Oblicza wojny Jako jeniec budował autostradę w Zagoździe. Zginął z rąk nazistów w 1945 r.
W czasie wojny w powiecie drawskim przy budowie autostrady Berlin - Królewiec pracowały tysiące jeńców wojennych (głównie Rosjanie i Polacy) oraz cywilni pracownicy przymusowi. Wiemy o tym na podstawie zeznań świadków i dokumentów archiwalnych zgromadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej. Jeden z obozów znajdował się w pobliżu wsi Zagozd w gminie Drawsko Pomorskie. Pierwsze transporty z Grudziądza, Torunia i Bydgoszczy przybyły na teren powiatu jesienią 1939 r. Obóz położony był w polu, ogrodzony drutem kolczastym. Jeńcy mieszkali w barakach. Ich praca polegała na zdejmowaniu wierzchniej warstwy ziemi z wytyczonej trasy pod przyszłą autostradę. Późną jesienią 1939 r. w obozie przebywało ponad 200 osób.
W sąsiedztwie były jeszcze inne obozy: w Kumkach, w Zarańsku, w Darskowie, w Cieszynie. W każdym z nich przebywało po kilkaset osób. Więźniowie zatrudnieni przy budowie autostrady pracowali od świtu do nocy. Mieszkali w przepełnionych barakach. Często byli głodni. Pod koniec listopada zaczęła się prawdziwa zima. Mróz i duże opady śniegu przerwały prace ziemne. Jeńców skierowano do odśnieżania, żeby nie siedzieli bezczynnie. W tym okresie z wycieńczenia zmarło wiele osób. Chorym nie gwarantowano opieki lekarskiej. W 1940 r. do obozów pracy przywieziono jeńców francuskich, belgijskich i holenderskich. Jesienią 1941 r. skierowano do pracy znaczną liczbę jeńców radzieckich.
Grób ojca odnaleziony po 70 latach
Waldemar Bukowski po wielu latach odnalazł grób ojca Jana (Johanna) Bukowskiego i poznał jego tragiczne losy. A ponieważ przeczytał kiedyś w „Głosie Koszalińskim” artykuł o historii budujących autostradę jeńców z obozu w Zagoździe, kilka dni temu skontaktował się z naszą redakcją, by opowiedzieć nam o losach swojego ojca, który też przebywał w tym obozie.
- We wrześniu 1939 mój ojciec Jan Bukowski będąc żołnierzem Wojska Polskiego dostał się do niewoli niemieckiej i przebywał w obozie w Neu-Schonwalde (Zagozd). Przebywał tam na pewno jeszcze w lutym 1940 roku (zdjęcie poniżej). Potem został zwolniony z obozu (niestety data zwolnienia nie jest mi znana) i wrócił do Grudzią-dza, gdzie mieszkał przed wojną z moją matką. W 1943 roku ojcu nadano III grupę narodowościową (urodził się 1910 w Kostrzyniu nad Odrą [Kustrin], który był w tamtym czasie niemiecki) i został wcielony do Wermachtu do jednostki pomocniczej w Szczecinie. Nawiązał kontakt z organizacją wywiadowczą. Niemcy odkryli jej istnienie (czy była to zdrada, czy nastąpiło to w jakiś inny sposób, tego nie wiem) i ojciec został albo w ostatnich dniach grudnia 1943 albo w pierwszych dniach stycznia 1944 aresztowany i osadzony w więzieniu Wehrmachtu w Torgau. W październiku 1944 został skazany na śmierć za szpiegostwo. Wyrok został wykonany 4.01.1945 r. Mama moja otrzymał oficjalne zawiadomienie od władz niemieckich o wykonaniu wyroku oraz informację od niemieckiego katolickiego księdza mówiącą o tym, że był on u boku ojca w ostatnich jego godzinach. Przez 70 lat, mimo czynionych prób, m.in. wizyty w Torgau jeszcze w czasach NRD, nie bardzo chciano tam i wtedy na tematy dotyczące niemieckich zbrodni wojennych rozmawiać - nie udało się nam zlokalizować miejsca pochówku ojca. Pogodziłem się już z tym faktem, a jego pamięć czciliśmy na grobach nieznanych żołnierzy - opowiedział nam Waldemar Bukowski.
Przełom nastąpił w lipcu ubiegłego roku. Właśnie w tym czasie w TVP Historia emitowany był francuski film dokumentalny traktujący o zbrodniach sądów wojennych III Rzeszy. Film nosił tytuł „Torgau 1939-1945- Chronicle of military justice”. W filmie wypowiadali się historycy niemieccy: Wolfgang Oleschinski , Lars Skowronski i Micheal Viebig .
- Do Wolganga wysłałem e-maila załączając dokumenty: pismo o wykonaniu wyroku i informację od księdza. Po kilku godzinach na mojej poczcie pojawiła się odpowiedź z danymi i zdjęcia miejsca spoczynku ojca. Wzruszenia nie dało się ukryć. Otóż wyroki śmierci wykonywano w Halle. Ojciec z uwagi na to, że został skazany za szpiegostwo - wcześniej wydalono go z armii niemieckiej - został skazany na śmierć przez zgilotynowanie. Po otrzymaniu od Wolfganga danych oczywiście pojechaliśmy na grób ojca, a wspomniani historycy nie szczędzili nam informacji i opieki podczas naszych pobytów. Byliśmy już tam trzykrotnie - usłyszeliśmy.
Listy od ojca
Wśród pamiątek po ojcu Waldemar Bukowski przechowuje listy z Torgau, które jego tata pisał do najbliższych. Jeden z ostatnich nosi datę 15 października 1944 r. Oto jego fragment:„Moi najukochańsi żono i dziecko. Wreszcie znów minęły dwa tygodnie i mogę napisać do was kilka słów. Twój ostatni list, Kochana Anil, dostałem 12.10, ucieszyłem się i dziękuję, cieszy mnie bardzo, że jesteście zdrowi i jestem jak zwykle myślami przy Was. Kochana Anil, umiem sobie wyobrazić, że były to i są dla Ciebie trudne godziny (...) miejmy nadzieję, że dobry Bóg nas nie opuści i wszystko dobrze się skończy i ta droga przez mękę, tak dobrze nam znana, dobiegnie końca, obyście tylko zdrowi byli. Moi Kochani, zostańcie z Bogiem”.