To koniec kształcenia techników farmacji. Apteka tylko dla magistra
To już ostatni rok, gdy szkoły policealne rekrutują na kierunek technik farmacji. Jednak aptekarze uspokajają: technicy nie stracą pracy. A zmiany wszystkim wyjdą na dobre
W tym roku mamy ostatni nabór na technika farmacji - mówi Wiktoria Citko, dyrektorka Szkoły Policealnej nr 1 Ochrony Zdrowia w Białymstoku. Nie ma wyjścia - bo o zakończeniu kształcenia techników farmacji zadecydowała minister edukacji. Mimo że młodzi ludzie wciąż chcą kształcić się w tym zawodzie.
- Co roku mieliśmy chętnych na jedną albo dwie klasy. To około 30-40 osób - mówi dyrektor Citko. Takich szkół, kształcących techników farmacji, jest w Białymstoku jeszcze kilka, co roku więc opuszcza je co najmniej 200 absolwentów wykształconych w tym zawodzie. - Zapotrzebowanie na pracę dla nich jest. Spora grupa od razu po zdaniu egzaminu znajduje pracę w zawodzie - zapewnia Wiktoria Citko.
A jak jest z magistrami w tym zawodzie? Jak mówi dr hab. Wojciech Miltyk, dziekan Wydziału Farmaceutycznego z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, co roku na ten kierunek przyjmuje około 130 osób. Studia kończy jednak około 60 proc. z nich. W podlaskiej izbie aptekarskiej zarejestrowanych jest około tysiąca magistrów farmacji. Techników w tym zawodzie jest kilkukrotnie więcej.
Na razie więc aptekarzom pracowników nie brakuje. Co jednak będzie, gdy rynek pracy nie będzie zasilany nowymi technikami? - Minister powinien zwiększyć limity naboru na kierunku farmacja - nie ma wątpliwości dr Wojciech Miltyk. Według niego, wygaszanie zawodu technika to dobre posunięcie. Bo po dwóch latach nauki mają oni o wiele niższe kompetencje niż magistrowie, którzy kończą pięcioipółletnie studia. - Jeśli idziemy do lekarza, to oczekujemy, że przyjmie nas lekarz, a nie pielęgniarka. Tak samo jest w aptekach. Oczekujemy, że pracujące tam osoby będą spełniały najwyższe standardy i prezentowały bardzo szeroką wiedzę.
Tym bardziej że już w nieodległej przyszłości kompetencje aptekarzy mają być rozszerzane. Ma być sformalizowana tzw. opieka farmaceutyczna. Farmaceuci mają uczyć pacjentów bezpiecznego i skutecznego stosowania leków. - A tylko magistrowie farmacji mają do tego odpowiednie kompetencje - podkreśla dr Wojciech Miltyk.
Zmian nie boją się również aptekarze. Bo nie mają problemów ze znalezieniem pracowników. Farmaceutów na rynku pracy jest dziś pod dostatkiem. - Z tego, co mi wiadomo, 80 proc. osób z tytułem technika już nie znajduje pracy w zawodzie - mówi Przemysław Sajewski, właściciel kilku białostockich aptek. Przyznaje, że zatrudnia taką samą liczbę magistrów, jak i techników: - Bo to są ludzie, którzy się uzupełniają. Są pewne czynności, których ja jako magister farmacji nie mam czasu wykonać - tłumaczy.
- A technicy dalej będą wykonywać swój zawód - mówi Jarosław Mateuszuk, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Białymstoku. On również podkreśla, jaka jest przepaść między kwalifikacjami magistrów a techników farmacji.
- Zawód technika farmacji mógł zdobyć praktycznie każdy. W tym zawodzie zwykle kształcą prywatne szkoły, zajęcia są płatne, odbywają się zwykle popołudniami. Ani ministerstwo nauki, ani zdrowia, nie miało tak naprawdę kontroli nad tymi placówkami - mówi. Jednocześnie jednak zapewnia, że aby pracować w aptece, każdy z absolwentów takiej szkoły musiał zdać państwowy egzamin zawodowy.
Jednak na tym koniec: - A magistrowie farmacji mają obowiązek kształcenia ustawicznego. Muszą uczestniczyć w kursach wykładach, konferencjach. Technicy tego obowiązków nie mają - mówi Jarosław Mateuszuk.