Tragedia w Białymstoku: dlaczego samobójca zabija swoich bliskich? Rozmowa z psychologiem, Małgorzatą Podsiadło-Dyczko
Wczoraj, 31 sierpnia, w wybuchu domu przy ulicy Kasztanowej w Białymstoku zginęły cztery osoby, w tym dziecko. Eksplozję spowodował mężczyzna, który sam zginął. Policja potwierdza: To było rozszerzone samobójstwo. Co to znaczy? Dlaczego ktoś decyduje się na samobójstwo, a wcześniej na zbrodnię? Dlaczego morduje najbliższych? Zapytaliśmy o to psychologa Małgorzatę Podsiadło-Dyczko, opiniującą na zlecenie sądów, prokuratury, psycholog w Szpitalu Powiatowym w Zawierciu.
Tragedia w Białymstoku była tzw. samobójstwem rozszerzonym. Czy to w ogóle trafne określenie? Przecież najpierw ten późniejszy samobójca morduje najbliższe sobie osoby?
Już w XIX zaczęto używać tego terminu, choć w rzeczywistości jest to zabójstwo z samobójstwem sprawcy. Myślę, że nie jest to do końca trafne określenie, ale funkcjonuje w terminologii dla określenia niezwykle tragicznych sytuacji, gdy ojciec lub matka, zabijając całą rodzinę, a potem siebie. Warto podkreślić, że samobójstwo dotyczy targnięcia się na swoje życie, a tu sprawa dotyczy także zabójstwa ofiar.
[polecane]20669351[/polecane]
Dlaczego sprawca zabija innych, a nie tylko siebie?
Trzeba się odnieść do motywacji sprawców, a te są bardzo różnorodne. U źródła mogą mogą być problemy finansowe, wielkie kredyty, problemy zdrowotne, szeroko rozumiane trudności materialno - bytowe, a także przemoc istniejąca w rodzinie ( ta rodzina z Białegostoku miała założoną "niebieską kartę", a zatem akty przemocy fizycznej, psychicznej lub ekonomicznej musiały mieć z dużym prawdopodobieństwem wobec bliskich wcześniej miejsce). Zdarzają się sprawcy, których cechuje niska odporność na stres. U niektórych mogą występować zaburzenia psychotyczne, omamy, halucynacje głosowe, słuchowe. Mogą słyszeć głosy, nakazy, treści nakazujące im dokonać zbrodni. Literatura podaje, że cześć sprawców to osoby, które leczone były psychiatrycznie, ale doznało nawracających zaburzeń depresyjnych.
Znalazłam przypadek, w którym sprawca, chory na raka ojciec niepełnosprawnej córki, zabija ją, bo boi się, że gdy on umrze, a wcześniej zmarła matka, dziewczynka nie poradzi sobie, będzie cierpiała, trafi do zakładu opiekuńczego.
Prawdopodobnie kierowała nim motywacja związana z ochroną najbliższej mu osoby przed cierpieniem. Samobójca-zabójca nie widzi innego wyjścia z sytuacji, uznaje że jego czyn będzie usprawiedliwiony. Poniekąd można pokusić się o stwierdzenie, że "zabija z miłości". Warto zauważyć, że w przypadku samobójstw rozszerzonych, jeśli ich podłożem nie jest zemsta, przemoc, sprawcy starają się, by śmierć bliskich była jak najmniej bolesna, sprawca nie ukrywa ciał, wybiera jedną metodę pozbawienia życia bliskich, domowników. Matki np. często używają leków lub trucizn, by zabić dzieci.
Z relacji ocalałych z takich tragedii wynika, że czasem matka tuż przed dokonaniem czynu mówi: że chce zabrać dzieci ze sobą do nieba, że tam będą razem, będą bezpieczni.
Literatura przedmiotu wskazuje, że matka zabójczyni-samobójczyni uznaje, że ma prawo decydować o śmierci dzieci, bo je urodziła, a zabijając chroni je. I tu także mówimy o motywacji, u której u podłoża leży potrzeba ochrony przed cierpieniem.
Samobójcy zwykle dokonują kilku prób, przygotowują się do odejścia dają znaki otoczeniu. Czy tak samo jest w przypadku samobójców-zabójców? Czy są to działania pod wpływem impulsu?
Nie można wykluczyć działań impulsywnych wywołanych przez konkretną sytuację ekstremalną, trudną jaka miała miejsce w domu, czy życiu sprawcy. Najczęściej jednak do takiego czynu sprawca przygotowuje się, planuje. W Białymstoku wybuch gazu miał prawdopodobnie zatuszować zbrodnię. Raczej sprawca nie wpadł na tę myśl w ostatniej chwili. Z tego, co wiemy ofiary miały rany zadane nożem, co może wskazywać, że w tym przypadku chciał zadać najbliższym cierpienie. Zdarzają się takie przypadki, że "samobójstwo rozszerzone" obejmuje także pozbawienie życia domowych zwierząt. Samobójca chce wszystkich zabrać ze sobą.
Tego typu wypadków jest na szczęście niewiele. Polska jest jednak liderem jeśli chodzi o samobójstwa i próby samobójcze szczególnie wśród młodych ludzi. Czemu?
Młodzi ludzie, z którymi mam kontakt, których terapię prowadzę to często osoby mało wytrzymałe, z niską odpornością na stres i sytuacje trudne, z niskim poczuciem własnej wartości. Często też u podłoża występowania myśli suicydalnych (samobójczych) są zaburzenia psychotyczne. Osoby te słyszą głosy, nakazy zrobienia krzywdy sobie lub komuś bliskiemu. Na uwagę zasłuchuje fakt, że osoby, które chcą dokonać samobójstwa lub zabójstwa-samobójstwa mają zawężony stan świadomości, nie widzą możliwości, wręcz odrzucają inną formę rozwiązania swoich problemów. Wybierają strategię radzenia sobie, która ma charakter ucieczkowy, by przestać czuć, myśleć o tym co go trapi - uwolnić się.
Niestety w Polsce opieka psychologiczna jest stanowczo niewystarczająca, system wychwytywania osób, które znajdują się w kryzysie, z podwyższonym czynnikiem ryzyka "s", jest na bardzo słabym poziomie.
Jest za mało specjalistów, za mało ośrodków. W szpitalu, w którym pracuję, w czasie badania psychologicznego też staram się ocenić stan psychiczny pacjenta, który jest poddawany diagnozie/ konsultacji. Często w wywiadzie pacjenci ujawniają myśli i tendencje suicydalne i rezygnacyjne. Często są to pacjenci, którzy z uwagi na trudność w radzeniu sobie z sytuacją trudną rozważają, by targnąć się na swoje życie. Wtedy natychmiast obejmujemy taką osobę opieką i wsparciem psychologicznym lub też kierujemy na konsultację psychiatryczną. Ale to pacjenci szpitalni. Nie zidentyfikujemy osób z problemami jeśli nie trafią do nas, a jak wspomniałam dostęp do specjalistów jest bardzo utrudniony, dla wielu wizyta u psychiatry, czy psychologa to wciąż powód do wstydu. Ponadto kolejki do psychologów w poradniach psychologiczno - pedagogicznych, które zajmują się wsparciem i pomocom dla dzieci i młodzieży są bardzo odległe. Problematyka samobójstw i prób samobójczych wśród młodych osób jest też stanowczo za mało nagłaśniana i w mojej ocenie zasadnym by było pochylić się nad nią w szerszym aspekcie.