Za tydzień, kiedy znów - jak dobrze pójdzie - spotkamy się w tym okienku, będzie już wszystko wiadomo, ale jeszcze dziś możemy sobie beztrosko pogdybać, co też ciekawego wydarzy się na rynku medialnym.
Z sondażowego chaosu wyłaniają się trzy warianty. Pierwszy z nich: PiS z przystawkami wygrywa na tyle wysoko, że znów może rządzić samodzielnie. Już widzę ten karnawał w mediach rządowych, to samouwielbienie. Sukces PiS będzie miał rozanieloną twarz Danuty Holeckiej, a prezes Kurski będzie mógł prezesowi zameldować wykonanie zadania. Będzie więc, jak jest: propaganda ponad wszystko, bez umiaru, bez opamiętania, po trupach, wzmocniona jeszcze przekonaniem, że tak trzeba, że to daje efekt.
Na fali powyborczej euforii wrócą pewnie zapowiedzi repolonizacji, dekoncentracji itp. PiS bardzo by chciał przejąć kontrolę nad całym rynkiem, bo w jego modelu państwa niezależne od władzy media to aberracja, ale tu - mam wrażenie - że na chęciach się skończy. Generalnie układ sił medialnych w Polsce, także w sensie układu potencjałów kształtowania opinii, dałoby się zmienić jedynie pod warunkiem spacyfikowania TVN i Agory, ale tu jest problem, bo w obu przypadkach, a przy TVN szczególnie, oznacza to bardzo niewygodny dla Nowogrodzkiej konflikt z Amerykanami, udziałowcami tych mediów. Pouczający jest tu przykład słynnej kary na TVN, nałożonej i szybko zdjętej przez KRRiT, gdy okazało się, że Amerykanom bardzo się ta kara nie podoba.
Wariant drugi: PiS wygrywa, ale musi montować koalicję. Byłoby ciekawiej, bo automatycznie elementem przetargowym staną się wpływy w rządowych mediach. I to dopiero będzie kotłowanina, bo na skrywaną dotąd pod dywanem walkę frakcji w PiS-owskim establishmencie nałożą się aspiracje koalicjanta. W państwie PiS media państwowe są instrumentem władzy, więc trzeba będzie się nimi podzielić. I tu wróżę stan permanentnego konfliktu. Nie ma co się łudzić, że przy takim rozwoju wydarzeń np. informacje w TVP zaczną traktować swych widzów jako istoty rozumne, to nadal będą media propagandowe ale czeka jest okres dezintegracji i niestabilności.
Wreszcie wariant trzeci: wynik wyborczy pozwala opozycji budowę koalicji, która odsuwa PiS od władzy. To by się działo. Już mam w oczach ten korowód Konradów Wallenrodów, co to robili w telewizji Kurskiego, bo przecież „ktoś musiał”, ale strasznie ich ta władza tłamsiła... I tu jednak widoki są marne, bo po tej czteroletniej degrengoladzie jest oczywiste, że nie może dalej być tak, jak jest teraz. Ale także tak, jak było przez całe ostatnie trzy dekady. Cały ustrój mediów publicznych trzeba zbudować zupełnie od podstaw, ale o tym nawet się nie mówi.
Jest jeszcze jeden czynnik: prezydent RP, który w obecnym systemie ma medialne prerogatywy, np. mianowania części składu RMN i KRRiT. Tak więc i w przyszłym roku może być ciekawie, zwłaszcza, jeśli prezydent się zmieni.