TVP ma gorączkę, a chce karać termometr [rozmowa]
Z Andrzejem Zarębskim, ekspertem rynku mediów, o badaniach oglądalności telewizji rozmawia Jarosław Zalesiński.
Telewizja Polska twierdzi, że w badaniach telemetrycznych firmy Nielsen, pokazujących, że coraz mniej ludzi ogląda TVP, popełniany jest błąd, polegający na tym, że bada się mieszkańców dużych miast, którzy od TVP odchodzą, a nie są rejestrowani mieszkańcy Polski B.
Według mnie, to szukanie usprawiedliwienia i karanie termometru za to, że ma się gorączkę. Nie w tym jest problem. Ewentualny zarzut, jaki można by postawić firmie Nielsen, to mały panel badawczy. Obejmuje on około 2 tysięcy gospodarstw domowych. Jedno gospodarstwo to średnio 4 osoby, próba obejmuje zatem 8 tysięcy osób.
Nie za dużo.
Dlatego wielokrotnie postulowano, by panel został powiększony. Ale wiązałoby się to z dodatkowymi kosztami. Tak to zawsze przedstawiała firma Nielsen i tak również argumentuje teraz. Nie protestuje przeciwko ewentualnemu zwiększeniu panelu, pod warunkiem że nadawcy zgodzą się sfinansować to przedsięwzięcie.
Tylko liczba badanych gospodarstw może budzić wątpliwości? A rozmieszczenie na mapie Polski?
Nie są badane dwa elementy: preferencje polityczne oraz preferencje religijne. Dlaczego? Bo są one płynne. Bada się natomiast kryteria innego typu: wykształcenie, zasobność materialną oraz miejsce zamieszkania.
Reprezentatywnie?
W audytach przeprowadzanych w firmie Nielsen na wniosek nadawców, w tym także TVP, stosowana przez tę firmę metodologia nie budziła zastrzeżeń. Wśród światowych firm, zajmujących się telemetrią, Nielsen jest największą, a Polska jest jednym z 40 rynków, na których prowadzi badania, wszędzie według takiej samej metodologii. Dlaczego tylko w jednym spośród tych krajów miałaby się dokonywać właśnie teraz negatywna polityczna korekta? Argumentacja, jaką się w tej sprawie posługuje prezes TVP Jacek Kurski, moim zdaniem, nie trzyma się kupy.
TVP wystąpiła teraz z pomysłem, aby badaniami objąć odbiorców nie tylko tradycyjnej telewizji, ale także telewizji w internecie czy w urządzeniach mobilnych. Kierunek chyba dobry?
Objęcie badaniami tego typu odbiorców jest jak najbardziej słuszne. Nielsen ostatnimi czasy wielokrotnie deklarował, że przymierza się do takich badań, prowadził też negocjacje z czołowymi portalami. Sama idea jest zatem słuszna.
Zgodna przecież z tym, jak się dzisiaj zmienia świat mediów.
Nawiasem mówiąc, kiedy się czyta akty prawne opracowywane w ramach reformy prawa medialnego, uderza to, że nie pada w tych dokumentach słowo internet. Tak jakby autorzy tych ustaw zapominali, że istnieje coś takiego.
Może autorzy nie korzystają. A z telewizji w internecie korzysta coraz więcej osób.
Można by się zatem z telewizja publiczną zgodzić, że warto takie badania podjąć. Uruchomienie alternatywnego badania miałoby jednak sens tylko wtedy, gdyby przekonać do tego resztę medialnego rynku.
Z informacji na ten temat wydaje się wynikać, że chce je przeprowadzać samodzielnie.
Trudno jest mi sobie wyobrazić, że badania finansowane przez tylko jednego z graczy rynkowych, jakim jest TVP, będą przyjmowane jako bardziej wiarygodne niż badania finansowane przez kilkadziesiąt medialnych podmiotów.
Ale TVP będzie się mogła wykazać lepszą oglądalnością. Tylko czy to wpłynie na decyzje firm decydujących o budżetach reklamowych?
Jeżeli tymi badaniami byłyby objęte tylko programy TVP, nie będą one wiarygodne. I wtedy może o „spisek” przeciwko telewizji publicznej, a wkrótce narodowej, zostaną obwinieni już nie tylko ludzie zajmujący się telemetrią, ale także brokerzy reklamowi. Trudno będzie, obawiam się, zatrzymać raz uruchomioną falę oskarżeń. Oskarżeń, w mojej ocenie, z gruntu niezasadnych.