Tomek Szczepanik: Z dzieciństwa pamiętam tradycję jedzenia na wigilii z jednej miski
Rozmowa z Tomkiem Szczepanikiem z grupy Pectus o świętach i nowej płycie zespołu "Kolędy przy kominie".
Najnowszy album nagraliście na góralską nutę.
Zgadza się. Chcieliśmy przybliżyć tradycję kolędowania w naszym rodzinnym domu. Genezą tej płyty stało się miejsce, z którego pochodzimy. Mała miejscowość w województwie małopolskim, położona niedaleko Nowego Sącza, Tarnowa, Rzeszowa czy Zakopanego. Wszelkie nuty folklorystyczne, związane z tymi regionami przenikały się w naszym domu od dziecka. Nie wyobrażałem sobie, żeby nie wpleść ich na nasz świąteczny album.
Czyli „Kolędy przy kominie” są dla Was swego rodzaju powrotem do przeszłości.
Szczególnie do naszego beztroskiego dzieciństwa. Tego starego, drewnianego domu, w którym spędzaliśmy święta. Mama na piecu gotowała potrawy wigilijne, a my kolędowaliśmy przy choince. Mieszkałem w tym domu do ósmej klasy szkoły podstawowej. Z rozrzewnieniem wspominamy tamto miejsce, które po latach postanowiliśmy odrestaurować.
Muzycznie?
Także. Dlatego ta płyta jest dla nas sentymentalnym powrotem do dzieciństwa.
Tytułowy komin jest właśnie symbolem tego wyjątkowego miejsca?
Dokładnie. Mama gotowała na nim pierogi czy kapustę. Pomagały jej babcia i ciocia. A z naszych ust rozbrzmiewały kolędy i pastorałki, charakterystyczne dla tego regionu.
Na płycie znalazła się zaledwie garstka utworów świątecznych, których jest całe mnóstwo.
Nagraliśmy te, które najczęściej śpiewało się w naszym domu. Te, których uczyli nas rodzice i te ulubione przez naszą, niestety, nieżyjącą już babcię. Niekoniecznie w szczególnie rozbudowanych aranżacjach.
Kiedyś nie mieliśmy do wyboru tylu instrumentów. Postanowiliśmy ograniczyć je do gitary, akordeonu, który był w naszym domu i przeszkadzajek. Kiedyś zastępowały je nam garnki mamy, talerze czy pudełka po świątecznych ozdobach (uśmiech). Zależało nam na tym, żeby utwory zabrzmiały prawdziwie.
Płytę wzbogacają dwie napisane przez Ciebie pastorałki.
Są to piosenki świąteczne, które wprowadzą mam nadzieję słuchaczy w nastrój Bożego Narodzenia. „Jedną z pierwszych gwiazd” napisałem jeszcze kilka lat temu w Rzeszowie. Z kolei „Kolęda przy kominie” jest swego rodzaju zwieńczeniem tego świątecznego klimatu. Opowiada właśnie o tym kominie, drewnianym domku na wzgórzu i otaczającym go płocie. To kwintesencja naszych rodzinnych wspomnień. Dziś mając własne rodziny i dzieci, także w ten sposób, chcemy przekazywać wyniesione z domu tradycje kolejnym pokoleniom.
Album ten nagraliście u siebie?
Dosłownie. Właśnie w tym remontowanym domu. Tam skonstruowaliśmy przenośne studio nagrań. Cały materiał zarejestrowaliśmy w zaledwie kilka dni i to live. Towarzyszył nam nasz przyjaciel Szymon Chyc - Magdzin z Zakopanego i ukochana kapela ludowa „Pogórzanie” z Jastrzębi.
Rozmawiamy między koncertami, które promują Wasz świąteczny krążek. Zawitacie do Rzeszowa, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło?
Rzeczywiście, jesteśmy aktualnie w trasie. Po informacje gdzie i kiedy wystąpimy zapraszamy na naszą stronę internetową bądź profil na facebooku. Póki co, w planach nie mamy Rzeszowa, ale nie ukrywam że z przyjemnością byśmy z wami pokolędowali. Czekamy tylko na zaproszenie (uśmiech).
Wróćmy do samych świąt. Jak wyglądała kolacja wigilijna w Waszym domu?
