Tu gościli car Aleksander I, Napoleon Bonaparte i... Fryderyk Chopin
Jeśli będziecie na placu Kolegiackim, pomyślcie, że w tym miejscu stali Napoleon Bonaparte, Fryderyk Chopin, dwóch carów Rosji, cesarz Wilhelm I, król pruski... Dokładnie tutaj działa się - i dzieje się wciąż - historia!
Piękna rzeźba Madonny z Dzieciątkiem, osłonięta metalowym parasolem przed gołębiami, spogląda życzliwie na przechodniów spieszących obok narożnika kamienicy przy ulicach Gołębiej i Klasztornej. Pogodnie patrzy już ponad sto lat, a mało kto wie, że niewiele brakowało, by na zawsze opuściła Poznań…
Madonna, która została w Poznaniu
Rejon placu Kolegiackiego jest dosłownie i w przenośni kopalnią pasjonujących ciekawostek związanych z historią Poznania. Tu stała niewątpliwie piękna kiedyś kolegiata Marii Magdaleny, tu też przez jej ruiny przepędzano stada bydła z rynku na łąki nad Wartą. Tu funkcjonowały miejskie łazienki na Nowym Rynku, a kawałek dalej, w zabudowaniach Kolegium Jezuickiego, czyli na terenie dzisiejszego gmachu Urzędu Miasta słychać było kroki samego cesarza Napoleona Bonapartego i dźwięki muzyki płynącej spod palców Fryderyka Chopina. Rozejrzyjmy się zatem po placu i jego bezpośrednich sąsiadach.
Wspomniana na początku Madonna z Dzieciątkiem umieszczona jest nieco nad chodnikiem, na narożniku kamienicy przy ulicach Gołębiej i Klasztornej. Stoi na złotym półksiężycu i osłonięta jest charakterystycznym „parasolem”, bez którego poznańskie gołębie już dawno uszkodziłyby zabytkową szesnastowieczną figurę. Budynek zdobiony przez Maryję jest probostwem farnym, pamiętającym pierwotny kościół pod wezwaniem Św. Marii Magdaleny, czyli - jak go wspominają stare przewodniki miejskie - „prawdziwe mauzoleum patrycjatu poznańskiego”, „okazałą trzynawową świątynię z wyniosłą wieżą i wieńcem kaplic fundacji mieszczan poznańskich, wyposażoną jak żaden inny kościół w mieście w liczne nagrobki, ołtarze, sprzęt liturgiczny”. Budynek probostwa jednak nie jest oryginalną, zbudowaną od podstaw konstrukcją, bo powstał z połączenia wcześniej tu stojących domów (według niektórych źródeł w XIII wieku). Remontowany w latach 1833, 1853-1854, 1896-1897 i w 1902 roku, zachował do dziś późnogotyckie sklepienia gwiaździste w sali na parterze - w dawnej kaplicy biskupa Józefa hr. Werbno Pawłowskiego. Na fasadzie od strony ul. Klasztornej ocalał też fragment muru gotyckiego. A styl późnogotycki budynku zmienił się po przebudowie na styl barokowy.
Matka Boska patronuje temu domowi od 1910 roku, bo wcześniej stała na kamienicy przy ul. Klasztornej 9. Właścicielka tej kamienicy chciała sprzedać rzeźbę, otrzymała już propozycję z Norymbergi, ale ostatecznie postanowiła, że figura zostanie w Poznaniu. I tak Madonna z Dzieciątkiem trafiła na ul. Gołębią i Klasztorną.
Dzwon zostawił serce
Kawałek dalej, w bezpośrednim sąsiedztwie obecnego kościoła farnego trzeba wytężyć wzrok, by ujrzeć żelazny „pachołek”, o dziwnym, obłym kształcie, przypominający amforę, stojący na chodniku, tuż przy murze. To serce dzwonu starej kolegiaty - kościoła Św. Marii Magdaleny. Dawniej, gdy dzwon wisiał przy kolegiacie, głosił radosne wydarzenia, jak i ostrzegał przed klęską. Według Zbigniewa Cofty, stary dzwon mógł zostać zniszczony na skutek uderzenia pioruna w wieżę kolegiaty w roku 1773 lub pożaru w 1780 roku. Nowy dzwon został odlany w 1791 roku, gdyż przewidywano szybką odbudowę zniszczonej świątyni.
