To kompleksowy, długofalowy plan - wyjaśnia minister Rafalska
Program w największym stopniu jest adresowany do środowisk wiejskich, Polski powiatowej i małych miast. Program „Rodzina 500 plus” będzie uzupełniany - mówi „Gazecie Lubuskiej” minister rodziny Elżbieta Rafalska.
Czy nie ma obaw, że część rodziców zamiast pracować, będzie korzystała tylko z pieniędzy z „Rodziny 500+”?
Dlaczego próbujemy na program patrzeć z najgorszego punktu widzenia? Nie sądzę, żeby spowodował dezaktywizację kobiet. Uważam, że każda kobieta chce poprawy sytuacji życiowej swojej rodziny i chce lepszych warunków dla swoich dzieci. Jeżeli uzna, że chwilowo chce być w domu, zrobić przerwę w pracy, bo dzieci chorują, bo ma dwójkę, trójkę dzieci i ma problem z zagwarantowaniem opieki nad nimi, to nie widzę w tym nic złego. Raczej dostrzegam korzyści. Natomiast nie wierzę, żeby kobiety z powodu 500 zł rzuciły pracę, która gwarantuje emeryturę, składki zdrowotne, ubezpieczeniowe, prawo do urlopu, zasiłku chorobowego, całą osłonę socjalną. Żeby zrezygnowały z tego wszystkiego z powodu 500 zł. Takie obawy są podnoszone za każdym razem, kiedy jest wprowadzane coś prorodzinnego, ale jak dotąd nie znalazły potwierdzenia. Wydłużone urlopy macierzyńskie, jedne z najdłuższych w Europie, też nie spowodowały, że Polki rzuciły pracę.
„Rodzina 500+” nie zastąpi całej polityki prorodzinnej. Czy rząd ma dodatkowe pomysły, które planuje wprowadzić w najbliższym czasie?
Oczywiście. Zwracam tylko uwagę, że nasz program to pomoc dla dziecka od urodzenia do 18. roku życia. Jego koszt w skali roku to 22 - 23 miliardy zł. To kompleksowy, długofalowy plan, który będzie uzupełniany pozostałymi niezbędnymi działaniami. Te działania to rozwój sieci opieki instytucjonalnej nad małym dzieckiem, rozwój miejsc w żłobkach, przedszkolach. Poprawa opieki zdrowotnej dla matki i małego dziecka, dostęp do lekarzy w szkołach. To również przygotowanie programu mieszkaniowego, a także poprawa poczucia bezpieczeństwa na rynku pracy, bo w końcu to praca ma być podstawą bytu materialnego rodziny, a nie świadczenia ze strony państwa.
Ale mamy już jakieś konkretne projekty, czy to są tylko plany?
To jest już realizowane. Na program „Maluch” w tym roku przeznaczyliśmy 151 mln zł, był on podpisany wcześniej niż zwykle, bo już w grudniu. Kontynuujemy to, co było poprzednio, a w ciągu roku opracujemy kompleksowy program polityki rodzinnej. Zwracam uwagę, że programem „Rodzina 500 plus” nakłady na politykę rodzinną w Polsce wzrastają o 1 punkt proc. PKB. Dzięki temu znajdziemy się w grupie państw, które mają na politykę rodzinną przeznaczone ponad 3 proc. PKB. Wysokość tego świadczenia również sytuuje nas w czołówce państw europejskich.
Czy jest pewność, że w przyszłych latach znajdą się pieniądze na kontynuację tego programu?
To jest, oczywiście, wysiłek dla budżetu, my tego nie ukrywamy. Pieniądze trzeba było znaleźć w tym roku i trzeba będzie znaleźć w następnych latach. Gdzie? Będzie temu służył podatek bankowy, uszczelnianie systemu podatkowego, głównie jeśli chodzi o VAT. Właśnie uszczelnienie tego systemu plus inne oszczędności, które otwierają się w budżetach, składają się na środki przeznaczone na nasz program.
Jaką miałaby Pani radę dla matki samotnie wychowującej dziecko, której dochód na osobę wynosi 801 zł i dlatego nie dostanie tych 500 zł?
Ta mama jest w takiej samej sytuacji, jak matka, która ma męża i ich dochód wynosi 801 zł na osobę. Nie preferujemy osób samotnie wychowujących dziecko, ale nikogo nie dyskryminujemy. Stosujemy jasne kryterium dochodowe. Tak samo jest w świadczeniach z pomocy społecznej - tam kryterium to 514 zł na osobę. Kryterium dochodowe jest też w świadczeniach z funduszu alimentacyjnego. Są kryteria, których przekroczenie powoduje, że nie nabywamy prawa do danego świadczenia.
Program ma podnieść dzietność - żeby rodziny miały więcej niż jedno dziecko
Czy nie można było wprowadzić zasady złotówka za złotówkę: że jeśli ktoś przekroczy kryterium o 20 zł, to dostanie świadczenia o 20 zł mniejsze?
