"Gdzie słyszysz śpiew - tam wchodź, tam dobre serca mają. Źli ludzie - wierzaj mi - Ci nigdy nie śpiewają" - pisał Johann Wolfgang Goethe.
Mówi się, że muzyka łączy pokolenia. Należy również dodać, że w obecnej sytuacji pozwala przetrwać niejednej osobie i rodzinie. Przykład? Szczecinianki, mama i dwie córki, wygrały konkurs na piosenkę antywirusową. To dowód na to, że przymusowe siedzenie w domu może mieć pozytywne efekty, a kreatywność wcale nie zapada w stan hibernacji z powodu domowego szlabanu.
„Dziewczyny Sęczawiny”, tak nazwały się jedenastoletnia Amelia, grająca na flecie poprzecznym, ośmiolatka Alicja, grająca na trąbce oraz Patrycja, czyli mama - gitarzystka. To przedstawicielki szczecińskiego zespołu zgłoszonego do konkursu ogłoszonego przez pisarza Pawła Beręsewicza. Napisał on słowa do piosenki antywirusowej „Łups w wirusa”. Zadaniem uczestników konkursu było skomponowanie melodii, a także wykonanie i nagranie utworu.
O muzycznej formie spędzania czasu opowiada również dr hab. Anna Tarnowska, kierownik Katedry Dyrygentury w ramach Kolegium Sztuk Muzycznych oraz dyrektorka Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Tadeusza Szeligowskiego w Szczecinie oraz Jakub Kasperski, muzykolog i nauczyciel akademicki, autor popularnonaukowej „Historii muzyki popularnej”. Od wielu lat współpracuje z Filharmonią Poznańską, a także z poznańskim środowiskiem kompozytorskim.
Dawno, dawno temu
Muzyka była obecna na świecie od zawsze. Towarzyszy człowiekowi w każdej chwili. Poszukajmy początków. W Biblii możemy znaleźć wzmiankę o Jubalu, który określony został jako ojciec wszystkich tych, którzy grają na „cytrach i organach”. Według mitologii rzymskiej pierwszym muzykiem był Merkury, który ze skorupy wyschniętego żółwia zrobił lirę.
W czasach prehistorycznych grano na tym co było pod ręką: na muszlach i piszczałkach wykonanych z kości. Muzykę zaczęto zapisywać w starożytnej Mezopotamii, Egipcie i Grecji. Prawdopodobnie za najstarszy wiernie odtworzony współcześnie utwór muzyczny uważany jest Hymn do Nikkal, którego zapis datowany jest na 1400 rok p.n.e. Odnaleziono go w połowie XX wieku w Ugarit na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Pierwszy kompletny utwór muzyczny, który zachował się do naszych czasów, datowany jest na IX wiek.
Czytaj też: Koronawirus: Jak rozmawiać z dziećmi w sytuacjach kryzysowych?
- Pierwsze, co z pewnością przychodzi nam na myśl, jeżeli mówimy o tradycjach rodzinnego, czyli domowego muzykowania w Polsce w aspekcie historycznym, jest Śpiewnik Domowy Stanisława Moniuszki. Cytując innego polskiego kompozytora, historyka muzyki, Witolda Rudzińskiego „Moniuszce przyświecała wyższa idea w tworzeniu polskich pieśni narodowych, które miały zająć ważne miejsce w życiu codziennym Polaków”. Miały one „usunąć na bok importowaną tandetę”. Pieśni z towarzyszeniem fortepianu były przeznaczone do codziennego domowego śpiewania. Każda z nich odpowiada różnym nastrojom, emocjom i potrzebom duchowym. Współcześnie rodzinne, domowe muzykowanie związane jest najczęściej z kultywowaniem obyczajów, kontynuowaniem tradycji obchodzenia świąt. Pieśni okolicznościowe są chętniej wykonywane wspólnie, również przez rodziny w szerszym tego słowa znaczeniu np. rodziny chóralne - mówi dr hab. Anna Tarnowska.
Muzykolog Jakub Kasperski dodaje: - Wspólne muzykowanie przy fortepianie, pianinie, gra na cztery ręce, była domeną przede wszystkim tzw. „dobrych”, zamożnych domów mieszczańskich. Ta tradycja sięga głównie wieku XIX, choć była obecna też wcześniej i nadal funkcjonowała w wielu rodzinach do końca XX w. W wieku XIX dochodzi do zderzenia się dwóch fenomenów: gwałtownej urbanizacji i tworzenia się nowych klas społecznych - burżuazji i klasy średniej, a także mody na muzykę salonową, i co za tym idzie rozwój przemysłu fortepianowego - tłumaczy. Przed wybuchem I wojny światowej w samej tylko Kongresówce działało aż 20 fabryk fortepianów, a po koniec lat 20. XX w. w całej II RP już tylko niespełna 10. Fortepian, w mniejszym stopniu pianino, był meblem symbolem, zarówno statusu społecznego jak i przynależności do konkretnego kręgu kulturowego.
A współcześnie? Patrycja Sęczawa (mama i autorka zwycięskiej piosenki antywirusowej) opowiada, że dla niej tradycja to podstawa, dlatego też stara się ją kultywować.
- Też zbieramy się całą rodziną i każdy siada do instrumentu. Taką chwilą, gdy jesteśmy obecni wszyscy są święta Bożego Narodzenia. Mąż chwyta za gitarę, ja siadam do pianina, córki: Amelia bierze flet, Alicja trąbkę, babcie i dziadkowie otrzymują przeszkadzajki i śpiewamy kolędy na całe gardło.
