„Trump robił rzeczy paskudne, ale jest politykiem, nie księdzem. Ja mu wybaczyłem”

Czytaj dalej
Fot. Andrew Harnik/Associated Press/East News
Wojciech Rogacin

„Trump robił rzeczy paskudne, ale jest politykiem, nie księdzem. Ja mu wybaczyłem”

Wojciech Rogacin

Od prawyborów w stanie Iowa rozpoczęła się formalnie kampania przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Moi rozmówcy w USA, czy to sympatycy Demokratów, czy Republikanów, są bardziej przekonani, że zwycięzcą zostanie Donald Trump. I odpowiadają, dlaczego Amerykanie popierają polityka, na którym ciążą różne zarzuty, i dlaczego jego styl jako lidera tak się im podoba. Korespondencja z USA

Mróz był siarczysty. Termometry pokazywały minus cztery Fahrenheita, czyli około -20 stopni Celsjusza. Ludzie w futrzanych kurtkach powychodzili z domów, by łopatami odśnieżać chodniki i podjazdy do garaży. Ci, którzy wyjechali na drogi, musieli się mieć na baczności - zaspy śniegu przewyższały ich duże, amerykańskie samochody. Wiele pojazdów, w tym tiry, lądowało w rowach, nie radząc sobie na oblodzonych jezdniach.

W takich okolicznościach w Des Moines i innych miastach stanu Iowa, położonego w środkowej części USA, 15 stycznia zaczynał się pierwszy epizod długiego maratonu wyborczego, który zakończy się w listopadzie wyborem kolejnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ruszyły prawybory w Partii Republikańskiej, a ich faworytem jest były prezydent Donald Trump.

Trump? Nie ma innego realnego kandydata

- Niech każdy z was się ruszy na głosowanie. Weźmie z sobą przyjaciół: dziesięciu, dwóch, dwudziestu. Idźcie wszyscy, bo w tych prawyborach musimy przygotować polityczną scenę na listopad - mówił w dzień przed głosowaniem Donald Trump.
Jego partyjna rywalka do nominacji Nikki Haley, córka imigrantów z Indii, również zagrzewała swoich zwolenników: - Wiem, że jutro będzie zimno. Ale pamiętajcie, to wy wyznaczycie kierunek dla tego kraju. Ale jeśli dołączycie do naszego ruchu, jeśli pójdziecie jutro głosować, wtedy lepsze dni dla naszego kraju nadejdą - mówiła stojąc przy rozpalonym kominku w eleganckim kostiumie w kolorze kremowym z czarnymi wstawkami.

Sondaże przed 15 stycznia nie pozostawiały złudzeń. Dawały Trumpowi 48 procent poparcia. Haley liczyła więc na zajęcie drugiego miejsca i jak najmniejszą stratę. Jednak przy niskiej frekwencji, spowodowanej warunkami atmosferycznymi (głosowało zaledwie 15 procent zarejestrowanych Republikanów w tym stanie) prawybory w stanie Iowa skończyły się jeszcze wyższą wygraną byłego prezydenta. Uzyskał on ponad 50 proc. głosów, a Nikki Haley zaledwie 19. Zajęła trzecie miejsce za kolejnym kandydatem, Ronem DeSantisem, gubernatorem Florydy.

Wyniki prawyborów w tym małym stanie niczego jeszcze nie przesądzają, ale zwolennicy i przeciwnicy Trumpa są zgodni: to były prezydent ostatecznie zdobędzie nominację Partii Republikańskiej na prezydenta. - Wyścig jest skończony. Donald Trump to jedyny realny kandydat - ogłosił republikański senator Ted Cruz. A i Demokraci uważają podobnie, choć w najbliższych prawyborach, w New Hampshire, sondaże dają równe szanse Trumpowi i Haley.

Urzędujący prezydent Joe Biden nie ma jednak złudzeń: - Donald Trump właśnie wygrał w Iowa. Widać, że jest wyraźnym faworytem drugiej strony - napisał prezydent na platformie X i wezwał zwolenników do wsparcia jego kampanii wyborczej, by przeciwstawić się „republikańskiej ekstremie” reprezentowanej przez Trumpa.

Nie tylko jednak Demokraci, ale też część zwolenników Republikanów od dawna sobie zadaje pytanie, co takiego jest w Donaldzie Trumpie, że pomimo jego ewidentnych błędów, pomimo wiszących nad nim 4 zarzutów karnych, w tym jeden za spisek mający na celu unieważnienie wolnych i uczciwych wyborów, wydaje się, że większość Amerykanów, a z pewnością tych o republikańskich poglądach, wciąż chce głosować na takiego polityka?

