"To co robi Czarzasty z Jędrzejczakiem i Kucharską-Dziedzic to jest zaprzeczenie demokracji i putinizacja w czystej postaci" – grzmiał dziś na konferencji prasowej poseł Nowej Lewicy Bogusław Wontor, odnosząc się do sposobu w jaki doszło do zlikwidowania struktur partii w Lubuskiem.
W ten sposób Wontor odniósł się do sposobu, w jaki doszło do zlikwidowania struktur partii w Lubuskiem.
Już w sobotę ma się odbyć kolejny zjazd Nowej Lewicy w regionie lubuskim. O zjeździe dowiedzieliśmy się przypadkowo, otrzymując zaproszenie na konferencję prasową z udziałem m.in. sekretarza generalnego lewicy Marcina Kulaska. Poprzedni, zjednoczeniowy zjazd, który wybrał delegatów oraz 50 procent regionalnych władz został unieważniony przez władze centralne partii, w stu procentach podporządkowane Włodzimierzowi Czarzastemu. Oficjalnym powodem był brak uczestnictwa w zjeździe członków Wiosny, którzy zresztą sami zrezygnowali z udziału w nim. Faktycznym, wybór na jednego z przewodniczących wieloletniego posła Bogusława Wontora.
[polecane]21695741,21822245 [/polecane]
Kilkanaście tygodni temu zarząd krajowy partii zlikwidował struktury lewicy w Lubuskiem, a na komisarza wyznaczono Tadeusza Jędrzejczaka. Miał on zorganizować wybory i odbudować zlikwidowane struktury partyjne. Jednak to, co dzieje się teraz na lubuskiej lewicy, to jak podkreśla Wontor tworzenie nowej struktury rodem z mafii, która ma za nic demokrację i prawo. Dlatego podobnie jak działacze lewicy w innych regionach, składa do sądu pozwy w sprawie łamania ustawy o partiach politycznych i przede wszystkim statutu Nowej Lewicy.
[polecane] 22469651,22443759 [/polecane]
Wontor wygrał już jeden pojedynek w sądzie powszechnym, gdy sąd uznał jego pozew o zabezpieczenie i nie pozwolił usunąć go z zarządu krajowego partii. Utarł tym samym nosa Czarzastemu, który robi teraz wszystko, żeby wyrzucić Wontora z lewicy. Sobotni zjazd ma więc zupełnie zmarginalizować wybranego demokratrycznie przez delegatów szefa struktur Nowej Lewicy w Lubuskiem.
Jak udało nam się ustalić ostatnie tygodnie były bardzo nerwowe. Okazuje się, że po likwidacji struktur wielu działaczy odmówiło wyznaczonemu komisarzowi utworzenia nowej struktury. Ten nie może nic nikomu nakazać, bo nie istnieją koła, ani organizacje gminne i powiatowe. Nie wiadomo więc, skąd Jędrzejczak weźmie delegatów na zjazd.
Kilka dni temu Jędrzejczak wysłał pismo do szefów partii w Zielonej Górze i Gorzowie, w którym poinformował, że likwiduje struktury powiatowe w obu miastach. Po dłuższych poszukiwaniach wyznaczył bez demokratycznego wyboru podległych sobie ludzi. W Zielonej Górze partią ma kierować podległy pracownik Jędrzejczaka w Urzędzie Marszałkowskim Radosław Brodzik. Takie działania nie podobają się jednak wielu działaczom lewicy.
Zgodnie z prawem komisarz najpierw musiałby przeprowadzić nowe wybory w kołach, następnie w powiatach i stamtąd wyłonić delegatów na zjazd – usłyszeliśmy od jednego z polityków lewicy. - Tymczasem nie ma struktur, więc nie może być delegatów. Chyba, że Jędrzejczak weźmie ich z ulicy, bo na pewno nie z lewicy, która tutaj nie istnieje. A to już przypomina scenę z Misia ze słynnymi „przypadkowymi” tragarzami. I co gorsza nie ma nic wspólnego z demokracją.
Ale obok zawiłości prawnych, w całej sprawie pojawia się również wątek wywierania nacisku, a nawet szantażu na niektórych członkach zlikwidowanej lubuskiej lewicy. Jak udało mam się ustalić, groźby dotyczące wyrzucenia z pracy padały w stronę urzędników urzędu marszałkowskiego.
Rzeczywiście padły słowa, że albo będę posłuszny, albo wylecę z pracy – mówi nam jeden z działaczy lewicy. – Nie obawiam się jednak tego. Na pewno się nie ugnę, bo to są nielegalne działania.
Przypomnijmy, że urzędników urzędu marszałkowskiego zatrudnia marszałek Elżbieta Polak. Ciekawe jak pani marszałek zareaguje, gdy dowie się, że ktoś inny zaczyna układać urząd za jej plecami?