No i po wyborach samorządowych. Kolejne, jeśli nie wydarzą się niespodziewane okoliczności, dopiero w 2023 roku. Ci którzy teraz wygrali, w gruncie rzeczy zapewnili sobie pięć lat spokojnego życia. Przegrani obeszli się smakiem, przeszła im koło nosa taka okazja. Chyba największy niedosyt maja jednak ci, którzy po czterech latach musieli opuścić fotel włodarza. Dla wielu powrót do świata poza urzędem może być dość trudną do zniesienia traumą. Ale i tak są w lepszej sytuacji niż przeciętny pracownik, który nagle traci, i to z nie swojej winy, robotę. On przeważnie zdany jest na siebie, a taki włodarz spokojnie może liczyć na kolegów. Oni zapewne mu pomogą. Ta prawidłowość to wspólny mianownik łączący zwalczające się na co dzień strony barykady samorządowo-partyjno-towarzyskiej.
W aglomeracji białostockiej druga tura zakończyła się remisem. Dwóch włodarzy obroniło swoje fotele, dwa inne skutecznie zaatakowały młode wilki. Tradycji zadość stało się w Łapach. Od 2002 roku, czyli od pierwszych bezpośrednich wyborów włodarzy, żaden burmistrz tego miasta nie rządził dwie kadencje. W 2002 wygrał Tadeusz Wróblewski, w 2006 roku Roman Czepe.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień