Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” mówi m.in. o tym, czy wróci do polskiej polityki.
- Jako obywatel Rzeczypospolitej mam swoje prawa i obowiązki. Z pierwszych będę korzystał, z drugich się wywiązywał. Nie ma wątpliwości, że komisja sejmowa ws. afery Amber Gold jest wycelowana we mnie, jej inicjatorzy nawet tego nie ukrywają - powiedział przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Polityka”.
Tusk mówi w wywiadzie, że niezależnie od intencji inicjatorów powstania komisji w sprawie afery Amber Gold wynik tej konfrontacji nie będzie dla nich pozytywny. - Niech się boją ci, którzy wzywają, bo jestem pewny swoich racji - mówi polityk.
Pytany o to, czy zamierza wrócić do polskiej polityki, szef Rady Europejskiej mówi, że często słyszy od ludzi, żeby wracał, bo się źle dzieje. - Wielu Polakom nie podoba się, że trzeba będzie żyć z rządem PiS jeszcze ponad trzy lata. Ale mój wcześniejszy powrót nie zmieni tego oczywistego faktu, jakim jest wynik wyborów sprzed dziewięciu miesięcy - mówi Donald Tusk.
- Nie jestem cudotwórcą. Fakt, bardzo trudno pogodzić się z wieloma rzeczami, które się dzisiaj w Polsce dzieją, ale nie należy poszukiwać prostej recepty. Miło się słucha opowieści o „powrocie na białym koniu”, ale to iluzja - dodaje Tusk. Jego zdaniem tu trzeba kilku lat bardzo ciężkiej pracy wielu ludzi. - Żeby odsunąć tę ekipę od władzy, opozycja musi wygrać po prostu przyszłe wybory, a nie szukać łatwych dróg na skróty - ocenia.
Miło się słucha opowieści o „powrocie na białym koniu”, ale to iluzja
Odnosząc się do Brexitu i tego, czyja jest to wina, Tusk stwierdził, że wynik referendum zasmucił go, ale nie zaskoczył. - Obserwuję, i to nie tylko w sprawie Brexitu, syndrom takich politycznych zawodów - kto kogo skuteczniej i za co obwini. W tym sensie legendarna już w Polsce „wina Tuska” ma swoje odsłony europejskie, choć akurat nie wobec mnie - mówi Tusk. Jego zdaniem jedną z chorób europejskiej polityki jest to, że w wielu stolicach politycy i rządzący, i z opozycji uznali, że w każdej kłopotliwej sprawie, po pierwsze, trzeba oskarżyć o coś Unię jako instytucję, a potem jakieś państwo członkowskie obarczyć odpowiedzialnością za swoje niepowodzenia.
Autor: Piotr Mieszkowski