Trzymamy kciuki za czarnego kota. Wiara w przesądy jest w Polsce silna
Odpukujemy w niemalowane drewno, by nie zapeszyć. A kopniak na szczęście? Rozsypana sól? O przesądach rozmawiamy z Agnieszką Kostrzewą z Muzeum Etnograficznego w Toruniu
Zacznijmy może od rzeczy podstawowej. Czym są przesądy?
To wiara w istnienie związków przyczynowo-skutkowych między różnymi zdarzeniami. Wypływać może ze stereotypów zakorzenionych w tradycji i kulturze. Najczęściej nie daje się racjonalnie wytłumaczyć i niemożliwa jest do weryfikacji. Przesądy mogą być zarówno pozytywne, tzn. takie, gdzie pewne działania mają nam przynieść szczęście, ale i negatywne, gdzie wierzymy, że nasze zachowanie może przynieść pecha. Trzeba zaznaczyć, że terminy „przesąd”, „zabobon” są mocno nacechowane pejoratywne, więc lepiej byłoby ich unikać, choć trudno, bo brak innych adekwatnych wyrażeń.
Czy Polacy są przesądni? Według badań CBOS ponad połowa z naszych rodaków w przesądy wierzy?
Na pewno nie bardziej czy mniej niż inne narody. Chociaż wydaje się, że na terenach wiejskich ludzie są bardziej skłonni wierzyć w sens zachowań zapewniających szczęście. W tym miejscu warto pamiętać, że należy wiarę odróżnić od praktyki. Jeśli zapytamy daną osobę, czy jest przesądna, odpowie, że nie. A z drugiej strony z jej zachowania można wywnioskować, że jednak w przesądy wierzy. Bo przecież zwykłe trzymanie kciuków też można uznać za przesąd. A kto z nas chociaż raz w życiu tego nie robił.
Nasza wiara w przesądy skąd właściwie wynika?
Część wynika z naszej historii, kultury. Bo przecież przekonanie, że czarny kot przynosi pecha, pochodzi ze starożytności. Wynika też z pewnych właściwości naszego mózgu. Mamy tendencje do myślenia życzeniowego. Odpukiwanie w niemalowane drewno, wspomniane już trzymanie kciuków, kopniak na szczęście. Mamy nadzieję, że dzięki takim zachowaniom będziemy mieli fart, pomożemy szczęściu. Budowlany wieszają wiechę, kiedy powstanie dach budynku, bo wierzą, że to dobry omen. Ale, czy gdyby tej wiechy nie było, dom by się zawalił? Pewnie nie.
Wiele przesądów jest związanych z domem…
Dom jest uznawany za miejsce, gdzie mamy czuć się bezpiecznie. Nie mogą się więc po nim plątać żadne złe duchy. Niektórzy, by je odpędzić, pod progiem zakopują monety, w dawnych czasach były to kości. A bardzo popularne i wciąż praktykowane przenoszenie panny młodej przez próg? To nie tylko świadczy o tym, że nasz wybranek jest dżentelmenem. Dziś skłoni jesteśmy w ten sposób tłumaczyć takie zachowanie, choć dawniej miało inny sens. Był on związany z tym, że kobieta „wchodząc” do domu męża, przychodziła z zewnątrz, zaczynała niejako nowe życie. Wierzono, że próg jest granicą między światem zewnętrznym a domem, lepiej więc uniknąć chaosu i nie przechodzić po nim, a przenieść pannę młodą ponad progiem.
A kolory? Dlaczego uważa się czerwień za kolor szczęśliwy, a żółty za przynoszący pecha?
Czerwień jest związana z krwią, a więc z życiem, czymś dobrym. To bardzo stary przesąd. Natomiast żółć to kolor zdradliwy, oszukane złoto. Symbolizuje zdradę, uznawany jest za kolor Judasza, który przecież zdradził Jezusa. Na obrazie Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza” przed Judaszem jest też rozsypana sól. Wierzymy, że to zwiastuje nieszczęście. To przekonanie poniekąd wynika z faktu, że kiedyś sól była bardzo droga.
No właśnie. Bo wierzymy, że przesądy nie tylko przyniosą nam szczęście, ale boimy się związanego z nimi pecha.
Zarówno w szczęściu, jak i nieszczęściu jest coś nieracjonalnego. Nie da się do końca przewidzieć wszystkich splotów wydarzeń, stąd tendencja, by się dodatkowo zabezpieczać. Jeśli ktoś często ulega tej pokusie, może doświadczyć zjawiska znanego jako „samosprawdzająca się przepowiednia”. Na przykład wierzymy, że piątek trzynastego to pechowy dzień. Wystarczy, że tego dnia coś nam nie pójdzie, przydarzy się coś złego, zaczniemy w to wierzyć jeszcze bardziej. Tak samo jest ze szczęściem. Kiedy ktoś grając w totka skreśli swoje szczęśliwe liczby, a potem wygra dużą sumę, to jeszcze mocniej będzie wierzyć, że przyniosły mu one szczęście. Taki sposób rozumowania nazywa się „zależnością magiczną”.
Zawsze zastanawiałam się, dlaczego akurat czarne koty stały się „bohaterami” przesądów. Czy to jest tylko związane z tym, że czarny kolor był uważany za diabelski?
To nie tylko przesąd popularny w Polsce, ale również w krajach anglosaskich. Dla wielu kot jest po prostu zwierzęciem fałszywym. Chodzi własnymi ścieżkami, można powiedzieć, że ma własne zdanie. (w tym momencie mój czarny kot zaczął mi się łasić do nóg - red.)
Właściwie tylko w starożytnym Egipcie koty były czczone, później już raczej uznawano je za podejrzane. Skąd wziął się lęk przed tymi zwierzętami? Pamiętajmy, że kot jest zwierzęciem nocnym, a dawniej uważano, że noc nie jest porą bezpieczną dla człowieka, łączy się z bowiem z aktywnością demonów, istot należących bardziej do świata zmarłych. Uważano, że koty są podstępne i mają zdolność przyciągania demonów, a czarne koty były po prostu kwintesencją złych cech przypisywanych całemu kociemu gatunkowi.
A przesąd z kominiarzem? Wiele osób łapie się za guzik na jego widok wierząc, że to przyniesie szczęście.
Przekonanie, że spotkanie kominiarza przynosi szczęście, ma dość dawny rodowód. Pojawiło się ono wówczas, kiedy zorientowano się, że oczyszczony przez kominiarza drożny komin chroni dom i jego mieszkańców od pożaru. Kominiarz wyrzucając sadzę z komina niejako „zabiera” z domu zagrożenie.
Jak to więc jest z tymi przesądami? Pomagają nam w życiu czy przeszkadzają?
Na pewno nie można układać sobie życia „pod przesądy”. Trudno byłoby wtedy w ogóle zrobić krok, wyjść z domu, w obawie o to, że wszędzie czyha na nas pech.