Zaczynaliśmy ją w miejscu, w którym mieszkaliśmy z mamą, tatą, ciocią i babcią ze strony ojca. Było dość tradycyjnie. A więc obowiązkowo dwanaście potraw, dzielenie się opłatkiem. Później jechaliśmy do rodziców mamy i tam już wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
W jej rodzinnym domu zachowała się tradycja jedzenia z jednej misy. Do niej trafiały poszczególne potrawy, każdy dostawał swoją łyżkę i tak objadaliśmy się wigilijnymi smakołykami. Piękny to symbol wspólnej bliskości i biesiadowania. Zawsze mieliśmy ze sobą gitary i akordeon. Kolędowaliśmy do późnych godzin, a następnie całą rodzinną trupą szliśmy na Pasterkę.
A jak to jest teraz? Zjeżdżacie się wszyscy w to magiczne miejsce z dzieciństwa?
Niestety, nie. W związku z tym, że każdy z nas ma już własną rodzinę, co roku za przygotowania do świąt i ich zorganizowanie odpowiada któryś z braci. I to właśnie do niego zjeżdża się nasza liczna rodzina. Oczywiście, każdy z nas przywozi ze sobą jakąś potrawę, prezenty. Tradycyjnie już wspólnie zajmujemy się ubieraniem drzewka.
Na kogo padło w tym roku?
Na Marka, który jest w naszym zespole perkusistą.
Będziecie jeść z jednej miski?
Ta tradycja już się nie zachowała, ale nie ukrywam, że za nią tęsknię. Na pewno znajdzie się na wigilijnym stole jedno puste nakrycie, symbolizujące obecność naszego dziadka ze strony mamy, którego tym razem, niestety, nie uda nam się odwiedzić podczas świąt. Ale na pewno będziemy na łączach telefonicznych. Jak zwykle, będzie zabawnie i wesoło, czyli tak zwany świąteczny ruch energetyczny... Krzątanina między kuchnią a stołem, dzieciaki będą odpakowywać prezenty. Najważniejsze jednak, że będziemy razem.
Prezentem dla Waszych fanów jest właśnie nowa płyta. A Wy co chcielibyście znaleźć pod choinką?
Podarki materialne są najmniej istotne. Oczywiście, że miło jest dostać jakiś drobiazg, ale to nie jest najważniejsze. Boże Narodzenie to czas wesoły, ale i skłaniający do refleksji. Zawsze w tym czasie analizujemy miniony rok, który był dla nas bardzo udany. Życzyłbym sobie, bliskim, zespołowi i czytelnikom przede wszystkim zdrowia. Resztę można wypracować.
Zdrowie jest pięknym prezentem, nie tylko od święta. Na pewno jest jednak coś, o czym skrycie marzysz.
No dobrze (uśmiech). Od lat marzy mi się czerwony sweter z reniferem, ale jakoś do tej pory nikt mnie nim nie obdarował. Chyba nie zasłużyłem (uśmiech). Może Mikołaj mnie słyszy i w tym roku moje pragnienie się spełni.
Jeśli słyszy Cię żona, podejrzewam, że da się to załatwić.
Żona mnie słyszy, ale... nie szydełkuje (śmiech).
Gdzie przywitacie nowy rok?
Zapraszamy wszystkich do wspólnej zabawy podczas największej imprezy sylwestrowej w kraju, w której wraz z innymi wspaniałymi artystami weźmiemy udział i my. To sylwester z telewizyjną Dwójką w zimowej stolicy Polski, czyli w Zakopanem.
Zdradzisz nam swoje postanowienie noworoczne?
Myślę, że każdy z nas powinien dobierać je niemal szyte na miarę, żeby móc w nim wytrwać.
Osobiście od kilku lat mam to samo. Nie zmieniać się od czasu, kiedy w zespole gram z braćmi. To wielkie szczęście dla całej naszej czwórki, mieć możliwość tworzenia unikatowego teamu na polskiej scenie muzycznej.
Dzięki temu, że pracujemy razem i łączą nas więzy krwi, spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Czasami wywołuje to pewne stresogenne sytuacje. One są po prostu nieuniknione. Dlatego życzę nam, żebyśmy się nie kłócili, chyba że twórczo (uśmiech). Niech ten nadchodzący rok pozwoli nam na kontynuowanie wspólnej, rodzinnej pasji i przyniesie nowe pomysły zespołowi, które zaowocują nowym materiałem. Zresztą już nad nim pracujemy i mogę nawet zdradzić, że tuż po nowym roku zaprezentujemy fanom nową piosenkę wraz z teledyskiem. Póki co, zachęcam do wspólnego śpiewania kolęd razem z Pectusem. A Czytelnikom Nowin życzę oczywiście ciepłych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia!