To ostatni dzwonek dla gimnazjów?
Dyskusja o gimnazjach trwa. Jak i akcje protestacyjne, zbieranie podpisów pod listami do rządu. Publikowaliśmy już głosy samorządowców, związkowców, dyrektorów. Dziś głos mają Czytelnicy.
Zapowiedzi rządu, dotyczące likwidacji gimnazjów budzą wiele emocji w różnych środowiskach. Dlatego zorganizowaliśmy w redakcji debatę oświatową na ten temat. Poprosiliśmy też Czytelników o opinie w tej sprawie. Dziś prezentujemy niektóre z głosów. Barbara Kamionka napisała do nas, że przed laty sama była przeciwna, gdy postanowiono tworzyć gimnazja. Bo uważała, że ani placówki, ani nauczyciele nie są do tych zmian przygotowani. I problemy były. Jednak przez lata udało się je rozwiązać.
- Dziś kolejny raz chcemy wywracać wszystko do góry nogami - zauważa pani Barbara. - Przez 16 lat udało się sprawić, że gimnazja funkcjonują dobrze. Co nie znaczy, że nie wymagają zmian. Można je doskonalić. Sprawiać, że będą bardziej atrakcyjne dla młodzieży. Choćby przez wyposażanie ich w nowoczesne, multimedialne pomoce dydaktyczne, modernizację obiektów, bazy sportowej, organizowanie warsztatów, zajęć praktycznych w terenie, wyjazdy studyjne w różne ciekawe miejsca.
Dla młodego człowieka każda szkoła jest be
Zdaniem Filipa Obrębskiego, mówienie, że gimnazja są be, jest krzywdzące. Dla młodego człowieka każda szkoła jest be. By było inaczej, musiałby się zmienić cały system edukacji. Jak? Choćby na wzór wielu innych krajów zachodnich, gdzie nie zadaje się do domu zadań. Uczniowie uczą się w szkole. I to nie na zasadzie kucia dat, terminów, pojęć, liczb i wzorów. To wszystko jest przecież w internecie. Wystarczy kliknąć w komórce. Dziś nauka powinna być bardziej praktyczna. Żeby młody człowiek wiedział, jak znaleźć te wszystkie rzeczy, potrafił wypełnić PIT-a, załatwić sprawy w urzędzie, zrozumiał instrukcję obsługi, upiec ciasto czy wbić gwoździa.
Kolejne zmiany to kolejny bałagan w oświacie. Zanim się wszystko ułoży, miną kolejne lata. To zdanie pana Tadeusza z Zielonej Góry , który co prawda sam chodził do 8-letniej podstawówki, ale uważa, że likwidacja gimnazjów nie spowoduje pozbycia się problemów, które tej szkole się przypisuje. Po zmianie nastolatkowie będą w jednej szkole z 7-latkami. Starsi będą palić, pić, przeklinać i dawać taki przykład najmłodszym. Czy to naprawdę dobre rozwiązanie?
Czy ktoś pomyślał też o nauczycielach?
Irena ze Świebodzina podkreśla, że gimnazja to nie był najlepszy pomysł. Dlatego jest za ich likwidacją. Nauczyciele z podstawówek przez osiem lat będą mieli na oku młodego człowieka. Lepiej poznają jego mocne i słabe strony, jego charakter i problemy. Przez trzy lata gimnazjum nie da się tego zrobić.
- Czy ktoś pomyślał też o nauczycielach? - pyta pani Ilona z Sulechowa. - Najpierw każe się im ciągle dokształcać, inwestować własne pieniądze w studia podyplomowe, kursy, szkolenia, a potem mówi: Do widzenia! Już nie jesteście nam potrzebni.
Czytelniczka z Zielonej Góry zaznacza, że nawet jeśli część nauczycieli trafi do podstawówek, to ciężko im będzie przestawić się na inny sposób uczenia. I odwrotnie. Pedagodzy z podstawówek będą musieli inaczej podchodzić do starszej młodzieży. Pewnie z czasem to się jakoś unormuje. Ale ileś tam roczników będzie znów pełnić rolę królików doświadczalnych.
- Wyniki badań europejskich pokazują, że nasi gimnazjaliści z roku na rok radzą sobie coraz lepiej - zauważa Renata. - Teraz znów spadniemy w kompetencjach. I po co? Tyle energii, czasu, wydatków poświęcono na przygotowanie, przeprowadzanie egzaminów gimnazjalnych. I co? Wszystko na nic?
- Jeśli boli mnie ręka, to jej nie obcinam, tylko leczę. Jeśli są jakieś uwagi do gimnazjów, to trzeba te problemy rozwiązywać, a nie od razu likwidować - stwierdza pani Janina. - Przede wszystkim trzeba zmienić podstawy programowe i wymagania, bo one nie przystają do współczesnego świata. Ale to dotyczy też podstawówek, liceów, techników, zawodówek. a