Moda na muzykowanie
W ostatnim czasie w sieci pojawia się wiele filmików, w których całe rodziny wspólnie grają i śpiewają. Przesłania są różne. Obecnie, gdy borykamy się z koronawirusem, wiele rodzin walczy ze stresem właśnie poprzez muzykę.
- Obecnie, w sytuacji pandemii, widzimy jak w Hiszpanii, we Włoszech, a nawet w chińskim Wuhan, ludzie wychodzą na balkony, tarasy, do okien i wspólnie muzykują. Wielu internautów natomiast pozytywnie zaraża się w interencie wiralami czy wyzwaniami muzycznymi na wspólne wykonanie lub stworzenie utworu, np. występ Martyny Wojciechowskiej i Przemka Kossakowskiego z rodziną. Jest to niezwykle optymistyczne zjawisko w tych dramatycznych czasach.
Tym bardziej, że psycholodzy, badający głównie współczesnego człowieka Zachodu, zwracają uwagę, iż prymarnie przede wszystkim czerpie on przyjemność ze słuchania, percepcji muzyki, dopiero w dalszym szeregu znajduje się jej wykonywanie. Badacze kultur pierwotnych, tacy jak etnolodzy, czy etnomuzykolodzy wskazują natomiast, że dominującą funkcją muzyki w tych pierwszych społecznościach jest jej wspólne uprawianie. Podobne obserwacje mają historycy. Wracamy więc do naszych kulturowych pierwocin - mówi Jakub Kasperski.
Czytaj też: Wykluczonych cyfrowo samotność dotyka bardziej w czasie pandemii
- Najbardziej znane medialnie muzykujące rodziny to np. Steczkowscy, Pospieszalscy czy Trebunie - Tutki (ta ostatnia to muzykująca od pokoleń rodzina z Białego Dunajca). Początkowo byli kapelą ludową, aby stać się zespołem koncertującym na największych festiwalach muzyki świata w Europie. Ale oprócz tych rozsławionych medialnie rodzin mnóstwo jest takich, które radują się wspólny graniem i śpiewaniem w domowym zaciszu lub na lokalnych scenach. Najczęściej dzieje się tak, kiedy rodzice lub choćby jedno z nich jest zawodowym muzykiem lub gra na instrumencie jako hobby albo śpiewają w chórach i wówczas dzieci często też rozpoczynają naukę gry na instrumencie. W pewnym momencie czerpią ogromną satysfakcję z tego, że mogą razem zacząć muzykować, grać i śpiewać - dodaje dr hab. Anna Tarnowska.
Muzyką w stres
Nie na darmo mówi się że muzyka łagodzi obyczaje i kojąco wpływa na nasze nerwy. Na każdego wpływać będą inne dźwięki. Jedni odprężą się przy cichej, delikatnej melodii, inni muszę posłuchać głośnej, szybkiej piosenki, aby stres odszedł w zapomnienie. Muzyka wpływa korzystnie na pracę mózgu. Wystarczy włączyć ulubioną płytę i słuchać jej kilka minut dziennie, a zachowamy komfort psychiczny.
- W obecnej sytuacji, jest to świetny sposób na zabicie czasu, na odreagowanie stresu związanego z negatywnymi informacjami płynącymi z mass mediów, ale także, od strony czysto psychologicznej, sposób na rozwiązywanie napięć i konfliktów wytwarzających się między członkami rodziny, zamkniętymi na małej powierzchni. Praca nad jasno wyznaczonym wspólnym dziełem artystycznym prowadzi do spełnienia i zadowolenia - opowiada Kasperski.
Pani Patrycja dodaje: - Dla nas to podstawa. Muzykowanie wywołuje emocje, uśmiech, często jest receptą na czarnowidztwo i zły humor, oczyszcza atmosferę i scala rodzinę.
Muzyka łączy pokolenia
Kiedyś każda osoba z wyższych sfer potrafiła na jakimś instrumencie. Jeżeli nie posiadała talentu, zdobyła chociaż podstawową wiedzę na temat nut i gam. Dziś jest inaczej. Umiejętność gry nie jest obowiązkowa, ale należy mieć podstawy wiedzy. Znajomość dźwięków i dziedziczenie wykształcenia muzycznego nie jest już normą. Niejednokrotnie osoby niezwiązane z muzyką odnajdują w sobie miłość do nut. Na przykład Pani Patrycja - muzyka w jej rodzinie była zawsze obecna, ale ani babcie, ani mamy nie były wykształconymi muzykami. Jednak od zawsze śpiewane były kołysanki. Jej babcia Władzia też śpiewała przez jakiś czas w chórze i nuciła małej dziewczynce różne melodie ludowe. Trafiając w życiu na ludzi zajmujących się muzyką, zakochała się w niej i tak potoczyła się droga z edukacją muzyczną.
Pani doktor również podkreśla rolę kołysanek i śpiewania rodziców dzieciom od najmłodszych lat. - Jeżeli dziecko dorasta w takim rozśpiewanym domu, przeradza się to zwykle w zwyczaj wspólnego późniejszego śpiewania, czy to podczas wspólnych zabaw, czy też podczas świąt, kolędowania, wspólnych wyjazdów na wycieczki podczas jazdy samochodem. To zarówno sposób na doskonałą zabawę przez wszystkich członków rodziny, spędzanie wolnego czasu, jak również daje poczucie jedności, dodaje mnóstwo pozytywnej energii, poczucia siły w grupie rodzinnej. Poprzez śpiewanie dotleniamy cały organizm. Śpiew to czynność psychofizyczna, dzięki której pobudzamy nasze ciało, różne narządy wewnętrzne. Dzięki temu poprawia nam się samopoczucie, zwiększa się dawka endorfin - podkreśla dr Tarnowska.