Tragiczny wypadek strażaków w Czernikowie. Co dotąd ustaliła prokuratura?
Na przełomie kwietnia i maja powinno zakończyć się śledztwo w sprawie tragedii na krajowej "dziesiątce" w Czernikowie, w której zginęło dwoje strażaków ochotników. Prokuratura w Lipnie czeka na ostatnie ekspertyzy biegłych. Dziś wiele wskazuje na to, że do wypadku przyczynili się sami druhowie, którzy pędzili na akcję bez sygnałów świetlnych i dźwiękowych.
Jak przekazała nam Alicja Cichosz, prokurator rejonowa w Lipnie, śledztwo w sprawie wypadku nadal się toczy. Do prokuratury dotarły długo oczekiwane opinie biegłych dotyczące m.in. stanu obu samochodów biorących udział w zdarzeniu. Wiadomo, że zarówno wóz strażacki, jak i tir były w pełni sprawne. Wykluczono więc usterkę techniczną samochodów jako ewentualną przyczynę tragedii.
- Brakuje nam jeszcze opinii dotyczące obrażeń, których doznali pozostali strażacy uczestniczący w tym tragicznym zdarzeniu. Osobno przygotowywana jest też opinia w sprawie kierowcy samochodu ciężarowego. Biegły nie wypowiedział się jeszcze co do jego roli w wypadku. Dzięki tej ekspertyzie ustalimy, czy przyczynił się on do tego zdarzenia, a jeśli tak - to w jakim stopniu - informuje Alicja Cichosz.
Prokurator rejonowa potwierdza jednocześnie wcześniejsze ustalenia ze śledztwa.
- Zabezpieczony monitoring oraz zeznania świadków wskazują na to, że wóz strażacki poruszał się bez sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Wjechał na skrzyżowanie z podporządkowanej drogi, kiedy sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu świeciła pulsacyjnym pomarańczowym światłem - dodaje Alicja Cichosz.
Prokuratura nie potwierdziła natomiast pojawiających się krótko po tragedii pogłosek, że kierujący wozem bojowym 62-letni strażak w momencie wypadku miał zawał. Taki scenariusz wykluczyła sekcja zwłok. Ustalono także, że kierowca tira był trzeźwy. Prędkość, z którą jechała jego ciężarówka nie była zawrotna - tachograf zarejestrował na trasie 70 km/h.
Trzeba podkreślić, że wyjaśnienie przyczyn tego dramatycznego zdarzenia wymagało znalezienia odpowiedzi na wiele pytań. Między innymi o to, czy w momencie zderzenia działała na skrzyżowaniu sygnalizacja świetlna, z jaką prędkością poruszały się oba pojazdy, czy wóz strażacki miał włączone sygnały świetlne i dźwiękowe. Tu bardzo pomocny okazał się monitoring z okolicznych sklepów i firm, który zarejestrował moment zderzenia. Jedno z takich nagrań udostępniono po apelach prokuratury i policji zamieszczonych na naszych łamach. Zgłosili się też świadkowie, których mimo bardzo wczesnej pory było kilku. To między innymi osoby oczekujące na autobus na pobliskim przystanku. I choć prokuratorskie śledztwo trwa już ponad cztery miesiące, to znaki zapytania wciąż są.
- Przewiduję, że postępowanie powinno się zakończyć na przełomie kwietnia i maja - wyjaśnia prokurator Alicja Cichosz.
Przypomnijmy. Do tragedii na drodze krajowej nr 10 w Czernikowie doszło 2 grudnia ubiegłego roku około 4.40 nad ranem. Strażacy z tamtejszej OSP wyruszali właśnie do pożaru sadzy w kominie w domu w miejscowości Liciszewy. Żeby tam dojechać musieli pokonać skrzyżowanie z drogą krajową nr 10. Właśnie tam zderzyli się z ciężarówką wiozącą alkohol, która jechała od strony Torunia. W wypadku zginęły dwie osoby - 29-letnia strażaczka Ewelina oraz 62-letni strażak Jan. Trzech innych druhów zostało poszkodowanych. Kierowca ciężarówki nie odniósł poważniejszych obrażeń.
6 grudnia 2021 roku w Czernikowie odbył się pogrzeb 29-letniej Eweliny Marchlewskiej, która zginęła w zderzeniu wozu strażackiego z ciężarówką. Dwa dni później, 8 grudnia na tym samym cmentarzu pochowano Jana Zdzisława Kwiatkowskiego, drugą ofiarę drogowej tragedii z 2 grudnia. Oba pochówki odbyły się z należnymi honorami i z udziałem władz państwowych.