Mieszkańcy ul. Łąkowej i Jaskółczej marzą tylko o jednym. O czystej wodzie wprost z wodociągu. Wodociąg w tej części miasta właśnie powstaje. Ale nie przy ich domach. No chyba, że zapłacą...
- Czy my już nie jesteśmy ludźmi, że tutaj dobrej wody mieć nie możemy? Przecież parę kroków dalej jest salon mercedesa, stacja paliw, droga wyjazdowa z miasta. Cywilizacja jest wszędzie dookoła, tylko nie u nas - mówią nam mieszkańcy ulic: Łąkowej i Jaskółczej. To dwie ulice między kanałem Ulgi a ul. Kasprzaka. Mieszka tu pięć rodzin. Każda z nich ma jedno wspólne marzenie: mieć w końcu w domu wodę z wodociągów.
Woda spokoju doda
- O podłączenie do sieci walczę od 1988 r. Woda, którą mamy w studniach, nie nadaje się praktycznie do niczego. Jak się ciepłej do wanny naleje, po paru chwilach zmienia kolor. Robi się pomarańczowa - opowiada nam pan Krzysztof (podobnie jak pozostali mieszkańcy nie chce nazwiska w gazecie).
Ludzie z Łąkowej i Jaskółczej myśleli, że ich marzenie o wodzie z wodociągów ziści się właśnie teraz. Kilkanaście miesięcy temu byli w magistracie. Usłyszeli zapewnienie, że podłączeni zostaną w tym roku. No i sieć wodociągowa w tej części miasta właśnie powstaje. Tyle tylko, że... nie przy ich domach.
- Roboty zaczęły się na początku września - mówi pan Krzysztof.
- Prace trwają przy ul. Krasickiego, gdzie jest sześć domów i przy Półwiejskiej, gdzie jest ich dziesięć. Nas omijają - precyzuje rozżalona pani Grażyna, jedna z sąsiadek. - Gdy poszliśmy do wodociągów, usłyszeliśmy, że przyłączyć się możemy, ale na własny koszt. 50 zł za metr. Już z rurą - dodaje kobieta. Jej dom znajduje się, jak mówi, około 120 metrów od budowanej sieci wodociągowej, więc musiałaby wydać 6 tys. zł. A pozostali sąsiedzi mają jeszcze dalej...
- Przecież to masa pieniędzy. Kredyt trzeba byłoby wziąć - mówi nam kolejna gorzowianka, tym razem mieszkanka ul. Jaskółczej.
- Czyli ja mam wybudować wodociąg za swoje i jeszcze za wodę płacić? Kulczyk jak wybudował autostradę, to robił odwrotnie. Jeszcze zbierał od ludzi pieniądze - dodaje jej mąż.
- Tu nie idzie żyć - mówi niemal zrozpaczona żona.
Przykłady niedogodności można mnożyć.
Po wodę do brata
- Ponieważ woda ze studni nie nadaje się do picia czy do prania, od 15 lat kupuję wodę od brata. Jadę do niego z beczką. Wlewamy 2 tys. litrów. Później to spuszczam w domu do zbiornika. To starcza na pięć-siedem dni - mówi pan Krzysztof.
- W zeszłym roku przez cztery miesiące studnia była sucha. Poszłam z tym do wodociągów. Zaproponowali, że dostarczą 1 tys. litrów, ale z dojazdem wyjdzie to 340 zł - mówi.
By mieć wodę na herbatę czy na obiad, ludzie kupują ją w sklepach.
Dlaczego spółka wodociągowa nie może pociągnąć sieci do Łąkowej i Jaskółczej? - Przy tych ulicach mieszka niewiele osób. Aby do każdego z tych kilku domów pociągnąć rury, musielibyśmy wybudować kilometry sieci - tłumaczy nam Tomasz Surdacki, dyrektor ds. technicznych w Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Gorzowie. Dodaje, że koszt wybudowania 1 km sieci (z wszystkimi potrzebnymi urządzeniami) to 200-300 tys. zł. Mieszkańców kosztowałoby to mniej, bo nie musieliby ponosić kosztów urządzeń. - Poza tym to są tereny, które w planie zagospodarowania przestrzennego przeznaczone są pod rekreację, jako zaplecze dla toru regatowego. To nie jest teren pod budownictwo - mówi nam dyrektor Surdacki.
Może choć na raty
- Tyle, że toru regatowego na Kanale Ulgi nie ma i długo nie będzie. A na Łąkowej i Jaskółczej ludzie mieszkają w poniemieckich domach. Czy nie należy tym mieszkańcom jakoś pomóc w rozwiązaniu problemu? Może chociaż rozłożyć wydatki na raty? - dopytuje w wodociągach nasz reporter.
- My też chcemy ten problem rozwiązać. O tym, co można zrobić, z każdym mieszkańcem będziemy rozmawiać indywidualnie - zapowiada dyr. Surdacki.