Macierewicz powinien wyjaśnić Polakom, na czym polegają jego kontakty kremlowskie - mówi pisarz Tomasz Piątek, autor książki "Macierewicz i jego tajemnice".
Czemu właśnie Antoni Macierewicz? Dotychczas polityka obronna i bezpieczeństwo to nie była Pana bajka.
Nie dotychczas, ale do początku 2016 roku. Półtora roku temu zacząłem się intensywnie tym zajmować, choć faktycznie nie tyle Antonim Macierewiczem jako specjalistą od wojskowości, którym zresztą ewidentnie nie jest...
Akurat byłoby trudno znaleźć ministra obrony, który byłby takim specjalistą…
Jakiś kontakt z wojną miał kiedyś Radek Sikorski. Natomiast Macierewiczem zacząłem się zajmować jako politykiem, a przede wszystkim biznesmenem. Gdy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i ogłoszono, że ministrem ON będzie Antoni Macierewicz, zrozumiałem, że wszyscy stoimy przed czymś bardzo dziwnym. Podczas kampanii wyborczej PiS obiecywało, że ministrem ON nie będzie Macierewicz, tylko Gowin. Gowin sam mówił, że chce być tym ministrem. A gdy panią Szydło pytano, czy odda obronę narodową Macierewiczowi, dziwiła się publicznie, skąd taki pomysł. Ale po wyborach ta sama pani Szydło natychmiast ogłosiła, że ministrem ON będzie Macierewicz, bo Gowin sam z siebie ustąpił mu miejsca... Zadałem sobie pytanie, jak to możliwe, że Macierewicz - który ma tak ogromny elektorat negatywny, który według sondaży „cieszy się” tak znikomym zaufaniem i tak ogromną nieufnością Polaków - powraca jak bumerang? Gdy do władzy wraca prawica, on wraca razem z nią i zajmuje coraz wyższe stołki, choć pół Polski uważa go za człowieka niebezpiecznego lub wariata (tę ostatnią rolę on bardzo dobrze gra). Jak to się mówi: gdy nie wiemy, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Postanowiłem więc sprawdzić, kim jest Macierewicz od strony biznesowej. Zajrzałem na strony internetowe i sprawdziłem rejestry w sądzie gospodarczym. I dowiedziałem się, że przez co najmniej 30 lat bliskim współpracownikiem politycznym oraz biznesowym Antoniego Macierewicza był Robert Jerzy Luśnia, były płatny konfident SB.
A jeśli przyjąć, że Luśnia popełnił „błąd młodości”?
Robert Jerzy Luśnia był prowadzony przez oficera SB związanego z siatką GRU w Polsce (sowiecki, teraz rosyjski wywiad wojskowy). Za te „błędy młodości” pan Luśnia nigdy nie przeprosił. A kiedy rzecznik interesu publicznego wezwał go na przesłuchanie jako podejrzanego o kłamstwo lustracyjne, Luśnia szedł w zaparte. Np. kłamał wbrew grafologom. Co więcej, pan Luśnia do dziś wypowiada się w sposób korzystny dla Rosji i skrajnie antyukraiński. Jest publicznie wspierany przez Konrada Rękasa, wiceprzewodniczącego prokremlowskiej partii Zmiana (brała pieniądze od Rosjan, a jej szef Paweł Piskorski siedzi w areszcie ze względu na podejrzenie o szpiegostwo na rzecz Rosji i innych państw). Tak się składa, że z tym samym panem Rękasem bliskie kontakty polityczne utrzymywał też Antoni Macierewicz. W 2005 r. Macierewicz zrobił go swoim pełnomocnikiem w koalicji Ruch Patriotyczny... A to tylko czubek góry lodowej. Macierewicz ma więcej powiązań z Kremlem, GRU i z rosyjską mafią. Przede wszystkim - z wielkim gangsterem i finansistą Siemionem Mogilewiczem, który współpracuje zarówno z GRU, jak i z Putinem.
Te wszystkie, jak to Pan nazywa, powiązania opisuje Pan w swojej książce. Tylko czemu - skoro tyle tropów prowadzi w stronę GRU, skoro jest tam np. informacja, że niegdyś firma Antoniego Macierewicza dostawała bezprawnie pieniądze od Roberta Luśni - Antoni Macierewicz jakoś swobodnie funkcjonuje?
Na pewno nie powinien funkcjonować jako minister obrony narodowej. Niezależna komisja śledcza, prokuratura i służby specjalne powinny się zająć jego powiązaniami. Niestety, służby i prokuratura podlegają rządowi, którym kieruje PiS - a wiceprzewodniczącym tej partii jest Macierewicz. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro niezbyt go lubi, jednak raczej nie odważy się wystąpić przeciwko niemu.
Ale PiS nie zawsze rządziło…
To jest bardzo dobre pytanie. Dlaczego Platforma Obywatelska nie zajęła się tym wcześniej?
Tomasz Sekielski w programie „Teraz Ja” zwrócił uwagę, że pokazuje Pan pewien układ. Idąc tym śladem, można powiedzieć, że ktoś inny niż PiS mógłby go rozbić, ale tego nie zrobił?
Sam się nad tym zastanawiam. Pytanie dotyczy nie tylko Antoniego Macierewicza, ale i afery taśmowej z 2014 r. (o niej też piszę w książce). Ówczesny premier Donald Tusk powiedział, że scenariusz tej afery był pisany obcym alfabetem - domyślnie cyrylicą. Ale później tego wątku nie pociągnięto. Dlaczego? Nie mam odpowiedzi, mogę tylko snuć hipotezy, a z nimi należy być ostrożnym. W mojej książce są przede wszystkim fakty.