- Sąd przysięgłych stwierdził, że Donald Trump zgwałcił kobietę i wydaje się, że to nie poruszyło nikogo. Jest wiele rzeczy w dzisiejszym elektoracie, które trudno mi zrozumieć - skomentował popularność Trumpa jego partyjny kolega, republikański senator Mitt Romney.

Niechciany wybór

O tym, że Amerykanie chcą głosować na Trumpa, mimo jego grzechów, przekonałem się podczas rozmów w Ameryce w pierwszych dniach stycznia. W dużej mierze to wynik niezadowolenia z polityki obecnego prezydenta Joe Bidena.

Randy Johnston i Bill T. są przyjaciółmi. Co roku w początku stycznia przyjeżdżają razem do Las Vegas na targi elektroniki Consumer Electronic Show, by zapoznać się z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi na świecie. To związane jest z ich pracą zawodową.

Randy ma ponad 60 lat, mieszka w Hutchinson w stanie Kansas i pracuje w firmie szkoleniowej i doradza w wykorzystaniu nowych technologii w pracy zawodowej. Jeśli chodzi o poglądy polityczne, popiera Demokratów.

Jego przyjaciel Bill, postawny mężczyzna w wieku około 50 lat z Knoxville w stanie Tennessee na południowym wschodzie USA jest również konsultantem ds. technologii. Opowiada się za Republikanami.

Zarówno Randy, jak i Bill, choć mają różne poglądy, zgadzają się co do jednego: największe szanse na wygranie najbliższych wyborów prezydenckich ma Donald Trump. I potrafią dyskutować o różnicach z szacunkiem dla poglądów drugiego, bez wzajemnego obrażania się.

Obaj właściwie są zgodni co do tego, że - jak mówi Randy - Amerykanom nie podoba się wybór między oboma starymi politykami, jaki szykuje się na listopad. Chodzi o Donalda Trumpa i Joego Bidena. - Ameryce potrzeba zmiany pokoleniowej na szczycie, niestety nasz system jest tak skonstruowany, że dwie główne partie na końcu podadzą nam do wyboru tych dwóch polityków - mówi Randy Johnston.

Kiwa głową, gdy wspominam Nikki Haley. - I ona jest córką imigrantów - przypomina. Bill z kolei mówi, że przydałby się kandydat pokroju Billa Clintona, który miał 47 lat, kiedy zostawał prezydentem i potrafił działać na rzecz zgody narodowej. Dzisiaj, jego zdaniem, Ameryka cierpi przez głębokie podziały, które służą tylko politykom.

Narzucane poglądy

Wracam do pytania, dlaczego mimo wielu wad Trumpa Amerykanie chcą na niego głosować. - Posłuchaj tego, co powie Bill, wtedy zrozumiesz - mówi mi Randy.

Bill chwilę milczy, jakby chciał się dobrze namyślić nad wypowiedzią. Wreszcie mówi: - Najlepiej, jak dam ci przykład. Od lat jestem honorowym dawcą krwi, oddałem jej już może z 10 litrów. A kiedy ostatnio oddaję krew, to w przychodni personel pyta mnie, czy jestem w ciąży. Rozumiesz? Czy ja, facet potężnej postury - co przecież widać - jestem w ciąży. Bo niby chodzi o inkluzywność. W jakiej rzeczywistości się znaleźliśmy? - pyta.

Jego zdaniem to Demokraci wprowadzają te nowe zmiany obyczajowe, politykę inkluzywności, poprawności genderowej. A za prezydentury Bidena one tylko przyspieszyły i są ludziom arbitralnie narzucane.

- Starsze pokolenie nie jest przygotowane do akceptacji tak szybko wprowadzanych zmian. Mnie nie obchodzi, jak żyją sobie inni, czy to pary LGBT, czy inne osoby. Ja się nie wtrącam w ich życie. Tak jak nikogo nie obchodzi, jak ja żyję z żoną - mówi i dodaje, że pragnie, by rząd nie wtrącał się do tego, jak on ma żyć.

Bill, to właściwie nie jest prawdziwe imię mojego rozmówcy. Obawia się, że jego poglądy na kwestie genderowe mogą się nie spodobać klientom wyznającym nowe prądy politycznej poprawności i w efekcie mogliby przestać u niego zamawiać usługi. Z tego powodu prosi też, by nie publikować jego nazwiska.

