1945. Mija 75. rocznica śmierci twórcy organizacji „Uprawa - „Tarcza” Leona Krzeczunowicza, dla którego udział w konspiracji stanowił realizację misji dziejowej odchodzącej warstwy ziemiańskiej
Polskie Państwo Podziemne powstało dzięki poświęceniu szeregu osób, często nieznanych i niedocenianych.
„Orlę Lwowskie”
Leon Krzeczunowicz urodził się 7 września 1901 r. Był starszym synem Waleriana Krzeczunowicza, właściciela majątku Jaryczów, i Ilony, wywodzącej się z węgierskiej rodziny szlacheckiej Fricke de Sövenyhaza. Dzieciństwo spędził w rodzinnym dworze w Jaryczowie koło Lwowa. Naukę, o której wysoki poziom dbali jego rodzice, przerwały zmagania między Polakami a Ukraińcami o Lwów w 1918 r. W tym momencie rozpoczęła się wojskowa karta w jego życiorysie. Jako jedno z „Orląt Lwowskich” siedemnastoletni Krzeczunowicz został żołnierzem organizowanego w Krakowie 8. pułku ułanów. Brał krótko udział w walkach na Wołyniu przeciwko armii bolszewickiej. Podczas bitwy pod Maniewiczami, 20 stycznia 1919 r., został poważnie ranny w lewe ramię. Na skutek odniesionej rany został zwolniony ze służby, co pozwoliło mu kontynuować naukę.
Uczęszczał do Gimnazjum Petelenza we Lwowie, gdzie zdał tak zwaną „maturę wojenną”, a następnie dostał się na Wyższe Kursy Ziemiańskie Stefana Turnaua. Po ukończeniu kursu rozpoczął pracę w rodzinnym majątku Jaryczów. Doceniony przez mieszkańców gminy za swą aktywność społeczną został wybrany, tuż przed wybuchem II wojny światowej, na wójta. Ponadto należał do Związku Ziemian, a od 5 marca 1938 r. był jednym z trzech wiceprezesów Wschodnio-Małopolskiego Związku Ziemian we Lwowie.
Konspirator i gospodarz
Początek II wojny światowej zamyka ten okres w życiu Leona Krzeczunowicza. Wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej na wschodnie tereny Rzeczpospolitej rozpoczął działania w podziemiu niepodległościowym. Uciekł wraz z rodziną spod okupacji sowieckiej, dzięki czemu uratował życie. Tylko wstawiennictwo mieszkańców Jaryczowa, jak twierdził jego biograf Michał Żółtowski, uchroniło go przed pewną śmiercią z rąk czerwonoarmistów. Przekroczywszy linię demarkacyjną na Sanie osiadł na krótko w Biezdziedzach na Podkarpaciu, w majątku rodziny Romerów. Już tam rozpoczął współpracę z tworzącym się ZWZ, dopomagając w przerzutach oficerów WP na Węgry. Zagrożony dekonspiracją został zmuszony do opuszczenia Biezdziec. Udał się do Krakowa i w 1941 r. objął w zarząd dobra Stanisława Reya w Sieciechowicach w powiecie miechowskim. Obciążony kontyngentami i spłatami długu utrzymywał w Sieciechowicach uciekinierów z całej Polski oraz rodzinę żydowską. Dom Wandy i Leona Krzeczunowiczów był otwarty dla różnych osób doświadczonych przez wojnę - począwszy od wojskowych, skończywszy na sierotach.
Najprawdopodobniej „Roland” stał się kolejną ofiarą „wsypy” w krakowskim środowisku konspiracyjnym z lata 1944 r.
W Sieciechowicach rozpoczął konspiracyjną misję organizowania „Tarczy”-„Uprawy”-„Opieki”, paramilitarnej organizacji ziemiańskiej. Pozostając w kontakcie z Karolem Tarnowskim z Chorzelowa, byłym prezesem Zachodnio-Małopolskiego Związku Ziemian w Krakowie rozwiązanego przez władze niemieckie w 1940 r., opracował za zgodą płk. Tadeusza „Bora” Komorowskiego, ówczesnego komendanta Okręgu Krakowskiego ZWZ, strukturę organizacyjną zrzeszenia ziemian. Opierał się na członkach byłego Związku Ziemian, a zadania które postawiono przed środowiskiem ziemiańskim były sprecyzowane: pomoc w organizacji kwatermistrzostwa, utrzymaniu oddziałów partyzanckich poprzez stworzenie sieci łączności, transportu, szpitali, magazynów broni i przygotowania zapasów żywności.
Krzeczunowicz został mianowany szefem organizacji w Okręgu Krakowskim ZWZ i działał pod pseudonimami „Roland”, „Ekspress” oraz „S1”. Podlegały mu wszystkie zrzeszone w organizacji majątki ziemskie między Sanem a nową (od 1939 r.) granicą III Rzeszy. Po inwazji Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. zasięg terytorialny jego zwierzchnictwa objął również jego rodzinne strony: byłe województwa lwowskie i tarnopolskie.
