Tomasz Stańko: Poznań był zawsze dla mnie ważny
Tomasz Stańko, jeden największych współczesnych trębaczy jazzowych nie żyje. Wraz jego odejściem skończyła się pewna epoka. Muzyka wspomina Marek Zaradniak.
Tomasz Stańko, jeden największych współczesnych trębaczy jazzowych nie żyje. Wraz jego odejściem skończyła się pewna epoka. Jeśli ktoś z polskich muzyków jazzowych zrobił naprawdę światową karierę to był to właśnie Tomasz Stańko. Jeszcze w kwietniu miał znów zagrać w Poznaniu, z swym New York Quartet, ale ze względu na chorobę artysty odwołano całą trasę. I niestety już więcej w Poznaniu Tomasz Stańko nie zagra.
Był jazzmanem, ale przyznawał się do tego, że bliski był mu też rock. Występował w Poznaniu, ale i na festiwalu w Jarocinie,. Trzy lata temu zagrał w Auli UAM na koncercie z okazji 70-lecia „Głosu Wielkopolskiego”. W udzielonym mi wtedy wywiadzie powiedział:
"Szczerze mówiąc, im jestem starszy, tym się mniej śpieszę i chcę robić wszystko spokojniej. Odwrotnie, niż by się wydawało. Moje doświadczenie życiowe podpowiada mi, że wszystko trzeba robić w sposób odwrotny do takiego, często obecnego w człowieku, owczego pędu. Jak się ma przyśpieszyć tempo, to trzeba zwolnić. Jak się ma powoli i pewnie dojść do celu, to należy przyśpieszyć".
Poznań był dla Tomasza Stańki zawsze ważny. Swego czasu zapytałem go czy to tylko z powodu muzyki do wystawianego w Teatrze Nowym spektaklu „Roberto Zucco”. Zdecydowanie odpowiedział, że nie.
- Poznań ma dla mnie szczególne znaczenie. Mam wspomnienia z okresu młodości. Kiedyś mieszkałem w hotelu Bazar, który przypominał jakiś stary zamek. Do dziś pamiętam poszczególne elementy z pokoju. Stamtąd szło się w stronę dworca do jednego z klubów, gdzie dałem świetny koncert. Potem mieszkałem tam kiedy razem ze Stu Martinem przyjechałem na Warsztaty Jazzowe do Chodzieży a teraz Poznań to wspaniały klub Blue Note.
Ale Poznań dla Tomasza Stańki to także wspomnienia związane z Krzysztofem Komedą.
- Przede wszystkim Krzysztof był moim wielkim guru. Jako 20-letni chłopak trafiłem do najlepszego polskiego zespołu. Wcześniej grałem krótko z Michałem Urbaniakiem. Zetknąłem się z charyzmatycznym artystą. Obcowałem z nim. To było niezwykle cenne w mojej edukacji, w kształtowaniu się. Ukończyłem Konserwatorium Krakowskie, ale ukształtowała mnie pięcioletnia współpraca z Komedą. Miałem dobry start. Dawał mi całkowitą swobodę. Poznałem jedyną w swoim rodzaju estetykę. Dużo nagrywaliśmy do filmu i do teatru. Mieliśmy dalsze plany, ale śmierć Krzysztofa w 1967 roku pokrzyżowała je – mówił mi w jednym z wywiadów.
Tomasz Stańko był jazzmanem, ale bliski mu był także rock. W rozmowie przed występem na ubiegłorocznym festiwalu w Jarocinie mówił mi:
Rock to wspaniała muzyka. Od początku pamiętam w latach 60. początki ruchu hipisowskiego w Polsce. Bardzo mi się zawsze podobał image rocka. Zazdrościłem im tego, że oni mają tak fajnie to wszystko zrobione. Ja mało się interesowałem się rockiem, ale zawsze lubiłem takie zespoły jak Red Hot Chilli Peppers. Rzecz w tym, że nie siedzę w tym za bardzo. Ale jestem wielkim fanem Metalliki. Szczególnie piękne ballady są bardzo interesujące dla mnie pod względem kompozytorskim. Jestem dużym fanem rocka. W domu mam parę płyt. Starsze nagrania. Ale jak mówię, nie jestem jakimś wielkim znawcą, ale rock mi się podoba.
Tomasz Stańko nagrywał i koncertował z grupą SBB, z Anthimosem Aposrolistem i z Korą. Z Korą, która odeszła dzień przed nim.