To koniec znanej firmy. Wszyscy pracownicy pójdą na bruk
Wczoraj pracownicy Zakładów Mięsnych Netter dowiedzieli się, że zakład zostanie zamknięty i wszyscy pracownicy pójdą na bruk. Przyczyna? Firma popadła w finansowe tarapaty przez ASF.
- Ten zakład w listopadzie miał mieć 22 lata. Pracowałam w nim prawie od samego początku. Moje dzieci wtedy były jeszcze małe - mówi Halina Charytonowicz, pracownica Zakładów Mięsnych Netter w Bielsku Podlaskim. - Teraz dzieci dorosły i również tu pracują. I dla jednej rodziny utrata na raz kilku stanowisk pracy to ogromny finansowy cios.
A w zakładach Netter pracuje ponad 300 osób. Ponad 200 w Bielsku, kilkadziesiąt w Czyżewie.
Do załogi wcześniej dochodziły sygnały, że sytuacja finansowa zakładu nie jest najlepsza. Wysyłanie pracowników na bezpłatne urlopy nie wróżyło nic dobrego.
- W maju przepracowaliśmy jedynie 8 dni - mówi jeden z pracowników czekając na spotkanie z prezesem firmy. - Wypłaty zostały wypłacone, ale w dwóch ratach. Mamy żal, że do tej pory nikt nic konkretnego nam nie powiedział. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, że nasz zakład zostanie zamknięty, każdy z nas zacząłby szukać jakiegoś innego zajęcia.
Na konkretne informacje nie trzeba było długo czekać. Jan Netter, prezes firmy z pracownikami spotkał się wczoraj rano na terenie zakładu.
- W najlepszym okresie w zakładzie pracowało nawet ponad 500 osób - wyjaśnia prezes Jan Netter. - Do 2014 roku zakład się rozwijał. Kłopoty firmy rozpoczęły się po tym, jak w regionie w 2014 roku stwierdzono ogniska afrykańskiego pomoru świń. Kontrahenci z Litwy od razu zerwali z nami współpracę i przestali kupować bielskie produkty. Z kolei kontrahenci z Polski zaczęli się targować i domagali się niższych cen, nawet niższych od kosztów produkcji.
Ogniska ASF wykryte w regionie w sierpniu ubiegłego roku był dla zakładu nokautem. W związku z chorobą w ogóle zakazano skupu, uboju i sprzedaży mięsa.
- Na początku tego roku firma generowała już 16 mln złotych strat - dodaje prezes Netter. - Mało tego, każdego dnia zadłużenie wzrasta o kolejne 100 tys. złotych.
Dlaczego właściciele firmy wcześniej nie zdecydowali się na ogłoszenie upadłości?
- Miałem nadzieję, że zakład wykupi Skarb Państwa, bo jest on gwarantem stabilizacji w rolnictwie w tym regionie - dodaje prezes. - Sfinansowałem nawet wycenę zakładu. Wraz z marką Netter jest on wart 32 mln złotych, 27 mln bez marki. Mógłbym go sprzedać nawet za 20 mln, bo w przybliżeniu takie jest zadłużenie, by tylko utrzymać ten zakład. Jeszcze w niedzielę miałem sygnał od ministra rolnictwa i obietnicę spotkania w poniedziałek. Teraz wiem, że ani telefonu, ani spotkania z ministrem już nie będzie.
- Nie widzę tego różowo - mówi Beata Dawidziuk, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Bielsku Podlaskim. - Co prawda, ciągle zgłaszają się do nas pracodawcy z regionu z propozycjami zatrudnienia, ale nie wiem, czy nasz rynek pracy jest w stanie wchłonąć taką liczbę osób. Tym bardziej, że w większości są to kobiety. Szansą są zakłady przetwórstwa oraz sklepy, ale te osoby najpierw powinny się do nas zgłosić.