Donald Trump to wyjątkowo kontrowersyjny kandydat na prezydenta. Miliarder ma na koncie wpadki i szokujące słowa. Ale jest na nie odporny.
Ostatnia burza z udziałem Trumpa wybuchła po poruszającym wystąpieniu na konwencie Partii Demokratycznej Khizra i Ghazali Khanów - wyznawców islamu i rodziców kpt. Humayuna Khana, żołnierza, który zginął w Iraku, kiedy własnym ciałem uratował swoich żołnierzy przed atakiem. Polityk w wywiadzie dla CNN najpierw stwierdził, że Ghazala Khan nie zabrała głosu na konwencie, ponieważ jej mąż, z racji bycia muzułmaninem, zabronił jej mówić. Kandydat na prezydenta uznał też, że przemówienie Khana napisali mu „ludzie ze sztabu Hillary Clinton”.
Słowa Donalda Trumpa pod adresem Khanów zostały ostro potępione przez amerykańską opinię publiczną. „To oszczerstwo, nawet jak na Trumpa, przekracza wszelkie granice” - napisał na Twitterze strateg Partii Republikańskiej John Weaver.
Kontrowersje wywołały też słowa Trumpa o Ukrainie w wywiadzie w niedzielnym programie „This Week” w stacji ABC News. Miliarder powiedział, że planuje rozpatrzyć, czy Krym nie powinien zostać oficjalnie uznany za rosyjskie terytorium. - Zamierzam się temu przyjrzeć. Ale z tego, co słyszałem, mieszkańcy Krymu wolą raczej być z Rosją. I to też trzeba wziąć pod uwagę - mówił Donald Trump.
Z kolei w ubiegłym tygodniu republikański kandydat na prezydenta zaapelował do Kremla o ujawnienie mejli wysłanych przez Hillary Clinton z jej prywatnego serwera w okresie, kiedy polityczka była sekretarzem stanu. - Rosjo, jeśli słuchasz, to mam nadzieję, że jesteś w stanie znaleźć 30 tys. brakujących mejli - mówił Trump. Potem miliarder bronił się jednak, że był to sarkazm.
Trump szokował wielokrotnie: kiedy stwierdził, że USA mogą zerwać Traktat północnoatlantycki, kiedy mówił, że powinno się przywrócić waterboarding, czyli podtapianie, czy kiedy nazwał imigrantów z Meksyku „mordercami i gwałcicielami”. Jednak te wszystkie wpadki w ogóle mu nie szkodzą. Wręcz przeciwnie. W sondażu przeprowadzonym przez Ipsos dla Reutersa w drugiej połowie lipca aż 39 proc. osób stwierdziło, że oddałoby na niego głos. Poparcie dla Clinton było mniejsze o 2 proc.
Autor: Aleksandra Gersz