To koniec dzikiej reprywatyzacji?
Warszawa. Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło założenia projektu ustawy, która ma zakończyć proceder nielegalnego przejmowania kamienic.
Koniec procesów reprywatyzacyjnych i roszczeń do nieruchomości, wypłata 20 proc. rekompensaty (czas wypłaty zależny od możliwości finansowych państwa) oraz przeniesienie na wojewodów decyzji o zadośćuczynieniu - to główne założenia ustawy reprywatyzacyjnej przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
- Kończymy z dekretem Bieruta raz na zawsze. Sprawy, które nie zostały rozstrzygnięte, będą umorzone. Pojawi się jednak możliwość prowadzenia ich według nowych przepisów - zapowiedział wiceszef resortu sprawiedliwości Patryk Jaki na wczorajszej konferencji prasowej.
Opozycja przyjęła projekt PiS z umiarkowaną, ale jednak radością, że w ogóle jest. Po 28 latach od transformacji ustrojowej w Polsce i ponad 20 legislacyjnych próbach rozwiązania problemu dzikiej reprywatyzacji wreszcie pojawiła się realna szansa na zablokowanie procederu nieuczciwego przejmowania atrakcyjnych kamienic
Jerzy Meysztowicz, poseł Nowoczesnej chwali, że ustawa reprywatyzacyjna wyeliminuje handel roszczeniami w sprawie kamienic. Dotychczas budynki warte miliony złotych mogły „odzyskiwać” osoby, które nie były ich spadkobiercami. Po wejściu w życie nowych przepisów zwroty nieruchomości na osoby zmarłe i reaktywowane spółki stanie się niemożliwe. Zwrotom nie będą też podlegać kamienice z lokatorami, co wielokrotnie było przyczyną wielu ludzkich dramatów - pseudowłaściciele doprowadzali do eksmisji lub drastycznie podwyższali czynsz, by się pozbyć najemców.
b]Niesprawiedliwe 20 proc.[/b]
Wątpliwości wzbudza natomiast kwestia wysokości rekompensat. Zdaniem Bogusława Sonika, posła PO z Krakowa, który od lat angażuje się w wyjaśnianie procederu nielegalnego przejmowania kamienic, wypłata spadkobiercom 20 proc. wartości nieruchomości (w momencie przejęcia jej przez państwo) wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. - Dzisiaj Polskę po prostu na tyle stać - dodaje polityk.
Juliusz Bennich Zalewski, ekspert w zakresie reprywatyzacji z warszawskiej Kancelarii Reprywatyzacyjnej, ma jednak w tej kwestii duże obawy. - Mamy wiele przypadków, kiedy spadkobiercy nieruchomości starają się o ich zwrot od lat 90. Niektórym udało się dostać już pełne odszkodowanie, inni czekają na wydanie wyroków nakazujących wypłatę rekompensat. Dlaczego jedni dostali 100 proc. odszkodowania, a inni mają się zadowolić jedynie 20 proc. - pyta Juliusz Bennich Zalewski.
Według eksperta widać gołym okiem, że takie rozwiązanie nie jest sprawiedliwe dla wszystkich spadkobierców. Jego klienci już dzwonią do kancelarii z pytaniem, co dalej z ich sprawami.
- Tłumaczę wszystkim, że zanim ustawa wejdzie w życie, musi jeszcze przejść przez Sejm, Senat, prezydenta i być może Trybunał Konstytucyjny. Po drodze może się jeszcze dużo zmienić - dodaje Juliusz Bennich Zalewski.
Z kolei posłowi Jerzemu Meysztowiczowi z Nowoczesnej nie podoba się na przykład zapis w projekcie ustawy, że tylko przez rok będzie można zgłaszać roszczenia, oraz to, że państwo będzie wypłacało odszkodowania w miarę swoich możliwości finansowych.
Projekt ustawy PiS zakłada, że nieruchomości należące do Skarbu Państwa nie będą już zwracane. Rekompensata ma wynieść co do zasady 20 proc. wartości nieruchomości. Koszty ponoszone przez państwo - które będzie trzeba liczyć w miliardach złotych - mają być jednak rozłożone na kilka lat. Dlatego uprawnieni będą mogli zamiast pieniędzy dostać obligacje skarbowe. Wówczas otrzymają równowartość 25 proc. ceny nieruchomości.
Pieniądze będa mogły trafić jedynie w ręce byłych właścicieli i bezpośrednich spadkobierców.
Państwo traci miliardy
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki podkreślił wczoraj, że brak ustawy reprywatyzacyjnej przez lata powodował wiele patologii i problemów społecznych.
- Przez brak regulacji państwo rocznie traci miliardy złotych, ponieważ nieruchomości są rozdawane, oddawane w bardzo różny sposób, w zależności od samorządów, w zależności od miejsca, w zależności od sądu - przekonywał wiceminister Jaki.
PSL miał podobny projekt
Władysław Kosiniak-Kamysz, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego przypomina, że podobny projekt jego partia przedstawiła już w 1993 roku.
- Wtedy utknął on w Sejmie, ponieważ nie uzyskaliśmy wsparcia SLD. PSL chciało wtedy wyznaczyć określoną kwotę odszkodowania, jaką można byłoby podzielić na osoby, które zgłosiły się po odszkodowania - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef PSL przyznaje, że jego partia jest za szybkim zakończeniem sprawy reprywatyzacji. - Ale o tym, czy poprzemy projekt PiS, zadecydujemy w późniejszym czasie - dodaje polityk.
Jerzy Meysztowicz przypomina, że jego partia razem z PSL, Kukiz’15 i PO pracuje nad swoim projektem ustawy o reprywatyzacji.
- W listopadzie będzie kolejne spotkanie komisji, mamy debatować nad szczegółami, które pomogą nam stworzyć lepszy projekt niż ten rządowy - zapowiada poseł Meysztowicz.
Poseł Bogusław Sonik też nie jest jednak pewien, czy projekt PiS zostanie poparty przez polityków Platformy. - Będziemy nad nim debatować, kiedy zapoznamy się z jego szczegółami - dodaje polityk Platformy Obywatelskiej.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 22
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto