Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem... W sobotę w Golden State miało się zacząć odliczanie do rekordu. Zatrzymał je zespół San Antonio Spurs.
Po piątkowym sukcesie koszykarze Golden State Warriors na koncie mieli 62 zwycięstwa i 6 porażek, a na celowniku niezmiennie historyczny rekord Chicago Bulls (72 i 10) sprzed 20 lat. W San Antonio zamierzali pokonać wicelidera NBA i zrobić kolejny krok ku wielkiemu osiągnięciu. Tymczasem odbili się od ściany. Ulegli 79:87. Tak mało punktów w tym sezonie jeszcze nie zdobyli. Rzut za rzutem pudłował supersnajper Stephen Curry (14 punktów, 1/12 za trzy, 6 zbiórek, 6 asyst), skutecznością nie grzeszył Klay Thompson (15 punktów, 1/7 za trzy). A drużynę Spurs tradycyjnie napędzali skrzydłowi LaMarcus Aldridge (26 punktów, 13 zbiórek) i Kawhi Leonard (18 punktów, 14 zbbiórek), choć uczciwie trzeba przyznać, że też nie mieli najlepiej ustawionych celowników. „Wojownicy” zostali zatrzymani. Ale raczej tylko na chwilę, bo rekord wciąż jest w ich zasięgu.
Wyniki z piątku: Orlando Magic - Cleveland Cavaliers 103:109, Philadelphia 76ers - Oklahoma City Thunder 97:111, Detroit Pistons - Sacramento Kings 115:108, Toronto Raptors - Boston Celtics 105:91, Houston Rockets - Minnesota Timberwolves 116:111, New Orleans Pelicans - Portland Trail Blazers 112:117, Dallas Mavericks - Golden State Warriors 112:130, LA Lakers - Phoenix Suns 90:95.
Wyniki z soboty: Charlotte Hornets - Denver Nuggets 93:101, Detroit Pistons - Brooklyn Nets 115:103, Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 111:115, Washington Wizards - New York Knicks 99:89 (Marcin Gortat - 15 punktów, 7/10 za dwa, 1/1 za jeden, 11 zbiórek dla Wizards, którzy odnieśli czwarte zwycięstwo z rzędu, ale nie poprawili dziesiątej pozycji na wschodzie NBA), Atlanta Hawks - Houston Rockets 109:97, Miami Heat - Cleveland Cavaliers 122:101, Chicago Bulls - Utah Jazz 92:85, Memphis Grizzlies - LA Clippers 113:102.