Nie ustają represje w Turcji, które spadły, jak twierdzi rząd, na zwolenników nieudanego puczu. Może to oznaczać koniec marzeń Ankary o UE
Z zachodnioeuropejskich stolic dobiegają coraz silniejsze głosy, by za brutalną postawę Ankary wobec opozycji ukarać Turcję zamknięciem jej drzwi do Unii Europejskiej. Wyrazicielem takiej postawy jest m.in. kanclerz Austrii Christian Kern. Jest on przeciwny dalszym rozmowom na temat włączenia Turcji do państw członkowskich Unii Europejskiej. W jego opinii państwo tureckie nie spełnia podstawowych warunków, by wstąpić do UE, i nie jest w stanie ich wypełnić w najbliższym czasie. Najbardziej niepokoją go rządy prezydenta Tayyipa Erdogana. Kern podkreślił, że głównie ma na myśli ostatnią decyzję prezydenta Turcji o surowym ukaraniu ludzi podejrzanych o wspieranie puczu.
Zdaniem kanclerza Kerna plany prezydenta Erdogana mogą doprowadzić do wybuchu krwawego konfliktu w tym kraju, dlatego domaga się zakończenia negocjacji z Ankarą: - Negocjacje w sprawie przystąpienia Turcji do Unii należy zerwać ze względu na ostatnie wydarzenia w kraju, prześladowania opozycyjnych dziennikarzy, zamykanie redakcji, wsadzanie za kraty wojskowych, nauczycieli i sędziów.
Turcja jeszcze przez dziesięciolecia nie będzie dobrym kandydatem na członka wspólnoty europejskiej, przekonuje Kern. Wiemy, że demokratyczne standardy w Turcji nie są i długo nie będą spełnione, by kraj ten mógł wstąpić do Unii Europejskiej - powiedział dla Agencji Reutera.
Jak poinformowało z kolei Deutsche Welle, w opinii austriackiego ministra spraw zagranicznych Sebastiana Kurza Unia Europejska nigdy nie miała zamiaru włączyć Turcji do państw członkowskich. Szef resortu uważa, że państwo tureckie było jedynie wabione obietnicami, by pozbyć się napływu syryjskich uchodźców z obozów na terenie Turcji. Zdaniem Kurza Europa musi sobie z tym problemem poradzić bez oglądania się na Ankarę.
Ta ostatnia tymczasem chce zaostrzenia kar dla podejrzanych o sprzyjanie puczystom, prezydent popiera pomysł przywrócenia kary śmierci.