To także oni prawie sto lat temu odzyskali dla Polski niepodległość
Kim byli Eugenia Wasiak, Czesław Konracki czy podporucznik Józef Bogucki? Łączy ich to, że zginęli 98 lat temu w Łodzi, walcząc o niepodległą Polskę.
W czasie okupacji niemieckiej w Łodzi działały liczne organizacje konspiracyjne. Jedną z najbardziej prężnych była Polska Organizacja Wojskowa, która powstała w 1914 roku do zwalczania Rosjan, a potem walczyła też z Niemcami. Po latach na organizacji POW wzorowały się Związek Walki Zbrojnej, a potem Armia Krajowa. Działali też legioniści, a każda partia posiadała swoje oddziały bojowe. Miała je m.in. Polska Partia Socjalistyczna, ale też Narodowy Związek Robotniczy.
Organizacje konspiracyjne przeprowadzały głównie akcje dywersyjne, jak na przykład zniszczenie torów kolejowych, przecięcie drutów telefonicznych. Były jednak ze sobą skłócone. Na przykład POW-iacy obawiali się powrotu legionistów. Bali się, że po powrocie przejmą kierownicze funkcje w ich organizacji, będą się powoływać na doświadczenie frontowe, uważać za kogoś lepszego. Nie współpracowały ze sobą PPS i Narodowy Związek Robotniczy, mimo że działały w tym samym środowisku. Związek Robotniczy reprezentował nurt prawicowy w ruchu robotniczym.
Przed wydarzeniami 11 listopada skłócone łódzkie organizacje konspiracyjne potrafiły się dogadać i działały razem. Szybko ustalono, że najważniejsze jest zdobycie broni i żywności. Trzeba było więc zająć strategiczne dla miasta punkty - a więc dworce kolejowe, komisariat policji, koszary wojskowe. Jednak akcje, do których dochodziło w Łodzi 11 listopada były w większości spontaniczne. Zaczęło się około godziny 18.00 od manifestacji, którą na ul. Piotrkowskiej, w okolicach Grand Hotelu zorganizowała żydowska organizacja Bund. Kilkunastu jej członków wyrażało poparcie dla rewolucji bolszewickiej. Krzyczeli: Niech żyje rewolucja! Niech żyje Trocki! Ta masówka zdenerwowała przechodzących obok Polaków. Doszło do przepychanek. Interweniowało niemieckie wojsko i policja. Ktoś rzucił hasło, że bronią Żydów, a biją Polaków. W czasie tych przepychanek Polacy zaczęli rozbrajać niemieckich żołnierzy.
Według relacji Eugeniusz Ajenkiela, działacza łódzkiej PPS po tym wydarzeniu, po godzinie 18.30 do akcji włączyły się grupy Pogotowia Bojowego PPS ze Śródmieścia. Jeden z patroli rozbroił na rogu ulic św. Andrzeja i Długiej (ob. ul. Gdańska) pięcioosobowy patrol wojskowy. Zdobytą broń i oporządzenie przekazywano do Komendy Siły Zbrojnej, gdzie trwała intensywna akcja szkoleniowa - polegająca na nauce obsługi broni palnej licznie zgłaszających się ochotników.
Pierwszą łódzką ofiarą wydarzeń 11 listopada 1918 roku w Łodzi został Bronisław Sałaciński, podporucznik, były legionista, związany z Narodowym Ruchem Robotniczym. Miał dwadzieścia dwa-trzy lata i brał udział w ataku na Dworzec Fabryczny.
Kolejną ofiarą rozbrajania Niemców stał się 17-letni Stefan Linke, uczeń Towarzystwa „Uczelnia”, dzisiejszego I LO im. Kopernika. Razem z innymi łodzianami atakował gmach prezydium policji mieszczący się przy ul. Spacerowej (dziś al. Kościuszki). Linke został ciężko ranny. Przewieziono go do szpitala „Betlejem” przy ul. Podleśnej (dziś Marii Skłodowskiej-Curie), gdzie zmarł 18 listopada. Pochowano go w części ewangelickiej cmentarza przy ul. Ogrodowej.
W tym samym czasie władze łódzkiego PPS rozpoczęły rozmowy z niemieckimi radami żołnierskimi, by pokojowo rozwiązać sprawę. O takich negocjacjach nie wiedzieli wszyscy żołnierze. Dlatego w okolicach nowego Rynku, czyli dzisiejszego Placu Wolności, nazwanego tak w 1919 roku na cześć tamtych wydarzeń, doszło do największych starć z Niemcami. Upamiętnia je tablica znajdująca się na gmachu łódzkiego archiwum, choć tak naprawdę powinno się ją umieścić w miejscu, gdzie znajdowała się znana przed laty restauracja Sim. Na Nowym Rynku zorganizowano manifestację łodzian. Szła ona w kierunku dzisiejszej ul. Legionów, gdzie natknęła się na wojsko niemieckie. Doszło do strzelaniny. Śmierć poniósł porucznik Józef Bukowski, były żołnierz Pierwszego Korpusu Polskiego. Tam zginęli też 17-letni Jan Gruszczyński, 29-letni drukarz Stefan Kołodziejczak i 20-letnia ochotniczka Eugenia Wasiak.