Potrafił też dzięki swemu obyciu w środowisku sprawnie działać i mobilizować do wysiłku wielu posiadaczy ziemskich, choć nie udało mu się zaangażować wszystkich. Podkreślał w liście do Karola Tarnowskiego pisząc o swoich znajomych: Jeżeliśmy (ziemianie Małop.[olski] Wsch.[odniej]) stracili niemal bezpowrotnie majątki, nie mamy zamiaru tracić niezłej opinii, na jakąś my sobie tutaj zarobili. Zależało mu na aktywności wszystkich, szczególnie jego krajan z Lwowskiego. Być może Niemcy nie orientowali się w jego roli w środowisku ziemiańskim, pomimo tego, że bardzo dokładnie inwigilowali tę grupę społeczną. Te wszystkie aspekty pozwoliły Krzeczunowiczowi bezpiecznie funkcjonować w konspiracji przez ponad trzy lata, prowadząc działalność koordynującą oraz wywiadowczą. W trakcie pracy konspiracyjnej wykazał się nie tylko poświęceniem, ale też zdolnościami organizacyjnymi i autorytetem. Z rozkazu Komendanta Głównego Armii Krajowej został awansowany 3 maja 1944 r. do stopnia porucznika.
Śmierć „Rolanda”
Pomimo głębokiej konspiracji „Tarczy”-„Uprawy” Leon Krzeczunowicz został rozpracowany przez krakowskie Gestapo. Aresztowano go w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1944 r., na rogatkach Krakowa na drodze Kraków-Warszawa, kiedy jechał do Sieciechowic. Najprawdopodobniej „Roland” stał się kolejną ofiarą „wsypy” w krakowskim środowisku konspiracyjnym z lata 1944 r. Do 6 sierpnia był przetrzymywany w areszcie Gestapo na ulicy Pomorskiej 2 w Krakowie, gdzie pozostawił po sobie ślad w postaci wyrytego na ścianie swojego nazwiska. Następnie do połowy grudnia 1944 r. przebywał w więzieniu Montelupich w Krakowie. Niewątpliwie był wielokrotnie przesłuchiwany i, jak relacjonowała żona Wanda Krzeczunowicz, torturowany.
Od momentu zatrzymania „Rolanda” przez Gestapo rozpoczęły się usilne starania polskich konspiratorów o odkupienie albo odbicie uwięzionego. Dnia 6 sierpnia po południu - wspominał Krzysztof Morstin z Raciborska - byłem na zebraniu kilku członków „Uprawy”/„Tarczy”, które odbywało się w mieszkaniu pani Marii z Czechów Tarnowskiej przy ul. Widok na Podgórzu. Radziliśmy nad możliwością uwolnienia Krzeczunowicza, który był osadzony w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Intensywnie szukano kontaktu z wiarygodnymi Niemcami w celu wykupienia więźnia, co również potwierdza w swojej relacji Maria Tarnowska: O Leona i pułkownika Godlewskiego starał się bardzo mjr Kwiatkowski [...]. Wiem jaką drogą próbował trafić do nieubłaganego szefa Gestapo [...]. Uzyskał wysłanie do Gross Rosen.
Niestety, Niemcy nie dopuścili do realizacji tego zamiaru, ponieważ znali wartość więźnia.
Pomimo licznych składek w środowisku na rzecz uwolnienia Krzeczunowicza, w połowie grudnia 1944 r. został przewieziony do obozu w Gross-Rosen (nr obozowy 89300). Tak ostatnie chwile z mężem wspominała Wanda Krzeczunowicz: Ostatni raz widziałam go 13-go grudnia, wyjątkowo długo, bo właśnie był nalot na Kraków i spędzono nas do piwnic. Dzięki temu mogliśmy dosyć swobodnie rozmawiać, bo żołnierz, który miał nas pilnować, wydaje się umyślnie (niech mu to Pan Bóg wynagrodzi) zostawił nas samych i tylko stał za zamkniętymi drzwiami, daleko od nas.
Od stycznia 1945 r. Leon Krzeczunowicz znajdował się w KL Dora w Turyngii. Tam urywa się ślad. Polski Czerwony Krzyż po trzech latach od zakończenia wojny był w stanie wydać tylko enigmatyczny komunikat: zawiadamiamy, że w ewidencji strat wojennych prowadzonej przez Biuro Informacyjne Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie figuruje: Krzeczunowicz Leon ur. 7. IX. 1901 r., który przebywał w obozie konc.[entarcyjnym] Dora nr. 112328, gdzie zmarł dnia 19 marca 1945 r. Łączymy wyrazy szczerego współczucia. Wiadomość ta zapewne potwierdziła przypuszczenia rodziny o tragicznym losie zaginionego. Prawdopodobnie Krzeczunowicz zginął zamordowany przez Niemców podczas likwidacji obozu. Za swe bohaterskie czyny został odznaczony Złotym Krzyżem z Mieczami, nadanym 11 listopada 1943 r. przez dowódcę AK gen. Tadeusza „Bora” Komorowskiego, oraz pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militarii V Klasy, nadanym przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Augusta Zaleskiego 26 lipca 1947 r. w Londynie. Był to hołd dla człowieka, który na ołtarzu Ojczyzny złożył swe życie. Może warto upamiętnić Leona Krzeczunowicza również w Krakowie, nadając jego imię jednej z ulic miasta?
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.