Trudny okres w życiu Jerzego Gawędy
11 lutego sąd zdecydował, że nie może już być związkowcem na pełnym etacie. Kilkanaście dni później Kaczyński wykluczył go z partii.
Nie mamy żadnych dowodów na to, by można było łączyć te dwie sprawy. Nie da się jednak ukryć, że w jednym miesiącu Jerzy Gawęda, przewodniczący zakładowej „Solidarności” w IKS Solino oraz szef inowrocławskiego PiS-u, stracił dość poważne przywileje w związku oraz wyleciał dyscyplinarnie z partii.
Spraw związanych z PiS-em Jerzy Gawęda na razie nie chce komentować. Do dziś też żaden z jego oponentów nie przedstawił oficjalnych powodów jego wykluczenia z partii. Najgłośniej mówi się o tym, że zadarł z posłem Tomaszem Latosem kwestionując przed wyborami między innymi udział Macieja Szoty (Solidarna Polska) na liście PiS do Sejmu.
To jednak nie jedyny powód do zmartwień Jerzego Gawędy. Po tym, jak Sąd Okręgowy w Bydgoszczy oddalił jego apelację, przestał być pełnoetatowym szefem związku. Teraz musi na stanowisku niezwiązkowym przepracować miesięcznie 74 z 168 godzin pracy.
Zgodnie bowiem z prawem, jeśli związek zawodowy ma więcej niż 150 członków, wówczas przewodniczący może zajmować się tylko i wyłącznie sprawami związkowymi. Tak było dotąd z „Solidarnością” w IKS. Tę liczbę zakwestionował zarząd IKS Solino. Przed sądem Jerzy Gawęda nie przedstawił imiennej listy członków „Solidarności” zasłaniając się ochroną danych osobowych swoich członków. Sędzia uznał więc, że przewodniczący nie udowodnił, iż związek zawodowy liczy 150 osób. Uznał, iż Solidarność ma 94 członków. Tylu bowiem oficjalnie się do tego przyznaje (informacje z kadr IKS Solino).
Rafał Mikołajewski, pełnomocnik Jerzego Gawędy, przygotowuje skargę kasacyjną. Jej podstawą ma być ochrona danych osobowych. Podaje przykład decyzji Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych z 2008 roku, w której nakazał jednemu z banków zaprzestania praktyk polegających na pozyskiwaniu od związku zawodowego informacji o jej członkach w formie imiennej listy pracowników.
- Członkowie mają prawo do ochrony ich danych. Pracodawca nie musi wiedzieć, kto należy do związku. Są członkowie, którzy nie chcą, aby ich nazwiska były wykazywane. Obawiają się konsekwencji. Spodziewają się, że za przynależność do związku mogą ich spotkać naciski lub kłopoty związane z ewentualnym awansem w pracy - tłumaczy Jerzy Gawęda. Z naszą redakcją skontaktowała się jedna z takich osób . Twierdzi, że jest członkiem „Solidarności”, ale nie znajduje się na oficjalnej liście w kadrach. Przekonuje, że takich osób jest więcej.
Póki co Jerzy Gawęda musi respektować wyrok sądu. Na razie ciągle zajmuje się głównie pracą związkową. Z zarządem IKS Solino prowadzi rozmowy na temat stanowiska, które miałby sprawować w spółce.