Oprócz podawania faktów obśmiewa Pan absurdalne czasem odpowiedzi, które padały, i komentuje je. Zanotowałem też dwa cytaty. Pierwszy: „w żaden bezpośredni sposób nie udało mi się potwierdzić, jakoby dał Luśni pieniądze na wykupienie udziałów, trafiłem jednak na tego typu operacje...”, drugi: „możliwa jest hipoteza…”. W tych miejscach nie pisze Pan jak było, tylko podaje hipotezy.
Tak, w książce jest kilka hipotez - ale, jak sam pan widzi, oddzielam je od faktów i wyraźnie nazywam hipotezami. A gdy o jakimś fakcie mówi mi tylko jedno źródło, wtedy też wyraźnie podkreślam, że informacja nie została potwierdzona. Aby było jasne, że ma ona wartość hipotezy, nie faktu. Nawet wtedy, gdy podał mi ją ktoś taki jak Włodzimierz Blajerski: zasłużony działacz podziemia, prokurator krajowy w stanie spoczynku, osoba rzetelna, której inne informacje udało mi się potwierdzić, a poza tym - katolik i człowiek prawicy. Jeśli ktoś taki oskarża Macierewicza, to na pewno nie z ideologicznej niechęci.
A piątkowa konferencja prasowa Nowoczesnej z Pana udziałem to ideologiczna niechęć czy merytoryczne argumenty?
Bardzo dobrze przygotowali tę konferencję.
Ale został Pan wciągnięty teraz w trybiki polityczne.
Nie, ponieważ umówiłem się z Nowoczesną, że konferencja dotyczy tylko sprawy Macierewicza. Stwierdziłem, że jeśli zaczną zagłębiać się w inne sprawy, to ja odchodzę i staję między dziennikarzami. Oczywiście, przed spotkaniem przeczytałem interpelacje skierowane do ministra obrony narodowej i innych ministrów, którzy powinni zainteresować się sprawą - one były bardzo rzeczowe. Ale nie popieram Nowoczesnej bardziej niż innych ugrupowań. Mam wiele zastrzeżeń do tej partii i jej kierownictwa, o których mówiłem np. u Elizy Michalik w Superstacji. Jednak gdy Nowoczesna, opierając się na mojej publikacji, prezentuje kilkanaście stron dobrze przygotowanych interpelacji, to w tej sprawie i tylko w tej sprawie ich popieram.
Jeździ Pan w mediach po ministrze obrony jak po łysej kobyle.
Nie, po prostu wyliczam fakty. Większość moich źródeł jest dostępna w internecie. Jakoś tak się stało, że dotąd nikt tych faktów nie złożył w całość.
Chce Pan doprowadzić do zdjęcia Antoniego Macierewicza ze stanowiska, wygumkowania go z polityki?
Antoni Macierewicz odgrywał znaczącą rolę w historii Polski. Wygumkować go nie można. Natomiast powinien albo ustąpić, albo wytłumaczyć wszystkim Polakom, na czym polega jego dziwna gra - to uwikłanie w kremlowskie kontakty. Niestety, on tego nie robi. On nawet nie kłamie, tylko wysyła innych ludzi, żeby kłamali za niego. To jest bardzo niepokojące. Nie występuje w tej sprawie osobiście, kryje się za plecami innych osób, np. wiceministra Dworczyka, który powiedział, że moja książka składa się z samych kłamstw i pomówień. Albo za plecami prokuratora wojskowego Waldemara Puławskiego. Do tego ostatniego trafiło doniesienie, w którym minister zarzuca mi przestępstwa o charakterze terrorystycznym.
Czyli tym razem, po wcześniejszych „tylko” zapowiedziach, pozew „wreszcie” jest!
Niestety, to nie pozew. Pozew byłby skierowany do sądu cywilnego. Wówczas sąd od razu zacząłby sprawdzać moje informacje i prześwietlać rosyjskie kontakty ministra. Tego Macierewicz raczej nie chce, skoro mnie nie pozwał. I pewnie nie będzie tego chciał, dopóki PiS nie podporządkuje sobie całkowicie sądów... Zamiast tego minister doniósł na mnie do prokuratury, zarzucając mi przestępstwa karane z artykułu 224 i 226 Kodeksu karnego. W doniesieniu wspomniany jest także artykuł 231a, mówiący o „zamachu” na funkcjonariusza publicznego. To nie ma żadnego związku z książką! Podobnie jak wspomniany art. 224, który mówi o próbie wpłynięcia na pracę funkcjonariusza publicznego poprzez groźbę lub przemoc. W książce nie ma żadnej groźby. Przemocy wobec pana Antoniego też nie mogłem stosować, bo choć wiele pytań do niego wysyłałem, to nigdy go fizycznie nie widziałem.
Tzn. próbował Pan uzyskać odpowiedzi na te wszystkie pytania?
Tak, i w odpowiedzi otrzymywałem kłamstwa.
Czyli cieszy się Pan na sprawę sądową, że będzie mógł o tym powiedzieć…
Obawiam się, że do niej nie dojdzie, a sprawa będzie wisieć w prokuraturze jak miecz nad moją głową i nad głowami innych dziennikarzy. Aby się bali, że gdy zajmą się Macierewiczem, to też ich może spotkać donos do prokuratora wojskowego i „terrorystyczne” zarzuty. Najwyraźniej pan minister, żeby osłaniać swoje kremlowskie powiązania, sięga po kremlowskie metody.
t.modzelewski@prasa.gda.pl