Trzy panie do prezydentury Łodzi?
Do wyborów samorządowych zostały co prawda dwa lata, ale wśród polityków są i tacy, którzy już rozpoczęli rytualne wróżenie z fusów. Powróżę więc i ja. Pewne jak podatki jest tylko jedno, czyli start w wyborach na prezydenta Łodzi obecnej prezydent Hanny Zdanowskiej (PO).
I coraz bardziej prawdopodobny start jej rywalki z poprzednich wyborów, posłanki Joanny Kopcińskiej, która właśnie została pełnomocnikiem PiS w okręgu łódzkim, jako zaufana Joachima Brudzińskiego, który trzyma terenowe struktury w PiS. Kto jeszcze?
A może konkretniej będzie: która? Bo przecież obserwując Sejm trudno nie zauważyć, że najbardziej wyrazistą posłanką całej opozycji jest Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Tak się zresztą składa, że akurat posłanka z Łodzi. Oczywiście jakiś czas temu po politycznych gabinetach Łodzi tłukła się taka koncepcja, że obecna koalicja rządząca miastem, czyli PO-SLD pójdzie w najbliższych wyborach razem, pod szyldem prezydent Zdanowskiej, gdy ona sama zrezygnuje już z przywództwa w PO, a do tej koalicji przyłączy się Nowoczesna. Wszyscy przeciwko PiS - taki miał być przekaz.
Sensowne to czy nie, to bez znaczenia, bo sprawy już się dość mocno skomplikowały. Platforma pod dowództwem Grzegorza Schetyny skręciła ostro w prawo, co zresztą jest na rękę szefowi regionu łódzkiego Pawłowi Bliźniukowi, który lubi podgrillować lokalnych polityków SLD. A posłanka Lubnauer jest współautorką głośnego tekstu na temat tego, jak w początkach ery postpisowskiej powinna wyglądać opozycja. Znalazło się w nim m.in. taki fragment: "(...) Mit o "pospolitym ruszeniu" przeciwko PiS, i przekonanie, że tylko jednoczenie się, KOD, PO, Nowoczesnej i innych sił może ocalić Polskę jest oczywiście atrakcyjny. Ale jak wiele mitów, ma on niewiele wspólnego z rzeczywistością. Pospolite ruszenie ładnie brzmi. Ale do zwycięstwa potrzebna jest zwarta, silna, dobrze wyszkolona, złączona wspólną wizją i wartościami armia. Uważamy, że opozycja jest i powinna być różna - i ze sobą konkurować. Dlatego odrzucamy mit jednoczenia się, jako szkodliwy i asekurancki. To byłaby fałszywa jedność. Może służy ona wygodzie partii, ale na pewno nie poprawia jakości idei i rozwiązań w polityce. Nie ma sensu tworzyć sztucznej zgody tam, gdzie są ewidentne różnice. To nie rozwiązuje problemów, a tylko je konserwuje. (…) Nowoczesna powinna konkurować z Platformą Obywatelską wszędzie tam, gdzie Polacy mogą wybrać tę partię, która skuteczniej przeciwstawi się niszczącej sile PiS".
Oczywiście jest to przekaz formułowany pod politykę krajową, ale z drugiej strony dlaczego miałby nie grać pod wybory samorządowe w Łodzi? W Łodzi PiS niby nie ma tej "niszczącej siły", ale tego nigdy do końca nie wiemy. Żeby zatem pogrążyć się we wróżbach maksymalnie, to awangardę kandydatów do prezydentury Łodzi będą łączyć ścisłe bądź luźniejsze związki z PO. Ze Zdanowską sprawa jest oczywista: jest szefową tej partii w Łodzi, choć najpewniej w najbliższych miesiącach zrezygnuje. Kopcińska dziś reprezentuje twardą linię PiS, ale przecież wywodzi się z PO i to z jej bardzo liberalnej frakcji tzw. „starych młodych demokratów”, którym przewodzi Tomasz Kacprzak.
I wreszcie Katarzyna Lubnauer, niegdyś w Unii Demokratycznej, Unii Wolności, w Partii Demokratycznej - demokraci.pl, a przed sześcioma laty kandydatka do Rady Miejskiej Łodzi, kandydująca gościnnie z listy... Platformy Obywatelskiej, dziś liderka Nowoczesnej, która zresztą w łódzkich mediach nie waha się krytykować prezydent Łodzi i wspierającej ją koalicji za nadmierne zadłużanie budżetu Łodzi. Jeśli Lubnauer zdecyduje się kandydować na prezydenta, a z miasta słychać, że "to byłoby naturalnym wyjściem", to wybory samorządowe 2018 r. i poprzedzające je wróżenie z fusów, ciekawe stają się już dziś.
W 2010 roku, roku pierwszej elekcji Hanny Zdanowskiej, do walki z nią w drugiej turze szykował się przecież ówczesny kandydat PiS, Witold Waszczykowski. Ale przegrał, był dopiero czwarty, ponieważ prawica się w Łodzi nie dogadała i de facto kandydatów miała dwóch, bo startował także Włodzimierz Tomaszewski z Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego. Elektorat prawicy tak podzielony na dwóch kandydatów dał im trzecie i czwarte miejsce, wpychając do drugiej tury Dariusza Jońskiego z SLD i de facto rozpoczynając jego karierę na wyższej półce. Dwa lata temu Zdanowska wygrała w pierwszej turze także dlatego, że kandydatura Kopcińskiej rok wcześniej co wyrzuconej z PO nie przekonała wyborców PiS. Ale gdyby te dzisiejsze wróżenie z fusów się sprawdziło i wystartowała Lubnauer, to kto wie, czy nie skorzysta na tym najbardziej kandydatka PiS.