Turcy mogą otworzyć granicę, Europa - nie [rozmowa]
Rozmowa z dr. SŁAWOMIREM SADOWSKIM, politologiem z UKW w Bydgoszczy, o negocjacjach Turcji z Unią Europejską.
Parlament Europejski chce zamrożenia negocjacji akcesyjnych z Turcją, która straszy, że w odwecie wpuści do Europy 3-3,5 mln uchodźców, których ma na swoim terytorium.
To pewnie zdefiniowanie stanowisk negocjacyjnych. Turcja stara się o przystąpienie do Unii Europejskiej od 1963 roku i ciągle pojawiają się nowe bariery. Turcja nie spełnia szeregu kryteriów - np. dotyczących praw człowieka. Długo obowiązywała w niej także kara śmierci. Na początku rządów Erdogana Turcja podniosła swój poziom zamożności i wydawało się, że demokratyzuje się. Jednak w ostatnich miesiącach wyraźnie widać radykalną zmianę związaną z lipcowym zamachem stanu. Nastąpiły represje. Nie do końca znamy kulisy zamachu stanu, natomiast później Turcją zaczęły targać represje, które wyraźnie wykraczają poza liczbę prawdopodobnych uczestników zamachu. Parlament Europejski mocno dbając o kryteria członkostwa w Unii Europejskiej, również dotyczące przestrzegania praw człowieka, podjął taką decyzję o zamrożeniu negocjacji.
Turcja próbuje zmusić Europę do zmiany stanowiska.
Mamy deklarację, że jeżeli Turcja nie wstąpi do UE, to chętnie znajdą się w Grupie Szanghajskiej - z Rosją i Chinami. Nastąpiłaby niebezpieczna zmiana układu globalnego, spotęgowanie siły tamtych mocarstw. Drugim argumentem są uchodźcy, którzy teraz przebywają na terenie obozów w Turcji. Tylko, w jaki sposób władza chciałaby ich wypędzić? Ograniczając dla nich dostawy żywności? Świat nie odebrałby tego dobrze.
Wystarczy, że otworzą bramy obozów i granice. Uchodźcy ruszą do Niemiec i Wielkiej Brytanii.
Europa musiałaby podjąć radykalne decyzje. Przecież Europa to nie jest wolna przestrzeń, do której wszyscy wchodzą jak do obory. Europa też ma obowiązek bronić swoich granic. Turcy mogą otworzyć granicę, ale Europa - nie. Ofiarami staną się uchodźcy ekonomiczni i polityczni. Na pewno wyjątkowo mocno naprężyłoby to relacje europejsko-tureckie. Jakoś musiałoby zareagować NATO. Biorąc pod uwagę, że Turcja jest mocnym filtrem między rozdygotanym Bliskim Wschodem a stabilną Europą - byłoby to niebezpieczne i groziłoby destabilizacją.
Można sobie wyobrazić 3 - 3,5 miliona uchodźców idących przez Europę?
Czasowo byłoby to wydarzenie dramatyczne, ale Europa byłaby w stanie wchłonąć tych ludzi. Wchłonęliśmy w Europie milion i na większości obszarów Europy nic się nie stało. Natomiast nie znamy skutków politycznych. Już dzisiaj widzimy wzrost zachowań nacjonalistycznych i ksenofobicznych w wielu krajach. To skutek uboczny, który może radykalnie zmienić układ polityczny.
Końca wojny w Syrii też nie widać. Uchodźcy dalej będą szukać szczęścia w Europie?
Zapewne tak. Do wszystkich bogatszych państw napływają ogromne masy uchodźców. Nie pamiętamy, że połowa mieszkańców Arabii Saudyjskiej to migranci, którzy przyjechali tam w ciągu kilku ostatnich lat i zmienili strukturę narodowościową. Oczywiście oni nie są tam traktowani jak Saudyjczycy. Stosunek do migrantów jest tam daleki od wzorców europejskich.
Dopóki będą enklawy lepszego życia oraz wojen i przemocy - migracje będą. Trzeba stworzyć mechanizm, który by je ograniczał. Najlepiej byłoby zlikwidować zarzewia wojen.
Czy komuś zależy na tym, ażeby wojna w Syrii się skończyła?
Nikomu. Ani Amerykanom, ani Rosjanom, ani Francuzom, Saudyjczykom, Turkom i Irańczykom - wymieniłem głównych graczy w Syrii. Jeszcze jest Państwo Islamskie, konflikt syryjsko - sunnicki Póki co nie ma siły, która chciałaby zakończenia tej wojny.
Prezydent Turcji grozi Unii Europejskiej otwarciem granic dla uchodźców