Trzy ofiary molestowania kościelnego. Jest wyrok
Sąd Okręgowy w Krakowie skazał mężczyznę na 5 lat więzienia. Karę uzgodniono z prokuraturą. Oskarżonemu po odsiadce nie będzie wolno przebywać w środowiskach, w których są małoletni.
Ofiarami kościelnego z parafii pod Krakowem padło trzech małoletnich chłopców - dwaj byli ministrantami, trzeci tuż po I Komunii Świętej. Mężczyzna dostał pięć lat więzienia za ich wykorzystanie seksualne. Karę ma odbyć w systemie terapeutycznym. Wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie nie jest jeszcze prawomocny.
Liczne zakazy
Sąd zakazał oskarżonemu przebywania w środowiskach, w których są osoby małoletnie. Nie wolno mu się zbliżać do pokrzywdzonych przez pięć lat na odległość poniżej 100 m. Zobowiązał go również do zgłaszania się przez rok co dwa tygodnie do komisariatu policji. Te zalecenia mają obowiązywać dopiero po odbyciu kary.
Mężczyzna od ubiegłego roku przebywa w areszcie tymczasowym. Kara została uzgodniona z prokuraturą i w takiej sytuacji wszystkie strony postępowania raczej nie składają apelacji, choć nie jest to wykluczone.
Szafarz komunii
Sprawa molestowania wyszła na jaw w zeszłym roku, ale do przestępstw dochodziło już dużo wcześniej.
Prokuratorskie zarzuty obejmują lata 2011-2016. Mężczyzna z racji swoich obowiązków sprawował pieczę nad ministrantami w podkrakowskiej parafii. Dawał im zajęcia, aby sprzątali kościół przed mszą, instruował, w jaki sposób się przygotować do uroczystości kościelnych.
Był też szafarzem komunii podczas mszy. Powszechnie lubiany i szanowany. W rodzinie ma księdza i siostrę zakonną, uchodził za wzór do naśladowania.
Z ustaleń śledczych wynika, że poświęcał sporo uwagi ministrantom, którzy czasem odwiedzali go w domu. Zbliżył się zwłaszcza z jednym nastolatkiem, któremu pozwalał grać na swoim komputerze. Wtedy po raz pierwszy doszło do wykorzystania seksualnego chłopaka. Widywali się po kilka razy w miesiącu i zachowania kościelnego stawały się coraz śmielsze. Bywało, że stosował przemoc i przytrzymywał małoletniego.
W końcu dorastający chłopak zrezygnował z bycia ministrantem i po trzech latach zaprzestał kontaktów z kościelnym.
Wówczas mężczyzna zaczął się interesować innym ministrantem. Zaczęło się od rozmów, spotkań i wizyt w domu kościelnego, a skończyło na molestowaniu seksualnym chłopca.
Trzecią ofiarę oskarżony poznał przy okazji przygotowań chłopca do I Komunii. Po uroczystości w kościele zaprosił go na posiłek do restauracji KFC, ale ten kontakt się szybko urwał.
Do kolejnego spotkania doszło w rocznicę I Komunii Świętej. Natknęli się na siebie przypadkowo podczas jazdy na rowerze.
Starałem się walczyć z tą słabością, ale to było silniejsze ode mnie - mówił
Nieletni odwiedził kościelnego, ponieważ miał przygotować projekt na lekcję muzyki, a mężczyzna posiadał w domu lepszy sprzęt grający. W trakcie wizyty chłopiec grał na tablecie i komputerze, a gospodarz dotykał go i, jak to potem określił pokrzywdzony, „gilgał po brzuchu”.
Zatarcie skazania
Po zatrzymaniu oskarżony nie przyznał się do winy. Nie krył zdziwienia zarzutami, skoro nie był skonfliktowany z dziećmi i ich rodzicami. Zaprzeczał, aby miał zaburzenia preferencji seksualnych.
Twierdził, że nie zna opinii seksuologa z wcześniejszej sprawy. Jak się okazało - przed laty został skazany za posiadanie treści pornograficznych z udziałem małoletnich. Tamten wyrok uległ jednak zatarciu i w nowym postępowaniu kościelny nie odpowiadał w warunkach recydywy.
Przyznał się do winy
Dopiero pod naporem nowych dowodów mężczyzna przyznał się do winy. Stwierdził, że faktycznie molestował chłopców, kiedy byli z nim sam na sam. Zaprzeczał jednak, żeby specjalnie zwabiał ich do domu pod nieobecność członków swojej rodziny. Nie sugerował też, by nikomu nie mówili o jego praktykach. Jednego z pokrzywdzonych miał faktycznie „pogilgać po brzuchu” i dotknąć przez ubranie jego miejsc intymnych, ale stało się to, jak wyjaśniał, przypadkiem, kiedy zadzwoniła matka chłopca, ponaglając, żeby syn zjawił się w umówionym miejscu.
Oskarżony zapewniał, że żałuje swojego zachowania.
- Starałem się walczyć z tą słabością. Nie chciałem tego powtarzać, ale to było silniejsze ode mnie - przekonywał w sądzie.
Z jego relacji wynikało, że wiele lat temu sam został wykorzystany seksualnie przez członka rodziny i był molestowany dwa lata.
Zadeklarował chęć leczenia. Przeprosił pokrzywdzonych i ich rodziców. Sąd jego zachowanie wobec jednego z chłopców zakwalifikował jako gwałty, wobec pozostałych dwóch - jako molestowanie osób poniżej 15. roku życia.