Budynek szkoły baletowej to kolejny bardzo charakterystyczny obiekt w tym miejscu. Postawiono go w latach 1683-1686, według projektu Bartłomieja N. Wąsowskiego, w miejscu dawnej szkoły kompleksu jezuickiego, wzniesionej w 1572 roku, jako część kompleksu jezuickiego. Z czasem szkoła zmieniała wygląd: rozbudowywana, później przebudowana w latach 1759-1766 (stała się wtedy trójskrzydłowym budynkiem z kaplicą na dole i salą teatralną na piętrze), wyszła z rejestru majątków jezuickich po kasacie zakonu i stała się liceum im. św. Marii Magdaleny (1794-1858). Później ulokowano w niej mieszkania, by jednak od 1921 roku uruchomić tu Szkołę Sztuk Zdobniczych. Wojna nie oszczędziła budynku i w latach 1954-1957 został odbudowany. Swoją siedzibę znalazła tu Państwowa Szkoła Baletowa, a obecnie Ogólnokształcąca Szkoła Baletowa im. Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej w Poznaniu.
Fara z organami i... z duchem!
Najważniejszym sąsiadem szkoły jest oczywiście bazylika kolegiacka Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Marii Magdaleny i św. Stanisława Biskupa w Poznaniu, czyli Fara Poznańska, od 2010 roku bazylika mniejsza, jeden z najpiękniejszych kościołów barokowych w Polsce.
Jej obecność związana jest ze sprowadzeniem w 1570 roku do Poznania jezuitów. W 1651 roku rozpoczęli oni budowę kościoła, którą kierował Tomasz Poncino, później m.in. Bartłomiej Nataniel Wąsowski (jemu przypisywane jest też autorstwo projektu świątyni). Pół wieku minęło, zanim w 1705 roku biskup Hieronim Wierzbowski konsekrował kościół. Przebudowywany, remontowany z czasem, w czasie okupacji okradziony i zamieniony na magazyn, doczekał odbudowy w połowie ubiegłego wieku. Obecnie fara jest podstawowym punktem na trasie każdej wycieczki odwiedzającej Poznań.
W farze warto zwrócić uwagę na prawdziwą perłę - organy Friedricha Ladegasta, zbudowane przez najlepszego organmistrza w końcu XIX wieku i oddane do użytku w 1876 roku. Obecnie mają czterdzieści trzy głosy, trzy klawiatury ręczne i klawiaturę nożną, do tego ponad 2600 piszczałek cynowych i drewnianych. Co ciekawe, kościół farny ma nawiedzać zjawa - duch kobiety, która w czasie budowy organów wyłożyła połowę kwoty potrzebnej na ich zbudowanie…
Monarchowie przybywali
Z fary mamy „rzut beretem” do Urzędu Miasta. To - jak pisał Zbigniew Zakrzewski, w „Ulicami mojego Poznania”
...obiekt o szczególnym znaczeniu politycznym i kulturalnym. (…) Część zachodnia to okazały budynek byłego Kolegium Jezuickiego, ukończony w roku 1744, dzieło urodzonego we włoskim kantonie w Szwajcarii Jana Catenazziego. Stronę wschodnią natomiast tworzy wysoki gmach zwrócony frontem do placu Kolegiackiego, dostrojony stylem do kolegium, a powstały dopiero w pierwszej połowie zeszłego wieku. Ongiś stał tu niski budynek Szkoły Elementarnej. W południowej elewacji gmachu, w specjalnym nadbudowaniu na szczycie dachu mieściło się obserwatorium astronomiczne rektora i profesora Kolegium, księdza Józefa Rogalińskiego.
Obecny budynek dawnego Kolegium Jezuickiego został wybudowany w latach 1701 -1733. Tu mieściła się druga w mieście szkoła średnia, a nawet miał być uniwersytet, na co jezuici uzyskali zgodę papieża, jednak wskutek protestów Akademii Krakowskiej do tego nie doszło. Po kasacie zakonu jezuitów funkcjonowała tu szkoła, później ulokowano tu siedzibę namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego, urzędy Prowincji Poznańskiej, aż w 1919 roku stał się siedzibą Urzędu Wojewódzkiego. Po różnych administracyjnych perypetiach gmach stał się siedzibą władz miasta, jako Urząd Miasta.