Nie, ponieważ koszt wprowadzenia zasady złotówka za złotówkę to byłoby kolejne 2 miliardy zł. Dodatkowy 1 miliard kosztowało wyłączenie świadczenia wychowawczego przy wyliczaniu dochodów do pomocy społecznej, świadczeń rodzinnych i funduszu alimentacyjnego. Dzięki temu, osoby korzystające z tych świadczeń nie straciły do nich prawa. A poza tym, ten program ma na celu podniesienie dzietności. Zależy nam na tym, żeby rodziny miały więcej niż jedno dziecko. Najbiedniejsze rodziny, czyli te które nie przekraczają 514 zł na osobę, już korzystają z pomocy społecznej. W programie 500 plus mamy kryterium 800 zł. Czyli zastosowaliśmy znacznie wyższe kryterium niż przy wszystkich dotychczasowych świadczeniach. Dzięki temu dodatkowe 900 tys. rodzin, które nie kwalifikują się do pomocy społecznej, ponieważ przekraczają próg 514 zł, a jednocześnie ich dochody nie przekraczają 800 zł na osobę, skorzystają z naszego programu.
Skoro jest dolny próg dochodu, dlaczego nie wprowadzono górnego? Dlaczego bardzo bogate rodziny też będą korzystały z tego programu?
Gdybyśmy wprowadzili górne kryterium dochodowe, np. 5 tys. zł, to w rodzinach z takim dochodem jest tylko 11 tys. dzieci, takich rodzin nie ma wiele. Natomiast 2,7 mln rodzin, które składają wnioski, musiałyby mieć obliczany dochód. Koszty obsługi obliczenia dochodu wszystkich rodzin byłyby tak wysokie, że różnica między kosztami obsługi a oszczędnością z wprowadzenia górnego progu wyniosłaby tylko 5 mln zł. Nawet gdybyśmy wprowadzili inne kryterium, tych rodzin odciętych byłoby tak niewiele, że w żadnym stopniu nie byłoby szans na sfinansowanie na przykład wszystkich pierwszych dzieci. Wprowadzenie górnego progu spowodowałoby natomiast, że wszystkie rodziny miałyby przeliczane dochody. A przez to byłoby odczucie, że państwo „grzebie” im w kieszeni, że ogląda ten PIT.
Poza tym czym się charakteryzuje polityka rodzinna? Uniwersalnością swojego oddziaływania, powszechnością. Dlatego nie wprowadzamy kryterium dochodowego od drugiego dziecka. A tym najbiedniejszym chcieliśmy pomóc nawet jeśli mają tylko jedno dziecko. I w tych rodzinach będzie świadczenie również na pierwsze dziecko. Wyjątkowość naszego programu polega na tym, że on w największym stopniu jest adresowany do środowisk wiejskich, do Polski powiatowej, do małych miast. Z naszych danych wychodzi, że na wieś będzie przeznaczona prawie połowa pieniędzy, 11 miliardów zł. 1,1 mln dzieci wiejskich skorzysta z tego programu. Polska wieś charakteryzuje się większą dzietnością i na wsi jest niższa dochodowość, więc tam te pierwsze dzieci będą objęte programem w większym stopniu.
W rodzinach, gdzie pieniądze są marnotrawione, zamiast pomocy finansowej ma być rzeczowa. Czy to oznacza, że każdy będzie musiał wykazać, na co wydał te pieniądze?
Tak będzie tylko w przypadku, gdy dzieje się coś złego. Gdy przykładowo nauczyciel zauważy, że dziecko jest zaniedbane, że coś z tym dzieckiem się dzieje niepokojącego. Jest wtedy możliwość przeprowadzenia wywiadu środowiskowego, stwierdzenia, jakie są przyczyny i jeśli rzeczywiście zajdzie przypadek marnotrawienia pieniędzy, to można będzie zadecydować, aby część lub cała kwota została przeznaczona na pomoc rzeczową lub usługi związane z potrzebami dziecka, czyli opłaty za przedszkole, żłobek, posiłki.
Czyli to nie będzie tak, że każdy musi wykazać, na co przeznacza tę kwotę?
Absolutnie nie. Ten przepis w świadczeniach rodzinnych obowiązuje od prawie 12 lat. I do tej pory nikt się nim nie interesował, bo on nie był nadużywany. Pytałam pracowników, którzy zajmują się świadczeniami rodzinnymi, jak często był stosowany. Okazuje się, że bardzo rzadko, tylko w sytuacjach wyjątkowych. Zależy nam na tym, by rodzina była autonomiczna i ona decydowała, na co te pieniądze przeznaczyć. A ten artykuł będziemy bardzo uważnie monitorować, ile w skali kraju takich sytuacji się zdarzy.
Czy program będzie na bieżąco sprawdzany i czy, ewentualnie, będą wnoszone jakieś zmiany?
Nie ma możliwości wnoszenia poprawek na bieżąco. Można tylko znowelizować ustawę, ale dopiero po rocznej ocenie programu. Przymiarki do programu były na podstawie danych szacunkowych, więc będziemy sprawdzać, jak się mają szacunki do liczby składanych wniosków, jak to się odbywa we wszystkich województwach. Samorządy są zobowiązane w pierwszym roku do składania co miesiąc sprawozdania. Później będą to sprawozdania kwartalne.