem określonych obowiązków wymaganych przez sanepid. Było ciche przyzwolenie na tę samowolkę, jeżeli będę płacił z własnej kieszeni karę pieniężną. Raz do roku zapraszano mnie na rozprawę. Jeden z milicjantów przedstawiał oskarżenie, a ja z pokorą przyjmowałem karę. Pamiętam, że założyłem sobie wtedy nawet tzw. fundusz mandatowy. Płaciłem mandat i przez rok czasu był spokój, a stołówka spokojnie funkcjonowała. Trwało to przez pięć słynnych lat, do 1979 roku – wspomina, śmiejąc się serdecznie sekretarz Ponikwia.
Lata stanu wojennego pan Kazimierz przeżył, jako pracownik PGR w Studzieńcu. Był to nieciekawy okres w naszej historii najnowszej, kiedy wysyłano do rzeźni tuczniki i bydło o mniejszej wadze, aby zabezpieczyć zaopatrzenie w mięso. W latach 80. była większa centralizacja i panowało zarządzanie odgórne. Swoboda działania radnych czy naczelników była ograniczana.
W trudnych latach 1984 – 1990 były duże problemy z zaopatrzeniem, także na prowincji, np. w produkty szkodliwe dla zdrowia, takiej jak papierosy. - Pamiętam, jak jechałem ze słynną delegacją kożuchowską do ówczesnego wojewody zielonogórskiego. Chcieliśmy zwiększyć przydział papierosów, które były wówczas towarem deficytowym. Dyplomatycznie, wolałbym nie wspominać o innych szkodliwych produktach. W poszczególnych kwestiach prezesowie Państwowej Spółdzielni Spożywców czy Gminnej Spółdzielni musieli się gęsto tłumaczyć przed radnymi, którzy wytykali im problemy z zaopatrzeniem – mówi K. Ponikwia.
Po 1990 roku samorządy stały się samodzielne. Kiedy zespół ekspertów tworzył pierwszą ustawę samorządową, wszyscy błądzili po omacku. - Uczyliśmy się podczas obrad. Wtedy nie było jeszcze nadzoru, jaki sprawuje teraz Regionalna Izba Obrachunkowa. Startowałem już wówczas tylko pod swoim nazwiskiem. Pozostali rajcy reprezentowali Komitet Obywatelski Solidarność. Dobrze, że w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku, samorząd gminy jest wpisany, jako podstawowa jednostka samorządu terytorialnego - mówi K. Ponikwia. I dodaje: - Praca w urzędzie miejskim w Kożuchowie to naprawdę fajny okres w moim życiu. Myślę, że byłem w miarę dobrym doradcą, gdyż większość moich pomysłów była realizowana. Pracowałem w dobrym zespole urzędników i przyczyniłem się do wychowania ich następnego pokolenia w Kożuchowie. Wielką satysfakcję miałem szczególnie z działań związanych z terenami wiejskimi i sołtysami. Od 30 lat byłem chyba, przy wyborze wszystkich sołtysów i prowadziłem wiele z tych zebrań – mówi z nostalgią Kazimierz Ponikwia.