Zaznaczmy, że właśnie tutaj bywały osoby znamienite, które mają swoje miejsce w podręcznikach historii: urzędował m.in. książę Antoni Henryk Radziwiłł, namiestnik Wielkiego Księstwa Poznańskiego, a w 1828 roku miał u niego gościć będący w drodze do Berlina młody Fryderyk Chopin. Przyjmuje się, że w namiestnikowskim pałacu Chopin pokazał swój muzyczny kunszt. W Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu eksponowany jest fortepian, który miał posłużyć mistrzowi w czasie pobytu u księcia.
Nieco wcześniej, bo w październiku 1805 roku przez Poznań przejeżdżał car rosyjski Aleksander I, który zmierzał do Berlina na spotkanie z królem pruskim Fryderykiem Wilhelmem III. Obaj monarchowie mieli omówić strategię postępowania wobec Napoleona Bonaparte i zawrzeć stosowny sojusz. A że w Poznaniu najbardziej reprezentatywnym budynkiem, w którym mógłby zatrzymać się monarcha, było dawne kolegium jezuickie, to tu właśnie przyjechał car.
Bardzo blisko placu Kolegiackiego był inny car, Mikołaj I, zwany żandarmem Europy, który w 1843 roku wracał tędy z Berlina - monarcha nie raczył jednak wysiąść z powozu, pogardzając miastem, a nawet gdy przez przypadek jednemu z jego Kozaków wypadł z ręki karabin i wypalił, car złożył skargę w Berlinie, że go tu napadnięto i wręcz ostrzelano.
Napoleon Bonaparte, jedna z najważniejszych postaci w historii Francji i Europy, również zatrzymał się na placu Kolegiackim, w dawnym kolegium pojezuickim. Było to akurat rok po wizycie Aleksandra I i był tu entuzjastycznie witany. Niedaleko stąd, w hotelu dziś nazywanym Saskim, Bonaparte podpisał porozumienie pokojowe z Fryderykiem I, księciem Saksonii.
Książę w tramwaju
Byli tu też pruscy przedstawiciele domu panującego - cesarz Wilhelm I i król pruski Fryderyk Wilhelm IV, a bodajże najciekawszym z nich, w dodatku na dłużej związanym z placem, był książę August Wilhelm Hohenzollern, urodzony w 1887 roku w Poczdamie, jako czwarty syn Fryderyka Wilhelma, niemieckiego następcy tronu cesarskiego, i Augusty Wiktorii. Jego pełne rodowe imiona brzmiały August Wilhelm Henryk Günter Wiktor von Hohenzollern. Młody książę miał objąć urząd landrata w Ruppin w Brandenburgii, ale nie miał do tego przygotowania praktycznego. By więc zdobył wiedzę i umiejętności, skierowano go do Poznania, by na placu Kolegiackim, w urzędzie odbywał praktykę administracyjną. Syn ostatniego cesarza niemieckiego, jak pisał Zbigniew Zakrzewski, „po Poznaniu poruszał się nie, jak by nakazywał fason, powozem lub konno, lecz tramwajem. Co więcej - książę chętnie spacerował po ulicach i parkach z żoną, będąc rozpoznawanym, m.in. dzięki prowadzonym na smyczach dwóm dużym psom.
Kamienice - z herbem i nie tylko
Podziwiając gmach urzędu, warto skręcić w ulicę Za Bramką, w stronę ulicy Wszystkich Świętych, gdzie na narożnikowym budynku pod numerem trzecim umieszczono starannie rzeźbiony, piękny herb Poznania.
Oddając głos Zbigniewowi Zakrzewskiemu, usłyszymy, że „...w czynnej tutaj w ubiegłym wieku drukarni Karola Pompejusza wydano w roku 1840 przezabawną jak na dzisiejsze odczucia książkę kucharską na temat cukiernictwa i sztuki pieczenia ciast. Lektura wprost pasjonująca. (…) Bez liku tam wskazówek, jak się robi essenc - pasty, czekuladowe massy, kumputy, lody z pistacyów, torty admirable i inne delicje”...
Na zakończenie zwróćmy uwagę na jeden z domów. Zwykłych - czyli klasycznych dla poznańskiego budownictwa w centrum. To dom przy ul. Wodnej, przy zbiegu z ulicą Ślusarską, wieloosiowy, o szerokim froncie. „Ozdobiony stiukami dom pod piątym postawił Niemiec, handlarz drzewny, którego syn Gotthilf Berger, radca miejski i poseł do sejmu pruskiego dorobił się znacznej fortuny i ufundował kilka instytucji użytku publicznego, m.in. Szkołę Realną przy ul. Strzeleckiej oraz Dom Starców na Wildzie” - pisał Zbigniew Zakrzewski.