Kwestia wolności

Dla Billa najważniejsza w nadchodzących wyborach jest kwestia zawierająca się w słowie „wolność”. - To wolność od wtrącania się rządu w nasze sprawy. Donald Trump gwarantuje, że nie będzie się wtrącał, nie będzie nas kontrolował na każdym kroku - mówi z przekonaniem.

- To nieprawda. Każdy rząd się wtrąca i ma kontrolę - oponuje Randy, przysłuchując się tej wypowiedzi. - Czasami to widać, czasami nie, ale ta kontrola jest - dodaje.

I jego zdaniem pewne prawa powinny zostać ograniczone. Choćby kwestia dostępu do broni - o co walczą od lat Demokraci i co postuluje prezydent Joe Biden.

- Nie rozumiem, dlaczego ludzie muszą mieć wolność noszenia ze sobą w miastach broni maszynowej. Do czego takie karabiny są im potrzebne? - pyta Randy.

Bill zgadza się z nim częściowo, nie do końca. - Broń maszynowa w miastach to OK. Jednak ja mieszkam z dala od miasta, właściwie na pustkowiu. Bywa, że po zmroku nieopodal domu kręcą się jacyś ludzie, bywają narkomani. Gdybym nie miał pistoletu i trzech magazynków na podorędziu, kto w razie czego by mnie obronił? Policja? Zanim zdążą do mnie dojechać od najbliższego posterunku minie 40 minut - argumentuje.

Przekonuje właśnie, że kwestia dostępu do broni, to z jednej strony wolność i niewtrącanie się w prywatne życie, a z drugiej kwestia bezpieczeństwa. Między innymi dlatego chce głosować na kandydata Republikanów, czyli najprawdopodobniej Trumpa.

Styl Trumpa się podoba

Tuż po zwycięstwie w prawyborach w stanie Iowa Donald Trump pojechał do Nowego Jorku - do sądu. Zostały mu postawione zarzuty o zniesławienie pisarki E. Jean Carroll, która wcześniej oskarżyła Trumpa o gwałt, do którego miało dojść przed kilkudziesięciu laty. Trump wszystkiemu zaprzeczył i miał pisarkę obrazić w mediach społecznościowych. Ta żąda więc wielomilionowego odszkodowania.

Zaraz po krótkim pobycie w sądzie były prezydent udał się w trasę kampanii przed prawyborami w New Hampshire. Wśród jego zwolenników w mediach społecznościowych nie było głosów konsternacji z powodu oskarżeń sądowych. Przeciwnie - głosy zachwytu: - Zobaczcie, ile on ma energii, jak ciężko pracuje dla Ameryki. Wieczorem był na wiecu w Iowa, rano stawił się w sądzie w Nowym Jorku, a po południu ma być w New Hampshire. Kiedy on śpi? - piszą zachwyceni zwolennicy.

Zwolenniczki Donalda Trumpa w Des Moines w stanie Iowa
CHARLY TRIBALLEAU/AFP/East News

David Axelrod, były doradca demokratycznego prezydenta Baracka Obamy, nie może się temu nadziwić. - Partia Republikańska zmierza w kierunku nominowania kandydata na prezydenta USA, któremu postawiono 4 zarzuty karne, w tym jeden za spisek mający na celu unieważnienie wolnych i uczciwych wyborów - napisał oburzony w mediach społecznościowych.

Jednak zwolennicy Trumpa mają inne zdanie. A ich argumentację próbuje wyjaśnić mi dr Mark A. Young, który m.in. wykłada na Uniwersytecie w Baltimore.

- Wielu Amerykanów podziwia jego styl, to jakim jest liderem, że jest tak autonomiczny w swoich decyzjach - mówi dr Young. - I on jest liderem. Przeprowadził nas przez trudne czasy, czy się komuś to podoba, czy nie. Jego poprzednia administracja była bardzo skuteczna. Gospodarka się rozwijała, relacje z Europą były dobre, był szanowany, trzymał w ryzach Koreę Północną. Może nie osiągnął wystarczająco wiele w kwestii wzmocnienia pozycji w relacjach z Chinami, ale przecież nadszedł Covid - przekonuje Mark.

A wyroki wydane przez sądy stanów Kolorado i Maine, które uznały, że po ataku zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia 2021 roku nie może on uczestniczyć w wyborach w tych stanach, nie powinny - zdaniem Marka Younga - zaszkodzić Trumpowi.
- Sądowe próby uniemożliwienia mu startu w wyborach w różnych stanach są, moim zdaniem, oparte na bardzo chwiejnych podstawach prawnych - mówi Young. A ostateczny głos należy do Sądu Najwyższego.

