Twaróg: Ruchy śląskie przyczajone, w PO i PiS-ie powiat i dożynki
Wniosek pierwszy: przyczajenie. Wniosek drugi: prowincjonalizm. Wniosek trzeci: brak liderów. I tak - używając tych kluczy - można by w nieskończoność miażdżyć tę naszą polityczną elitę, lecz nie byłoby to do końca sprawiedliwe ani rzetelne. Najnowsza edycja naszej mapy wpływów regionalnego światka politycznego pokazuje dwie modne dziś postawy i przynosi jedną konkluzję.
Przyczajenie. To obecny sposób na życie regionalistów, wszystkich niemal działaczy ruchów śląskich. Boją się, bo nie wiedzą do końca, czy w PiS-ie nie zdobyła jednak jakiejś popularności złota myśl posła Andzela i czy to aby na pewno tylko głupawe żarciki (gdy zastanawiał się, dlaczego Obrona Terytorialna nie powstaje szybciej na Śląsku, bo przecież są tu wrogie jednostki). Uśmiechają się więc jeszcze trochę aktywiści śląscy, ale nerwowo jakoś. Nic nie zostało z ich sympatii do PiS-u, z którą tu i tam (ku zdziwieniu wielu) nie kryli się przed wyborami. Wczytują się za to w strachu w płomienne apele prawicowych publicystów, którzy wzywają aktyw partyjny i służby do rozliczenia „separatystów”.
Prowincjonalizm to z kolei pochodna serwilizmu, postawa obecna na Śląsku czy w Zagłębiu we wszystkich partiach politycznych. Niewychylanie się - na ogół ze strachu bądź wygodnictwa - kończy się tym, że wpływ polityczny delikwenta ogranicza się do swojego powiatu, a niekiedy ledwie szkoły, z której poseł pochodzi. Gdy w dzień sejmowy wyjedzie tym pendolino na Warszawę, to już za Zawierciem kurczy się taki poseł i znika, a moc jego ulatuje z każdym kilometrem. Ostatecznie, wchodząc na Wiejską, jest już tylko towarzyszem broni z interioru, który podniesie rękę, jak mu każą.
CZYTAJ KONIECZNIE:
MAPA POLITYCZNYCH WPŁYWÓW W WOJ. ŚLĄSKIM
Brak liderów - to ta konkluzja, która zrodziła się przy tworzeniu mapy. Prawda jest taka, że jęki nad słabym przywództwem politycznym na Śląsku słychać od lat. Poznałem przez lata milion wersji opowieści, skąd ten kłopot się zrodził, a wśród nich najgłupszą tę, że wynika to z generalnego braku elit na Śląsku i naszego proletariackiego korzenia. Jednak na wstępie zauważyłem, że miażdżenie polityków en bloc nie byłoby do końca sprawiedliwe. Po pierwsze więc zaznaczę, że widzę - bez wątpienia Państwo również - kilka znaczących postaci, które jednak chyba dopiero czekają na swój czas. Po drugie: może jest tak, że nigdy już nie wrócimy do czasów wielkich politycznych liderów? Myślicieli bądź głupców, idoli tłumów bądź satrap, na czele regionów czy miast, a może i świata czy państw. Może jest tak, że czasy Churchilla czy Korfantego albo de Gaulle’a lub Ziętka już dawno minęły. Że dziś gdzie indziej mamy faworytów, a może w ogóle nie potrzebujemy liderów i sami układamy się z życiem.
Mapa wpływów to po części chłodna analiza, a po części zabawa. Dwie postawy i jedna konkluzja powyżej są jednak najzupełniej na poważnie. Co z przyjemnością poddaję pod dyskusję. Zapraszam.
TWITTER: @MAREKTWAROG