Ósemka Rzeszów to jeden z najważniejszych klubów w historii polskiego bilardu. W różnej rangi zawodach zawodnicy zdobyli ponad 150 medali. Na półkach w klubie stoi kilkaset pucharów. W niedzielę turniej 25-lecia
- Nie wiem, czy doczekamy kolejnego jubileuszu. W tej branży nie jest pewne, co będzie za rok, ale walczymy i staramy się utrzymać na powierzchni - mówi Janusz Stawarz, szef Ósemki Rzeszów.
Ósemka wychowała wielu medalistów mistrzostw Polski, Europy. W klubie półki uginają się od pucharów. Od tygodnia, czyli od jubileuszowej gali, można także oglądać galerię zdjęciową dokumentującą historię rzeszowskiego bilardu.
- Pucharów jest kilkaset, a w różnej rangi zawodach nasi zawodnicy zdobyli ponad sto pięćdziesiąt medali - mówi szef Ósemki, sam niezgorszy bilardzista, który kilka tygodni przed jubileuszem klubu obchodził 60. urodziny.
Najpierw wypożyczalnia VHS
Ćwierć wieku temu nie było internetu, komórek, setek kanałów w telewizji, galerii handlowych. Nie brakowało jednak atrakcji. Trwał szał wideo.
- Z nieżyjącym już Jackiem Ungeheuerem prowadziliśmy wypożyczalnię kaset. Ich właściciele spotykali się w klubie Central (dawny Dom Kultury WSK - dop. red.), by pogadać o swoim biznesie. Na piętrze stały stoły bilardowe. Szef klubu zaprosił nas raz na gierkę, załapałem bakcyla i w 1992 roku otworzyliśmy z Jackiem Ósemkę. Pierwsze stoły produkcji rosyjskiej były koszmarne. Działaliśmy na ulicy Rejtana w budynku Reny. Dziś jesteśmy na Bardowskiego, co jest naszą szóstą siedzibą.
Klub nie mógł pominąć działalności komercyjnej, ale chciał też zaistnieć na niwie sportowej. Cel osiągnął szybko - w 1995 roku Ósemka zdobyła tytuł mistrza Polski.
- Nastoletni zawodnicy trenowali jak chińscy pingpongiści, po siedem, osiem godzin dziennie. Mieli pasję, talent - wspomina Stawarz.
W tej grupie znajdował się m.in. Robert Pecka, który grywa w Ósemce do dziś.
- Niesamowite czasy. Trenowałem aikido, ale zakochałem się też w grze w kulki. Wtedy stało się w kolejkach, aby zagrać. Nie mieliśmy problemu z tym, żeby posprzątać klub, pomóc w organizacji turnieju, bo mogliśmy dzięki temu pograć za darmo - uśmiecha się popularny „Dziadek”.
W złotej drużynie, która zdobywała tytuły w latach 1995 - 1997, rej wodzili m.in.: Waldemar Witowski, Marek Wisz, Grzegorz Kapłan, Robert Pietrzyk.
- Waldek miał niesamowitą wyobraźnię. Potrafił wbić coś, co wydawało się nie do wbicia. Marek nigdy się nie poddawał - wspomina Stawarz.
W bilardzie obowiązuje etykieta, brak akceptacji dla oszukiwania, ale gra generuje potężne emocje, bo każdą bilę można zepsuć, a żadna przewaga nie gwarantuje zwycięstwa.
- W finale międzynarodowych mistrzostw Czech grałem z Dirnem, miejscowym zawodnikiem. Przegrywałem jeden dziesięć, a graliśmy do jedenastu. Wygrałem, a rywal na koniec połamał swój kij - uśmiecha się Wisz, który do takiej samej reakcji „zmusił” Konstantina Stiepanowa, rosyjskiego medalistę mistrzostw Europy.
- Ciekawa historia? Może ta z Jarosławia - zastanawia się Mariusz Kołakowski, najwyższy zawodnik w historii Ósemki. - W finale turnieju przegrywałem zero cztery, ale wygrałem pięć do czterech. Rywal źle to zniósł i z kolegami chciał mi po prostu wlać. Z klubu wyszedłem pod eskortą właściciela.
