Miasto nie chce odśnieżać ścieżek rowerowych, a policja straszy mandatami za jazdę po jezdni. Mało tego. Rzecznik policjantów mówi, że nie ma znaczenia, czy ścieżka jest oblodzona czy nie. Rowerzysta ma z niej korzystać i koniec.
Wśród zainteresowanych takie stwierdzenie wywołuje złość. Bo na zdrowy rozum, skoro ścieżki nie są odśnieżane i jest na nich niebezpiecznie, to rowerzyści powinni mieć prawo korzystać z innych części drogi. Albo jezdni, albo chodnika. I policja nie powinna lepić za to mandatów.
Jest to też w interesie gminy. Bo uważam, że odśnieżanie ścieżek rowerowych byłoby stratą pieniędzy. W tym duchu wypowiedział się zresztą w piątek na naszych łamach wiceprezydent Rafał Rudnicki. Chociaż kilka lat temu, jeszcze jako radny opozycji, chciał by prezydent ścieżki odśnieżał.
No ale nie wchodźmy w politykę. Jeśli więc policja rowerzystom nie odpuści, to pozostaje zamontować przed kierownicą koszyk i wozić tam woreczek z solą. Jedziemy do pracy - sypiemy, wracamy - lód się już rozpuścił.
A tak serio, to z tej - zdawałoby się błahostki - może wyniknąć coś ciekawego. Gdyby ktoś pozwał miasto za zaniechanie utrzymania dróg, wiedzielibyśmy przynajmniej czy ścieżka to droga publiczna, czy nie.