Sylwia Zarzycka

Trochę więcej cukru i soli w szkole. Kawy też napić się już można

Trochę więcej cukru i soli, kanapki z białym pieczywem, legalna kawa - od września przepisy dotyczące zasad żywienia dzieci w szkołach nieco zelżały Fot. Radek Koleśnik Trochę więcej cukru i soli, kanapki z białym pieczywem, legalna kawa - od września przepisy dotyczące zasad żywienia dzieci w szkołach nieco zelżały.
Sylwia Zarzycka

Trochę więcej cukru i soli, kanapki z białym pieczywem, legalna kawa - od września przepisy dotyczące zasad żywienia dzieci w szkołach nieco zelżały.

Słodkim symbolem poluzowania restrykcyjnych zasad na temat żywienia dzieci w szkołach i przedszkolach stała się drożdżówka. - Jak tylko pojawiły się informacje na ten temat, jeszcze w zeszłym roku szkolnym, dzieci pytały, kiedy znów będą drożdżówki, Odpowiadałam, że nie tak szybko, bo trzeba poczekać na nowe przepisy - mówi Krystyna Rutkowska, ajentka szkolnej stołówki w Szkole Podstawowej nr 18 w Koszalinie. Wypiekane na miejscu, świeże bułeczki z różnego rodzaju dodatkami, były przysmakiem uczniów, a także zbierały pochwały wszystkich kontrolujących stołówkę. Ale w zeszłym roku szkolnym okazało się, że drożdżówki wraz z białym pieczywem, batonami, słodkimi napojami i mnóstwem innych rzeczy muszą ze szkolnych stołówek i półek szkolnych sklepików zniknąć.

Pieczywo do wyboru

Od września szkolno - przedszkolne żywieniowe przepisy nieco zelżały. Ale myli się ten, kto sadzi, że legalnie kupi w szkole gazowane napoje, czy chipsy. Te produkty chyba zniknęły z półek sklepików na stałe. Ale można już uczniom sprzedawać kanapki nie tylko na bazie pieczywa ciemnego, ale także jasnego - pszennego. Legalne stało się także pieczywo półcukiernicze i cukiernicze, czyli m. in. osławione drożdżówki, ale na pewno nie te ociekające tłuszczem i lukrem, bo w 100 g produktu nie może być więcej niż 15 g cukru, 15 g tłuszczu i nie więcej niż 1,2 g soli. Wciąż bardzo pożądane są sałatki i surówki zawierające m.in. chude przetwory mięsne, przetwory z ryb, jaja, ser, produkty zbożowe, orzechy. Sałatki i surówki nie powinny być dosalane, a ich smak powinny podkręcać zioła, świeże lub suszone.

Chęci są, ale przydałaby się pomoc

Zgodnie z przepisami wciąż podstawowymi produktami w sklepikach powinny być warzywa i owoce, także suszone.

Tyle teoria. Praktyka jest znacznie trudniejsza, zważywszy na to, że prowadzący sklepiki oprócz dbania o zdrowie uczniów, muszą także zadbać o własny portfel. Jak mówią, bardzo chętnie sprzedawaliby wszystko świeże i zdrowe, ale po pierwsze - rzadko kto ma takie zaplecze, aby przygotować samemu coś więcej niż tylko kanapki. Po drugie, w ślad za przepisami przydałyby się jakieś dofinansowania, które sprawiłyby, że bez strachu zamawialiby świeże produkty nie martwiąc się o to, że jak ich w ciągu jednego dnia nie sprzedadzą, to będą musieli je wyrzucić.

Na razie muszą sobie radzić sami. Trochę pomagają im producenci żywności, którzy patrząc na normy, starają się wpasować w nie swoje produkty. I tak pojawił się niesolony, niskotłuszczowy popcorn, czy chrupki kukurydziane w różnych wersjach. Ale wielkiego wyboru nie ma.

Od września można w szkołach sprzedawać także kawę. Ta zmiana ucieszyła przede wszystkim uczniów szkół ponadgimnazjalnych. - W zeszłym roku szkolnym ajent sklepiku wywiesił kartkę, że kawę sprzedaje tylko osobom dorosłym, aby w przypadku kontroli nikt nie miał do niego pretensji. Ale wiadomo, że kawę kupowaliśmy wszyscy, bo to śmieszne, by nie mógł jej się napić siedemnastolatek - mówi tegoroczny koszaliński maturzysta.

Po lekkiej korekcie przepisów łatwiej jest w szkolnych stołówkach. Znikły bowiem przepisy mówiące o tym, że nie wolno używać cukru i przychylniejszym okiem spojrzano także na sól. - Teraz dzieciom jedzenie bardziej smakuje. W zeszłym roku szkolnym nawet rodzice mieli do nas pretensje, że posiłki są niesłone - mówi Krystyna Rutkowska. - Teraz uczniowie najchętniej jedzą kotlety z piersi kurczaka i pulpety. Wciąż do każdego obiadu muszą być podawane warzywa, czy to surowe, czy gotowane. Musi być i ryba, ale spora grupa uczniów, ze względu na alergię, jeść jej nie może.

Rodzic musi świecić przykładem

Jednak, tak jak powtarzają dietetycy, żadne przepisy nie pomogą, jeśli rodzice nie będą uczyć dzieci zasad zdrowego odżywania na co dzień i świecić własnym przykładem.

- W tej kwestii należy być bardzo rozsądnym - mówi Natalia Jasiakiewicz-Jeleń, dietetyk z Koszalin. - Jeśli będziemy, szczególnie w stosunku do tych najmłodszych dzieci, zbyt restrykcyjni, to one nie będą chciały siadać z nami do stołu. Dlatego uczy rodziców „przemycania” nielubianej przez maluchów zieleniny w koktajlach robionych na bazie ulubionych przez maluchy owoców. Spektakularne efekty przynosi finezyjne nazywanie takich koktajli. Nazw najlepiej szukać w oparciu o popularne filmy dla dzieci. Warto także najmłodszym miksować zupy, tak by nic w nich nie pływało.

- W wieku 7 lat dziecko zmienia swoje upodobania kulinarne i ważne jest, by tego momentu nie przeoczyć- dodaje Natalia Jasiakiewicz - Jeleń. - Jeśli będzie widziało, że rodzice jedzą warzywa, też będzie je jadło. Jeśli w domu nie będzie słodkich, gazowanych napojów, nie będzie ich piło.

W tej kwestii chyba już jest lepiej. Krystyna Rutkowska mówi, że choć uczniowie mogą kupować w szkole soki, to szukając czegoś do picia, najczęściej świadomie decydują się na niegazowaną wodę.

Sylwia Zarzycka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.