Co zatem z innymi zarzutami i politycznymi, i obyczajowymi? Dr Mark Young, który nie ukrywa sympatii republikańskich, wyjaśnia mi sprawę obrazowo: - Trzeba pamiętać, że Trump nie jest księdzem. Jest politykiem. Popełniał w przeszłości wiele paskudnych rzeczy. Ale ja mu wybaczyłem. Wybaczyłem mu, bo działał i osiągał rezultaty. Mieliśmy niskie ceny paliwa, świat był bezpieczniejszym miejscem, dobrze postępował wobec naszych sojuszników. Trzymał Putina w ryzach.

Co z Ukrainą? To nie tak, jak myśli Europa?

Europa obawia się Trumpa głównie ze względu na jego ostatnie deklaracje dotyczące NATO i Ukrainy. Niedawno portal Politico ujawnił rzekomą wypowiedź byłego prezydenta do Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej. Donald Trump miał jej powiedzieć w 2020 roku, że nigdy nie przyjdzie z pomocą Europie w razie ataku, a NATO jest „martwe”. Dziś wielu w Europie obawia się, że jeśli Trump wygra, to zaprzestanie pomagać Ukrainie i ta może paść pod rosyjskim naporem. Wtedy Putin ruszy na kraje NATO.

- Myślę, że to nie jest tak - mówi Randy Johnston, który akurat nie jest zwolennikiem Trumpa. - On będzie grał twardo przeciwko Putinowi. To jego styl uprawiania polityki - uważa Randy.

Osobiście jest przekonany, że Ukrainę trzeba wspierać, bo od jej zwycięstwa lub klęski zależy, czy amerykańscy chłopcy nie pójdą walczyć w Europie. Randy potwierdza to, co mówi administracja Bidena: - Lepiej teraz wysyłać Ukrainie broń, niż za jakiś czas być może żołnierzy do walki w Europie.

- Tylko to wszystko właśnie przegrywa z polityką waszyngtońską. A dla Ameryki dzisiaj w kwestii zagranicznej najważniejsze jest wspieranie Ukrainy - dodaje Randy.

Bill, który popiera Republikanów, mówi, że ma duże opory przed wspieraniem Ukrainy. - Dlaczego mamy przekazywać miliardy, skoro tam jest gigantyczna korupcja? Dlaczego mamy przekazywać miliardy, skoro Zełenski nie chce poddać się werdyktowi w wyborach? - mówi wyraźnie poruszony. Według niego jest dzisiaj jedna przesłanka, dla której Ukrainę trzeba wspierać: Bill Clinton w 1994 roku dał Ukrainie słowo honoru, że będzie jej bronić po tym, jak zrezygnowała z broni nuklearnej. - I słowa trzeba dotrzymać, to jest kwestia naszego honoru. Trzeba to jednak robić rozważnie - podsumowuje Bill.

Dr Mark Young ma szczególne podejście do Ukrainy i do Polski. Jego ojciec pochodził z dawnej Polski, spod Lwowa. Wyemigrował do USA w latach 50. Mark się już tu urodził. Nie zna polskiego, ale wypowiada po polsku kilka zwrotów, których ojciec go nauczył: „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”, „pusta głowa” - na określenie głupca, czy też nazwy potraw, jak: pierogi i barszcz.
Mark bardzo interesuje się sytuacją w Polsce i ogólnie w Europie. - Jako Amerykanin bardzo cenię fakt, że możemy podtrzymywać wolny świat i współpracować z innymi sojusznikami na świecie, w tym z Polską, we wspólnych celach - przekonuje.

I mówi coś, co powtarzają inni moi rozmówcy, także ci republikańscy: - Biden nie przestanie pomagać Ukrainie ani nie zerwie z NATO.

- O ile administracja Joego Bidena bardzo mocno się zaangażowała w tę sprawę, to uważam, że przyszła administracja Donalda Trumpa, czy generalnie republikańska administracja, będzie nawet bardziej zaangażowana w realizację tego celu - przekonuje dr Young.

- Wierzę, że Republikanie będą liderami, jeśli chodzi o wsparcie światowego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa Europy, wsparcie naszych sojuszników w tym bardzo trudnym czasie. A Polska jest jednym z najwierniejszych, najbardziej godnych zaufania sojuszników Ameryki. Republikańska administracja nie pozwoli na to, by sojusznik został zaatakowany - jest przekonany.
A cała retoryka Trumpa o „martwym” NATO, o wycofaniu żołnierzy USA z Europy? - Polityka międzynarodowa jest wypracowywana na bazie konsensusu kierownictwa Partii Republikańskiej. Dlatego nie przykładałbym wielkiej wagi do tego, co mówią teraz poszczególni kandydaci, by zyskać poparcie w prawyborach - przekonuje Mark Young. I przypomina, że Vivek Ramaswamy (wycofał się z prawyborów po klęsce w Iowa i poparł Trumpa) mówił, że trzeba wycofać całą pomoc Ukrainie, że nie trzeba pomagać Polsce, niech same się bronią przed tyranią rosyjską.