- W Ósemce nie grali zawodnicy, którzy indywidualnie kosili złote medale mistrzostw Polski, ale to był wyrównany zespół. W innych drużynach były gwiazdy, konflikty, a Ósemka grała swoje i długo nie było na nią mocnych
- tak mistrzowski team wspominał Marcin Krzemiński, były prezes Polskiego Związku Bilardowego, obecnie wiceprezes Światowej Konfederacji Sportów Bilardowych.
- Mieliśmy klęskę urodzaju. Utworzyliśmy drugą drużynę, która występowała w drugiej lidze. Wtedy w naszych zielonych kamizelkach wyczynowo grało około 15 osób - wspomina szef Ósemki.
To były szalone lata 90., wszystko się opłacało, a biznesmeni potrafili mieć gest. Przy okazji organizacji serii turniejów Ósemka zyskała wsparcie firmy, której szef obiecał dla najlepszego gracza... samochód Polonez.
- Ale firma popadła w tarapaty i najlepszemu zawodnikowi polonez przejechał koło nosa - uśmiecha się Janusz.
Tomek, największy talent
Największe nagrody w tej zabawie otrzymują ci, którzy stają na podium światowego czempionatu. Mistrz może liczyć na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Taki zarobek nie przydarzył się dotąd Polakowi. Z wychowanków Ósemki najwięcej pieniędzy ze stołu bilardowego „podniósł” Tomasz Kapłan (młodszy brat Grzegorza), który 15 razy zostawał mistrzem Polski (w tym 11 w barwach Ósemki) i zdobył 10 medali mistrzostw Europy, w tym 3 złote.
- Dla młodego zawodnika tysiąc złotych z turnieju Pol Tour, czy kilka tysięcy euro z zawodów Euro Touru, to niemało, ale z czasem trzeba szukać dodatkowych możliwości zarobkowania - podkreśla 34-letni zawodnik, dziś gracz Nosanu Kielce, który dzięki bilardowi zwiedził pół świata. - Grałem w Japonii, Chinach, na Filipinach, Tajwanie, w krajach arabskich i prawie całej Europie. Na Dalekim Wschodzie bilard bywa narodowym sportem. Radek Babica, mój kolega, swego czasu zajął 5. miejsce w mistrzostwach świata. Rok później na lotnisku w Chinach czy Tajwanie podeszli do niego jacyś młodzi ludzie, pytając „mister Babika?”.
- Nawet zachodni, utytułowani gracze muszą robić coś jeszcze - wyjaśnia Stawarz. - Pieniądze w turniejach Euro Tour są niby niezłe (ok. 5 tys. euro za 1 miejsce - dop. red.), ale tych turniejów nie ma wiele, a w porównaniu do takiego snookera, to są jednak małe sumy. W mistrzostwach Europy za medal nie ma nic. W mistrzostwach świata jest pieniądz, ale jak tu się przebić przez tłum Azjatów.
Córki też wbijały
Szef Ósemki ma trzy córki; Katarzynę, Karolinę i Kingę (dwie ostatnie mieszkają dziś za kanałem La Manche). Wszystkie grały w kulki, najlepiej Karolina, która w seniorskiej karierze 14 razy zdobywała mistrzostwo Polski. Żona Małgorzata też potrafi grać, a na wspomnianej gali otrzymała od męża specjalny upominek.
- Przez lata byłem wiceprezesem PZBilu, często wyjeżdżałem na zawody, także poza Polskę, co żonie niezbyt się podobało. Dziś mamy dla siebie więcej czasu. A córki? Karolina marzyła o medalu mistrzostw Europy. Miała na to potencjał, ale skończyło się na 5. miejscu
- mówi Janusz.
Kilka lat temu Ósemka rozwiązała ligową drużynę. Decydował brak środków.
- Przez lata wpakowałem w bilard spore pieniądze. Większość drużyn w Polsce może liczyć na stałe wsparcie sponsorów, ale choć pukałem do wielu drzwi, nam to nigdy nie było dane. Jedynie od lat wspiera nas Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.