Trump zmiótł rywali, czas na Clinton
Miliarder już wcześniej ostrzegał republikańskich liderów, że pozbawienie go nominacji wywoła niepokój w USA.
Swoją kampanią wyborcza zaskoczył Donald Trump nawet najlepszych amerykańskich speców od polityki. Przepowiadano, że jego niewyparzony język i niedorzeczne pomysły( wzniesienie muru na granicy z Meksykiem, czy postawienie szlabanu muzułmanom przy wjeździe do USA) zdyskredytują go jako poważnego polityka. On jednak mówił dalej swoje i wygrywał.
Dziś Donald Trump jest jedynym republikańskim politykiem, który stara się o nominację partyjną, by stanąć w listopadzie do najważniejszego pojedynku, do walki o Biały Dom.
Jako przedostatni ustąpił mu pola Ted Cruz z Teksasu który liczył, że wygrana w Indianie pozwoli mu jeszcze nawiązać walkę z Trumpem. Miliarder zdobył jednak ponad połowę głosów i Cruzowi nie pozostało nic innego jak ogłosić koniec walki o prezydencką nominację. Dzień później podobnie postąpił John Kosich, lubiany senator z Ohio, który wyraźnie nie radził sobie na szerszej scenie politycznej.
Obaj ci politycy musieli uznać wyższość Trumpa. A przed tym ostatnim już tylko konwencja Republikanów, na której liczy na partyjną nominację. Gdyby liderzy republikańscy chcieli użyć jakichś proceduralnych sztuczek i zablokowali moją nominację, ostrzegał Trump, to na ulicach Ameryki dojdzie do rozruchów i poleje się krew.
Trump idealnie trafiał do swoich wyborców, mówił im to, co chcieli usłyszeć. A więc obiecywał pozbyć się milionów nielegalnych imigrantów, którzy są kłopotem dla USA. Sposobem na powstrzymanie islamskie- go ekstremizmu miał być za- kaz wjazdu do USA muzułmanów, z czego szybko się wycofał.
Ostrzegał też sojuszników Ameryki, by sami lepiej zadbali o swoje bezpieczeństwo. Takie słowa wywoływały zdziwienie i strach na salonach, przekonywały za to zwolenników miliardera, których mamił wizją odrodzonej i jeszcze potężniejszej Ameryki.
Autor: Kazimierz Sikorski