Trzy białe pianina w centrum Katowic. Ewa i Olga zagrały dla nas. Zobaczcie co się stało
W czwartkowe popołudnie przez zapowiedź pociągu pośpiesznego do Gdyni przebija się Chopin. To Nokturn Es dur, który na białym pianinie w holu katowickiego dworca PKP gra 14-letnia Ewa Achtelik, uczennica Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. M. Karłowicza w Katowicach. Kto jeszcze się odważył?
Białe pianina stanęły w Katowicach przed kilkoma dniami. To instalacje promujące tytuł Miasta Muzyki UNESCO, które stolica województwa nosi od grudnia 2015 roku. Jeden instrument pojawił się właśnie na holu głównym dworca PKP, drugi w centrum handlowym przy ul. Piotra Skargi, a trzeci w holu Miasta Ogrodów.
Na instrumentach może zagrać każdy, kto ma na to ochotę. Okazuje się, że sporo osób ma doświadczenie muzyczne i odwagę aby się zaprezentować.
- Ci ludzie tu to w kolejce do tego pianina stoją? - zagadnął pan Jan, emeryt, który po kilku słowach wyjaśnienia z aprobatą pokiwał głową. - Skoro miasto muzyki, to znaczy że od przemysłu przeszliśmy kawał drogi do kultury, to bardzo pozytywna zmiana. Dopiero co koledze proponowałem: może siądziemy i zagramy w duecie? Ale chyba krytycy by nam tego nie przepuścili – podsumował z uśmiechem pan Jan i po kilku minutach poszedł w swoją stronę.
Chwilę po Ewie, miejsce przy pianinie zajęła 13 letnia Olga Hanslik, również podopieczna „Karłowicza”, która zagrała inwencje trzygłosową h moll Jana Sebastiana Bacha.
- Gra się zupełnie inaczej niż w szkole, ktoś się zatrzymuje, ktoś przechodzi. No i można się wykazać - mówiła chwilę później zdolna dziewczyna, której podczas tego niecodziennego koncertu towarzyszyli dumni dziadkowie.
- To świetny pomysł na ożywienie tego miejsca, bo ludzie biegają czasem nie wiedząc gdzie, po co i dlaczego. Tu mogą się zatrzymać i pomyśleć, nad muzyką też – mówiła pani Renata Hanslik, babcia Olgi, zastanawiając się głośno, że może któreś małe dziecko usłyszy jak gra jej wnuczka i poprosi rodziców, aby posłać je do szkoły muzycznej. Młode dziewczęta ośmieliły innych dworcowych gości do zajęcia miejsca przy białym, skromnym pianinie.
- Tutaj może zagrać każdy, jak chce i co chce – powiedział Łukasz Gawlikowicz, uczeń technikum w wojskowym mundurze, i nonszalancko zagrał na znany przebój Adele. Przy instrumencie zasiadł także profesor Tomasz Orlow, wykładowca na UŚ i w „Karłowiczu”, gdzie uczy improwizacji fortepianowej i organowej. Co zagrał? Nie sposób powiedzieć bo... improwizował! - To jest dopiero frajda, a to otoczenie, może nieco hałaśliwe, pokazuje ruch życia, który splata się muzyką i to jest dla mnie wspaniałe doświadczenie – mówił muzyk, i dodał, że zdarza mu się grywać też na fortepianie, który od lat stoi na francuskim lotnisku.
- Tak się właśnie zaczyna kariera wielu, na dworcu – kiwał z przekonaniem głową pan Aleksander Hanslik, dziadek Olgi, podczas gdy inna blonwdłosa nieznajoma odważyła się zagrać znaną melodię z francuskiego filmu „Amelia” a chwile później motyw z... Różowej pantery.
- Ja tu się przyglądałem, wie pani, kto przystaje. I widziałem takie elementy, których nigdy nie posądziłbym o zainteresowanie taką muzyką – mówił daje pan Aleksander.
- Jestem jak najbardziej za propagowaniem muzyki klasycznej, która jest postrzegana jako muzyka sztywna i nie dla wszystkich, a tu proszę posłuchać jakie oklaski, chyba ludziom się podoba – pochwaliła tę inicjatywę Olivia Bujnowicz z Tychów, która sama jest muzykiem, gra na skrzypacach.
– Musze powiedzieć, że jestem dumna, że ktoś to wymyślił – dodaje. Tak się składa, że to inicjatywa katowickiego magistratu.
- Pierwszy od dawna dobry, nawet bardzo dobry pomysł naszych włodarzy – podsumował z błyskiem w oku pan Aleksander. Rzeczywiście, widać to po reakcjach ludzi, którzy słysząc Bacha, Mozarta, a nawet piosenkę popowej piosenkarki pośród niewyraźnego szumu z dworcowych mikrofonów, po prostu się uśmiechają.