- To jest tylko retoryka. Amerykanie pamiętają wiele wojen i skutki, jakie wojny przynoszą. Nie pozostawią sojuszników na pastwę wrogów - uważa Mark.

- Musisz pamiętać, że Trump to bardzo inteligentny facet. On sobie zdaje sprawę, że ochrona wolności na świecie leży w interesie Ameryki. Wie, że jeśli nie pomoże Ukrainie, jeśli nie będzie bronić wolnego świata, to wkrótce możemy mieć wojnę bliżej siebie. A tego nie chce. To człowiek bardzo pragmatyczny - jest przekonany Mark.

Dodaje, że Republikanie doskonale zdają sobie sprawę, że przyjaciółmi Ameryki są Ukraina, Polska, Izrael oraz inne kraje, które angażują się w obronę pokoju i wspólnych wartości na świecie.

Granica, która dzieli

Być może na opinie Marka Younga ma wpływ sympatia do Polski i pochodzenie jego rodziny. Jest jednak jeszcze inna kwestia, która obecnie dzieli Amerykanów i wpływa na stosunek do Ukrainy. To ochrona granicy południowej USA.
Moi rozmówcy są zgodni, co do tego, że granica musi być lepiej chroniona. Republikanie od poparcia prezydenta Bidena dla ich projektu ochrony granicy uzależniają zgodę na wsparcie Ukrainy kolejnymi dziesiątkami miliardów dolarów.

Demokraci nie chcą iść na ustępstwa w tej sprawie, a nawet w swoim elektoracie spotykają się czasami z niezrozumieniem.
- Owszem jest za polityką Demokratów wobec imigrantów, ale nie tak wprowadzaną, jak to zrobiono, że wpuszczano wszystkich na żywioł - mówi Randy Johnston. - To musi być w jakimś stopniu kontrolowane. Wkrótce zmieni się struktura społeczna Ameryki. Do 2050 roku ponad połowa Amerykanów będzie mówić językiem hiszpańskim - dodaje Randy. I razem z Billem zastanawia się, czy nie chodzi o zmianę struktury elektoratu? Przecież imigranci będą w przyszłości głosować na tych, którzy umożliwili im dostanie się do Stanów Zjednoczonych.

Dr Mark Young posługuje się z kolei polskim przykładem ochrony granicy. - Myślę, że wizja ochrony Ameryki przez Trumpa jest podobna do wizji, jaką mają polskie władze wobec ochrony bezpieczeństwa Polski - mówi. - Trumpowi bardzo zależy na zapobieganiu zagrożenia terrorystycznego i ochronie granic. Polska również potrafi chronić swoje granice i zapobiegać terroryzmowi w inteligentny sposób. Widziałem statystyki, że Polska ma najniższy poziom zagrożenia terrorystycznego na świecie. Umiecie chronić siebie i to też chce robić Trump w Ameryce.

Dr Mark Young brzmi bardzo szczerze, gdy mówi, że Polskę podziwia za to i bardzo chciałby otrzymać polski paszport. Również z powodów osobistych: - Kiedy go dostanę, będzie dla mnie czymś świętym. Będzie leżeć obok Biblii.

Czekając na Trumpa

Dziś trudno jeszcze powiedzieć, jak w listopadzie zakończy się rozpoczęta 15 stycznia epopeja wyborcza 2024 w Stanach Zjednoczonych. - Za wcześnie jest przewidywać, kto wygra wybory. Przed Donaldem Trumpem stoi wiele wyzwań. Uważam, że on ma z pewnością wrodzoną siłę i moc, by wygrać wybory. Z pewnością można powiedzieć, że zdobył poparcie w Partii Republikańskiej na różnorakich polach i świetnie wypada w sondażach. W każdym razie ja wierzę, że Partia Republikańska się zjednoczy i wygra jej kandydat, czy to będzie Trump, czy DeSantis, czy ktokolwiek z tego grona - mówi mi dr Mark Young.
Randy i Bill są już jednak wprost przekonani, że kolejnym prezydentem będzie Donald Trump. Choć tylko jeden z nich bardziej się ucieszy z tego faktu.

Wojciech Rogacin

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.