To samotność jest największą chorobą człowieka XXI wieku
Z opracowanej w 2014 r. przez GUS prognozy ludności wynika, że do 2050 r. będzie wzrastać liczba i odsetek osób w wieku 60 lat – w 2025 r. będą stanowili prawie 28 proc. ludności kraju.
Dziś nas mniej, może ktoś się źle poczuł – stwierdza Alina Lenart w czwartkowe popołudnie. Nakłada pączki na paterę, nalewa do kubków herbatę. Alina społeczniczka, wolontariuszka, florystka prowadzi dla samotnych i starszych osób świetlicę przy parafii Przemienienia Pańskiego. – Kiedyś było nas więcej, ale niektórzy odeszli, nie każdy przychodzi co tydzień. Przychodzą osoby samotne, przeważnie panie. Ich mężowie są na tamtym świecie, dzieci wyjechały daleko i nie mają czasu. Teraz starsi ludzie mieszkają sami i sami muszą sobie radzić.
Alina się wzbrania, gdy wyrażam jej swoje uznanie, to nie tylko ona troszczy się o samotnych i organizuje im czas. Protestuje i głośno zaznacza, że to inicjatywa proboszcza. Udostępnił parafianom salę. Kupuje ciastka, cukierki i z ambony co tydzień przypomina o spotkaniu. Od kilku lat, w każdy czwartek, samotni spotykają się w świetlicy na tyłach kościoła. Nazwali ją Platynowa Młodość.
Prowadzą kronikę wydarzeń, nawet wiersz ułożyli o Platynowej Młodości. W grudniu jest śledzik, w Wielkanoc jajeczko, zimą kuligi, w lecie grill. Razem byli na audiencji u arcybiskupa Życińskiego, razem jeżdżą na pielgrzymki. – Pośpiewamy, herbatę wypijemy, porozmawiamy. Człowiek czeka na ten dzień cały tydzień, bo samotny jest – dodaje pani Ala, która ma dar do rymów i w klubie samotnych nazywają ją poetką. Najlepiej opowiada też kawały i potrafi ponoć pięknie pocieszyć innych.
– Pani Ala to co tydzień w innej kreacji występuje, elegancko się ubiera, to taka nasza modelka – śmieje się Alina i prezentuje pozostałych z Platynowej Młodości. Bolesław, rodzynek, jedyny mężczyzna. Pani Helena to kronikarz dzielnicy, tu od urodzenia, opowiada zwyczajne i niezwykłe historie z dzielnicy. Pani Marysia, okaz zdrowia, skończyła 85 lat i nigdy nie łyknęła ani jednej tabletki. – Dwa razy w roku robię sobie miksturkę z wina, miodu i aloesu. Piję ją w październiku i w marcu, gdy wirusy szaleją. Ciśnienia nie mierzę, do lekarza nie chodzę. Gimnastykuje się, nordic walking uprawiam, codziennie przez pół godziny. Alina, opiekunka grupy, twierdzi, że te cotygodniowe spotkania motywują samotnych. – Muszą się ubrać, wyjść. Wiedzą, że tu spotkają bratnie dusze.
Opowieści o samotności
Alicja: Samotność mi przeszkadza. Nie mam nawet z kim się pokłócić ani wypić herbaty. Nie wiadomo, co z sobą zrobić w ciągu dnia. Pracować nie mam siły. Sama mieszkam. Mąż nie żyje ponad 30 lat. Miałam oferty matrymonialne, ale odmówiłam. Zajmowałam się schorowaną mamą i ciocią. Jedno dziecko mieszka poza Lublinem, druga córka ma swoje problemy. Mają swoje życie. Mogę liczyć na siebie tylko. Jak byłam młoda, nie myślałam, co będzie kiedyś, nie spodziewałam się, że będę sama. Lubię ludzi, człowiek nabiera chęci do życia, gdy ich spotyka, szkoda, że tak rzadko. Próbuję się ciągle oswoić z moją samotnością. Cały tydzień czekam na czwartkowe spotkanie.
Helena: Taka moda teraz panuje, że dzieci nie mieszkają z rodzicami. Miałam dwa pokoje z kuchnią i było nas dziewięcioro. Godziliśmy się. A potem dzieci dorosły i wszystkie odeszły na swoje. Kiedyś jedna sąsiadka do drugiej przyszła porozmawiać, a teraz każdy patrzy się w telewizor. Każdy zamyka się w swoim domu. Seriale czas zabierają. Ludzie są samotni. Czekam do czwartku.
Bolesław: Mogę przez cały tydzień drzwi do domu nie zamykać na klucz i nikt by nie zajrzał, by choć sprawdzić, czy żyję. Jak nie poproszę sąsiadki, by kupiła mi coś w sklepie, to nikt nie zapuka. Mam dzieci, odwiedzają mnie jak mogą, ale są zajęte. Dzwonię do pań co tydzień i przypominam im o spotkaniu.
Zanika rodzina wielopokoleniowa
Z opublikowanego przez Główny Urząd Statystyczny raportu wynika, że pod koniec 2014 r. w Polsce mieszkało 8,5 mln osób w wieku 60 lat i więcej, to ponad 22% całej populacji. Dla porównania, na początku lat 90. osób w tym wieku było 5,6 mln.
Dr Paweł Fortuna, psycholog: Zanika wzorzec rodziny wielopokoleniowej. Gdy przejedziemy się przez osiedla, to zobaczymy domy, dwu-, trzypiętrowe. Stoją puste. Dzieci odeszły, a samotni rodzice zajmują kuchnię i jeden pokój. Takie domy, które miały być wielopokoleniowe nazywam strasznymi dworami. Dobrze, że dzieci chcą wyjść z domu, ale nie powinny zrywać kontaktu z rodzicami. Dlaczego tak ważne jest, by ludzie starsi nie byli sami? Samotność przyczynia się do wielu chorób, również somatycznych. Ludzie po prostu muszą ze sobą przebywać.
Z samotności boli ciało
„Szukam prawdziwej przyjaciółki z województwa lubelskiego”. „Szukam przyjaciółki, koleżanki ze Śląska i Jastrzębia--Zdroju”. „Samotna po 50., czy ktoś się odezwie?”. „Idzie lato, jak przeżyć je w pojedynkę? Szukam bratniej duszy z Poznania”. „Szukam kogoś na wspólne wyjścia i spacery”. „Kto się umówi na rower, okolice Opola Lubelskiego”. „Szukam kogoś do rozmowy. Przyjaciele potrzebni od zaraz”. Takim anonsom po prostu nie ma końca tylko na jednym z wielu portali o samotności. We wpisach zmieniają się nazwy miast, województwa, forma gramatyczna, płeć i wiek. Wszyscy mają wspólny cel: znaleźć przyjaciela i nie być samotnym.
– Katastrofy jeszcze nie ma, ale myślę, że warto bić na alarm. Z badań wynika, że na poziomie neuronalnym samotność boli, odczuwamy ją jako ból fizyczny, cielesny. Dobrze, że tak jest, bo to jest bodziec, żeby samotność wyeliminować ze swojego życia. Ludzie powinni łączyć się z ludźmi i ostrzegam przed zamiennikami, czyli takimi wirtualnymi protezami, które zastępują nam relacje z ludźmi, ale nie spełniają swojej roli – tłumaczy Fortuna.