Historycy podają, że ofiarą rozbrajania Niemców był też Czesław Konracki. Zginął jednak w niewyjaśnionych okolicznościach. Można przypuszczać, że w czasie walk o Dworzec Kaliski, który był dwa razy zdobywany. Nie ustalono nawet do jakiej organizacji należał.
Za ósmą ofiarę podaje się podporucznika Antoniego Dobrowolskiego. Zginął w czasie ataku na koszary znajdujące się przy ul. Leszno. Dzisiaj to zbieg ul. 1 Maja i Żeligowskiego, gdzie znajduje się Uniwersytet Medyczny. Przed laty stacjonował tam 40. Kowieński Pułk Piechoty. Potem koszary zajęli Niemcy. Podporucznika Antoniego Dobrowolskiego traktuje się jako pierwszą ofiarę w tradycji 28. Pułku Strzelców Kaniowskim.
Wielką aktywność wykazywała łódzka młodzież. Uczeń Towarzystwa „Uczelnia” Feliks Maurer z grupą kolegów uzbrojonych jedynie w szczeble z rozebranych drabinek gimnastycznych rozbroił niemieckiego żołnierza. Inną akcję gimnazjalistów rozbrajających dragonów niemieckich, tak wspominał absolwent „Uczelni”, Lucjan Nowosielski.
- Było nas pięciu. Bez słowa, wiedzeni jakimś pierwotnym instynktem, wyszliśmy z bramy i zanim Niemcy zorientowali się, co się dzieje, już ściągnęliśmy ich z koni. Błyskawicznie odebraliśmy im broń, szable, pasy - pisał po latach.
- Wszystko to odbyło się w milczeniu, bo ani my, ani Niemcy, którzy widać zupełnie osłupieli, nie wymówili ani słowa. Dopiero, kiedy było już po wszystkim, któryś z nas krzyknął: ...gehen Sie raus... nach Vaterland...! I Niemcy poszli piechotą nawet się nie oglądając za siebie.
Aktywne były kobiety łódzkie. Panie zrzeszone w Lidze Kobiet Pogotowia Wojennego organizowały punkty wydawania posiłków dla członków polskich organizacji paramilitarnych, m.in. przy ul. Przejazd 2. Działalność łódzkich kobiet wspierali także miejscowi restauratorzy, którzy - jak np. właściciel jadłodajni przy ul. Piotrkowskiej 83 Jan Pujdak - wydawali bezpłatne posiłki „peowiakom”.
Przyjmuje się, że rozbrojenie Niemców pochłonęło osiem ofiar po stronie Polskiej. Byli też ranni: Józefa Strycharska, robotnik Michał Karasiński i fryzjer Czesław Karpowski oraz nieznany szesnastoletni chłopiec. 11 listopada w Łodzi zginął jeden niemiecki żołnierz, a dwóch zostało rannych.
Łódź była drugim po Warszawie miejscem w Polsce, gdzie na taką skalę rozbrajano Niemców. Ważne jest też, że w tak ważnej chwili Polacy potrafili tu przezwyciężyć podziały i wzajemne niechęci. W Łodzi porozumienie z Niemcami podpisano zanim zrobili to w Warszawie Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski. Ważną osobą dla wydarzeń 11 listopada 1918 roku w Łodzi był pułkownik Albin Jasiński. To on zawarł porozumienie z Niemcami, na mocy którego opuszczając Łódź zostawili lekką broń maszynową. Rano, 12 listopada 1918 roku, Łódź była wolna. W mieście zaczęto tworzyć administrację, policję.
Wielu z łodzian, którzy w listopadzie 1918 rozbrajali Niemców, niedługo znów chwyciło za broń. Walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej, potem kampanii wrześniowej, część z nich zginęła w Katyniu. Jednym z bohaterów tamtych listopadowych dni jest Bolesław Fichna. To dziś niemal zapomniana postać, a w okresie międzywojennym należał do cenionych obywateli miasta Łodzi. Urodził się w tym mieście w 1891 roku. Jego ojciec był rzemieślnikiem budowlanym. Młody Bolek uczył się Gimnazjum Męskim przy ul. Mikołajewskiej (dziś ul. Sienkiewicza), któremu potem nadano imię Józefa Piłsudskiego.
