Trucizna i sznur wisielca
Tajemnicza śmierć na cmentarzu parafii św. Andrzeja w Zabrzu sprzed lat. Jak zginął Konrad Hulboń?
Osprawie mężczyzny, którego ciało znaleziono na cmentarzu parafii św. Andrzeja w Zabrzu, pisała prasa w całym kraju. Chodziło polskiego przedsiębiorcę, który przyjechał w interesach do niemieckiego wówczas Zabrza. Wyjazd miał trwać krótko, ale Hulboń przez kilka dni nie dawał znaku życia.
Ciało znalazł grabarz i nawet on wystraszył się tego widoku. Był zimny poranek, wiał silny wiatr. Wisielec kołysał się na sznurze zawieszonym na krzyżu starego grobu. Nie wyglądał na jednego z osobników, których grabarz dobrze znał; takich, co piją nocami na cmentarzu, a potem nagle odechciewa im się żyć. Mężczyzna nosił porządne ubranie, zegarek, dobre buty. Był w sile wieku.Miał przy sobie nawet dokumenty.
Okazało się, że to Konrad Hulboń, producent wędlin i zamożny gospodarz z polskich Wielkich Paniów. Co mogło się wydarzyć? Stwierdzono, że oficjalnie Hulboń sprzedał pewnej niemieckiej firmie wapno i pojechał do Zabrza właśnie po to, żeby zainkasować sporą należność. Ale czy tylko o wapno chodziło? Do Niemiec z Polski w 1935 roku szmuglowano tonami mięso, mleko, nabiał, a sprowadzano zapalniczki, sacharynę i urządzenia techniczne. Było to bardzo niebezpieczne, ale opłacalne. Może Hulboń też się tym zajmował i naraził jakiejś szajce? Niektórzy szeptali, że Hulboń zginął, bo nie tylko prowadził podejrzane transakcje, ale też szpiegował na rzecz Polski.
Dowiedziało się o tym gestapo i usunęło Hulbonia w taki sposób, żeby przestrzec innych. Hulboń na pewno nie powiesił się na krzyżu sam. Wątpliwe, żeby popełnił samobójstwo; był zdrowy i odporny psychicznie. Przyczyną jego śmierci okazała się trucizna. Dopiero gdy zmarł, ktoś zaciągnął jego ciało na cmentarz i powiesił. Niemiecka policja nie dzieliła się z polską swoją wiedzą. Informowano skąpo, że Hulboń spożył truciznę razem z posiłkiem.
Podczas pogrzebu, który urządzono pospiesznie w Zabrzu, wyszły na jaw nowe okoliczności. Niemieccy żandarmi wyciągnęła z konduktu Maksymiliana Korzeczka, przyrodniego brata zmarłego. Nie ukrywano, że doniósł na niego szwagier Hulbonia, Franciszek Kołoczek. Człowiek ten twierdził, że dwaj bracia zajmowali się przemytem na szkodę państwa niemieckiego, dorobili się dużych pieniędzy, a na boku dodatkowo zajmowali jeszcze polityką. Dalsze losy Korzeczka i Kołoczka nie są znane.
50 lat cmentarz katolicki św. Andrzeja przy ul. Wolności w Zabrzu pozostaje niezmieniony. Nikogo już się tutaj nie chowa. Cmentarz powstał w 1899 roku, są tutaj zabytkowe groby. Stowarzyszenie Genius Loci promuje opiekę nad tą nekropolią z historią.