Takie cuda rzadko się zdarzają. Owiany legendą Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu - jak sama nazwa wskazuje - w tym roku odbędzie się w Kielcach.
Takie są przynajmniej nieoficjalne doniesienia. Początkowo nic nie zapowiadało problemu z Opolem. Ot, menedżer Kayah zwierzył się Gazecie Wyborczej, że TVP podobno nie ma ochoty na zaproszenie piosenkarki na festiwal, gdyż piosenkarka jest za KOD. Jak było, nie wiemy, ale wiemy jak się skończyło. Kamyk ruszył lawinę. Festiwal zbojkotowali czołowi wykonawcy, a później prezydent Opola wypowiedział TVP umowę na organizację festiwalu, bo „publiczne wycofanie się wielu artystów z udziału w festiwalowych koncertach obniżyłoby znacząco rangę Festiwalu”.
Ale co obniżyłoby rangę festiwalu w Opolu, widocznie nie obniży w Kielcach.
Na bojkot i wypowiedzenie umowy przez prezydenta Opola odpowiada Telewizja Polska. Na jej stronie można przeczytać, że „wielu mieszkańców Opola jest zbulwersowanych decyzją prezydenta miasta, który zerwał umowę z Telewizją Polską na organizację Festiwalu Piosenki Polskiej. Tym samym prezydent Opola sam niszczy markę swojego miasta. To oznacza straty zarówno dla mieszkańców, jak i lokalnych przedsiębiorców.”
I coś w tym jest, ale kto jest największym przegranym? Na pewno widzowie, przywiązani do festiwalu, który odbywa się od ponad 50 lat, z jedną tylko przerwą w stanie wojennym. Ale bojkot nie wziął się przecież z niczego. Ma oczywisty związek z postępowaniem kierowanej przez Jacka Kurskiego Telewizji Polskiej. Można oskarżać artystów o histerię, o nieporównywalność sytuacji obecnej ze stanem wojennym, ale stało się. Nie chodzi przecież o sam festiwal, ale właśnie o narodową Telewizję Polską. Czy pogłoski, że TVP nie życzy sobie obecności Kayah na festiwalu w Opolu poskutkowałyby bojkotem i wypowiedzeniem umowy przez Opole, gdyby nie staczanie się TVP do roli rządowej tuby propagandowej, zwłaszcza w wykonaniu Wiadomości?
Odwołanie festiwalu w Opolu niesie z sobą jeszcze jeden paradoks. Nie bez kozery Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej postanowiono przed laty zlokalizować właśnie w Opolu, a nie w Kielcach czy gdzie indziej. Chodziło o przybicie pieczątki legitymizującej historyczne prawa Polski do ziem, które pod polskim panowaniem pozostawały, niestety, względnie krótko. I nie udało się ich odzyskać nawet podczas wielkich zrywów powstańczych na Śląsku w latach 1919-1921. Paradoks polega właśnie na tym, że to za rządów PiS, którego prezes tak bardzo boi się „ukrytej opcji niemieckiej”, Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej nie odbędzie się w Opolu.
Stała się wielka szkoda, która powinna skłonić do zastanowienia, a nie do oskarżeń o histerię.