Trzy duże marsze. Duda: - Za dwa lata pójdziemy razem [zdjęcia]
Narodowcy, KOD i anarchiści to trzy największe spośród kilkunastu grup, które świętowały w stolicy 98. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości.
W 98. rocznicę dnia, kiedy wskutek porozumienia ponadpartyjnego liderzy poszczególnych formacji politycznych, mimo dzielących ich różnic światopoglądowych, wspólnym wysiłkiem doprowadzili do odzyskania państwowości, Polacy są tak daleko od narodowej jedności, jak dawno nie byli.
Prezydent Andrzej Duda w przemówieniu na placu Marszałka Piłsudskiego w Warszawie wzywał do życia w zgodzie i świętowania odzyskania niepodległości bez podziałów. Jak zaznaczył, złożył projekt ustawy o setnej rocznicy odzyskania niepodległości. - W 2018 r. chcę, żebyśmy byli nie na jednej, wybranej rocznicy, ale byśmy poszli wszyscy razem w jednym marszu, w niepodległej, suwerennej, wolnej Polsce - powiedział prezydent. Jak mówił, obecnie wiele osób, w tym on, nie uczestniczy w jednym z wielu marszy, ponieważ byłoby to odebrane jako opowiadanie się po jednej ze stron politycznego sporu. - Kiedy pójdziemy na jeden, w mediach krzykną, że jesteśmy faszystami. Kiedy weźmiemy udział w drugim - że jesteśmy lewakami - podkreślał Duda.
Podziały, o których wspominał Andrzej Duda w swoim przemówieniu, znalazły odzwierciedlenie w stolicy. Jej ulicami przeszły trzy duże marsze. O 12.30 wyruszył marsz Komitetu Obrony Demokracji (KOD) z placu Narutowicza. Półtorej godziny później rozpoczął się organizowany przez środowiska narodowe Marsz Niepodległości, a o godz. 15 z placu Zamkowego swój pochód rozpoczęli anarchiści. Choć organizatorzy pierwszego z wydarzeń przewidywali, że weźmie w nim udział około 100 tys. osób, to liczba uczestników była zdecydowanie mniejsza. Jednym z powodów mogła być zapowiedź bojkotu ze strony niektórych środowisk lewicowych oraz sympatyków KOD. Wszystko przez wykorzystanie przez lidera KOD grafiki z Romanem Dmowskim (któremu zarzuca się antysemickie poglądy). - Nie musimy się z Dmowskim zgadzać, ale nie możemy też odmawiać mu patriotyzmu i wkładu w odzyskanie przez Polskę niepodległości - mówił sympatyk KOD Krzysztof Stasiewicz. Dodał, że zapowiadane przez prezydenta porozumienie i wspólne dla wszystkich Polaków obchody 11 listopada będą bardzo trudne do osiągnięcia. - Podziały były zawsze, bo ludzie różnią się od siebie, i tę różność trzeba szanować i akceptować. Brakuje natomiast tej wspólnej, nadrzędnej myśli, która przyświecała politykom niemal sto lat temu - mówił, wymieniając Paderewskiego, Piłsudskiego czy Dmowskiego. Na wiecu Komitetu pojawiło się wiele znanych osobistości, w tym były prezydent Polski Bronisław Komorowski, który opowiadał o tym, jak niepodległość udało się odzyskać. Nie tylko w 1918 r., ale też w 1989 r. - Wolność wymaga poświęceń, niekiedy trzeba też o nią walczyć - tłumaczył, również zwracając uwagę na podziały, których wyrazem jest kilkanaście różnych wydarzeń związanych z obchodami Święta Niepodległości w samej Warszawie. Choć zaapelował o jedność i z radością odebrał głosy innych polityków do tego nawołujących, to podważał też ich wiarygodność. - Jarosław Kaczyński do tej pory te podziały tylko tworzył, a nie usuwał. Jego zapowiedzi trzeba traktować więc z rezerwą, choć, jak podkreślił, również z życzliwością. - Słowa mogą być piękne i niosące nadzieję, ale wiara powinna pojawić się, kiedy pójdą za nimi również czyny - mówił były prezydent.
Celebryci i byli politycy mniej licznie stawili się na Marszu Niepodległości, który po godz. 14 ruszył z samego serca Warszawy. Dziesiątki tysięcy osób z polskimi flagami, opaskami powstańczymi i innymi akcesoriami przemaszerowały głównymi arteriami stolicy pod hasłem „Polska bastionem Europy”. Ostatnim punktem zgromadzenia były błonia Stadionu Narodowego.
Na placu Zamkowym, gdzie w zeszłym roku finiszował Marsz Niepodległości, o 15 zaczął się marsz antyfaszystowski pod hasłem „Za wolność naszą i waszą”. Licznie zgromadzeni przedstawiciele organizacji lewicowych przeszli pod gmach galerii Zachęta - miejsce zabójstwa pierwszego prezydenta Polski Gabriela Narutowicza. Miejsce było nieprzypadkowe - zdaniem uczestników to wydarzenie powinno być przestrogą przed przejawami „agresywnego nacjonalizmu”, z którymi mamy obecnie do czynienia.