Od niedawna istnieje stowarzyszenie na rzecz stworzenia trasy ekspresowej S10. Przystąpi też do niego Toruń. Celem jest walka o przyspieszenie budowy drogi ze Szczecina do Warszawy.
W ostatnich miesiącach senatorowie: Jan Rulewski z Bydgoszczy, Mieczysław Augustyn z Piły i Grzegorz Napieralski ze Szczecina zaczęli głośno mówić o powołaniu stowarzyszenia na rzecz budowy trasy ekspresowej S10 biegnącej przez cztery województwa, która „zastąpiłaby” drogą krajową nr 10. Spotkania w tej sprawie odbyły się w Wałczu i Pile, a założycielskie - w Bydgoszczy.
Ograniczenia finansowe
Zaprosiliśmy przedstawicieli 45 samorządów, przez których tereny pobiegnie S10. Celem nie jest tylko lobbowanie na rzecz powstania tego szlaku, ale też propozycja współpracy od strony społeczności lokalnej w sprawnym i użytecznym przebiegu realizacji inwestycji - wyjaśniał senator Rulewski. - Chcemy zbudować instytucję, która będzie w sposób trwały i skuteczny wpływała na to, żeby właściwe decyzje były podejmowane we właściwym czasie.
- Na tej drodze widzimy masę samochodów podążających do ważnych punktów Polski, których nie jest już ona w stanie udźwignąć - oceniał z kolei senator Augustyn. - Jest drogą życia dla samorządów, jest niezbędna dla przedsiębiorców. Ale jest to też droga śmierci - wystarczy spojrzeć na policyjne statystyki. Co roku ginie na niej ponad 200 osób. Mówimy dość, trzeba działać.
Do stowarzyszenia zdecydował się też przystąpić Toruń. Propozycję prezydenta Michała Zaleskiego w tej kwestii poparła na ostatniej sesji Rada Miasta. Decyzja zapadła jednogłośnie.
Toruń dołączy więc do dziewięciu samorządów, które zostały założycielami stowarzyszenia. To Bydgoszcz, Piła, Płońsk, Załuski, Nakło nad Notecią, Nowa Wieś Wielka, Mrocza, Wysoka i województwo zachodniopomorskie. Prezesem zarządu stowarzyszenia wybrany został Piotr Głowski, prezydent Piły, a członkami zarządu - prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski i Tomasz Sobieraj, wicemarszałek województwa zachodniopomorskiego. Trzyosobowy zarząd może zostać rozszerzony.
Zbudują partnerzy?
„Celem nadrzędnym Ministerstwa Infrastruktury jest przygotowanie całego ciągu drogi S10 do realizacji. Należy jednak mieć na względzie istniejące ograniczenia finansowe” - to odpowiedź resortu na pytanie senatora Napieral-skiego, wiceprzewodniczącego zespołu parlamentarnego Pomorza Zachodniego.
Przy okazji spotkania założycielskiego prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski przypomniał, że S10 była już w planach budowy. Została jednak przesunięta na listę rezerwową w Krajowym Programie Budowy Dróg i Autostrad, a potem w ogóle z niej zniknęła. Podkreślił, że liczy na pojawienie się „niespodziewanych” środków z budżetu państwa, ale także na pieniądze pozyskane z Unii Europejskiej.
Obecnie ministerstwo wyjaśnia, że budowa S10 ma być realizowana w formule partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP) i w tym celu są przygotowywane dokumenty. Zaznaczono, że inwestycja będzie finansowana z funduszy unijnych w nowej perspektywy finansowej UE, o ile… środki będą na wystarczającym poziomie.
Do tej pory PPP w stosunku do dróg ekspresowych nie było realizowane - zauważa prezydent Bydgoszczy. - Może jednak te założenia zostaną zrealizowane po raz pierwszy właśnie przy tej drodze.
Studium i decyzja
A jak w praktyce wyglądają przygotowania do budowy S10? Przypomnijmy, że firma Mosty Katowice wygrała ogłoszony przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad przetarg na opracowanie niezbędnego dla inwestycji studium techniczno-ekonomiczno-środowiskowego (STEŚ). Dotyczy to jednak tylko odcinka S10 między Bydgoszczą a Toruniem. Firma złożyła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. Trwają przygotowania do uzyskania STEŚ dla odcinka od Wyrzyska do Bydgoszczy. Planowo może zostać uzyskane dopiero w... 2020 roku.
S10 między Bydgoszczą a Toruniem przewidziana jest do realizacji w programie PPP. Przetarg na budowę bydgosko-toruńskiego odcinka powinien być ogłoszony w tym roku - mówi poseł PiS, Piotr Król.
Komentarz: Dość tragedii na "dziesiątce"
Udział w stowarzyszeniu na rzecz budowy trasy ekspresowej S10 ma kosztować kasę Torunia 10 tysięcy złotych wpisowego. To w skali budżetu 200-tysięcznego miasta żaden wydatek. Co ważniejsze - wspólna walka samorządów o poprawę bezpieczeństwa na jednej z najniebezpieczniejszych dróg nie tylko w naszym regionie, jest warta znacznie więcej.
To, że droga krajowa nr 10 to droga śmierci, w Toruniu i okolicy wiemy dobrze. Źle dzieje się zwłaszcza na fragmencie na zachód od miasta. Do w ielu wypadków dochodzi w Cierpicach czy Dybowie. W jednym z ostatnich zginęła tu Małgorzata Kwiatkowska, prezes Bydgoskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Być może ta tragedia jeszcze bardziej zdopingowała samorządy do zwarcia szeregów i wspólnego lobbowania za przebudową krajówki w ekspresówkę.
Rozwiązany też wreszcie powinien zostać problem z „dziesiątką” na wschodnich rogatkach Torunia. Tu tylu wypadków nie ma. Są za to korki. W czasie porannego szczytu na wjeździe do miasta, a w czasie popołudniowego - na wyjeździe.
Marek Nienartowicz