Teraz to III LO im. T. Kościuszki. Bolesław Fichna należał do tych, którzy w 1905 roku organizowali w Łodzi strajk szkolny. Wstąpił do tzw. PET, czyli Związku Młodzieży Polskiej „Przyszłość”. Niedługo po tym został łódzkim przywódcą tej organizacji. Maturę zdał w 1911 roku. Należał do pierwszych sześciu absolwentów Gimnazjum Polskiego (I LO w Łodzi). Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej Bolesław Fichna znalazł się w Krakowie, gdzie zaczął studiować prawo. Pracę doktorską z prawa obronił w 1918 roku. Już w 1914 roku wstąpił do Legionów. Był żołnierzem Pierwszej Brygady, która 6 sierpnia 1914 roku wyruszyła z krakowskich Oleandrów pod wodzą Józefa Piłsudskiego. Potem Bolesław Fichna walczył w bitwie pod Krzywopłotami, gdzie został ciężko ranny. W 1916 roku, po rekonwalescencji, wrócił do Łodzi w mundurze oficera Legionów Polski. Po roku mianowano go komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej w Łodzi. Brał udział w rozbrajaniu Niemców 11 i 12 listopada 1918 roku. Gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka jako ochotnik wstąpił do wojska i walczył z bolszewikami. Do Łodzi powrócił w randze kapitana. Został działaczem Narodowej Partii Robotniczej.
- Był jednak zwolennikiem współpracy z ruchem ludowym i PPS-em - zaznacza Ryszard Iwanicki, kustosz z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, Oddział Radogoszcz. - W 1926 roku doprowadził do rozłamu w tej partii i utworzenia Narodowej Partii Robotniczej Lewicy.
W 1919 roku Bolesław Fichna został posłem Sejmu Ustawodawczego i brał udział w pracach Komisji Konstytucyjnej. W 1923 roku wybrano do Rady Miasta Łodzi. Do 1927 roku był jej przewodniczącym. Cały czas był czynnym adwokatem, miał w Łodzi swoją kancelarię. Ponownie został posłem w 1930 roku, z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego. W 1938 roku wybrano go senatorem RP. 30 sierpnia 1939 roku łodzianie usłyszeli jego płomienne przemówienie, w którym wzywał do walki z hitlerowcami. Niedługo po tym musiał opuścić Łódź. W 1940 roku razem z rodziną znalazł się w Warszawie. Tam działał w podziemiu niepodległościowym. Między innymi w Konwencie Organizacji Niepodległościowych i był jego reprezentantem w Społecznym Komitecie Antykomunistycznym. Po Powstaniu Warszawskim trafił do obozu w Dachau, a potem we Flossenbürgu. Zginął 22 kwietnia 1945 roku podczas ewakuacji obozu.
Innym bohaterem z tamtych lat jest Stefan Szletyński, jeden z twórców łódzkiego skautingu. Przyszedł na świat w 1893 roku w Radomiu, był więc tylko o dwa lata młodszy od Bolesława. Jego ojciec pracował na kolei, był zawiadowcą stacji. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku rodzina Szletyńskich przeprowadza się do Łodzi i zamieszkuje w kamienicy przy ul. Nawrot. Stefan miał młodszego o rok brata Jerzego, który jako pierwszy zaangażował się w działalność niepodległościową. Uczył się on w Prywatnym Gimnazjum Męskim Zgromadzenia Kupców w Łodzi, później w Gimnazjum J. Radwańskiego. Zostaje skautem. Obejmuje I drużynę skautową w Łodzi. Kiedy wybucha wojna, Jerzy Szletyński staje na czele około 30-osobowej grupy skautów, która zgłasza się do komendantury Wojsk Polskich, która ma siedzibę przy ul. Mikołajewskiej 44 w Łodzi. Łódzcy skauci stają się żołnierzami I Brygady. Jerzy Szletyński zostaje mianowany podoficerem i przybiera pseudonim „Młocki”.
16 listopada 1914 roku walczy w bitwie pod Krzywopłotami, w tej w której zostaje ranny Bolesław Fichna. W maju 1915 roku Jerzy Szletyński walczy pod Konarami. Zostaje ciężko ranny. Starszy sierżant Jerzy Szletyński umiera 25 maja. Ma 21 lat...
Stefan Szletyński przejmuje rolę młodszego brata. Angażuje się w działalność skautową i niepodległościową. W listopadzie 1918 roku Stefan Szletyński bierze udział w rozbrajaniu Niemców na ulicach Łodzi. Wstępuje do Armii Polskiej. Bierze udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Już jako rezerwista, w 1938 roku, zostaje mianowany na stopień porucznika. Kończy Szkołę Handlową Kupiectwa Łódzkiego. Wyjeżdża na studia politechniczne do Belgii. Kiedy wraca do Łodzi, pracuje jako nauczyciel w Gimnazjum Męskim Aleksego Zimowskiego. W 1929 roku kończy Państwowy Instytut Pedagogiczny w Warszawie. Następnie wyjeżdża do Nieszawy, gdzie wykłada w Państwowym Seminarium Nauczycielskim.
- Jednak cały czas jest związany z harcerstwem - zapewnia Ryszard Iwanicki. - Między innymi w latach dwudziestych jest komendantem Chorągwi Łódzkiej ZHP. Obejmuje też na pewien czas stanowisko podinspektora w Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Przed wybuchem drugiej wojny światowej zostaje internowany. Do dziś nie są znane okoliczności internowania Stefana Szletyńskiego. Trafił do obozu w Kozielsku, a potem do Katynia, gdzie został zamordowany.