Twaróg: Tośmy sobie poświętowali. Zła decyzja prezydenta
A jak było kiedyś? Nie tak znowu dawno? Ledwie z dziesięć lat temu? Było tak, że cieszyliśmy się z dni, kiedy możemy odpocząć od polityki. A najlepszym z takich dni było święto państwowe, piękna rocznica, radość wielka - 11 listopada.
Jeszcze trzy, dwa i rok temu mogliśmy mieć nadzieję, że powalczymy wspólnie o normalność, że wróci radość wspólnoty, a politycy zamkną na chwilę pełne jadu gęby.
Ale teraz sam prezydent RP postanowił, że to głupie marzenia i zamiast świętować - będziemy politykować.
Po tym, jak prezydent RP ogłosił w orędziu, że „zwróci się do Senatu RP, by referendum (na temat nowej konstytucji - przyp. red.) odbyło się 11 listopada 2018 roku”, ponieważ.. „święto stulecia odzyskania niepodległości to najlepszy, moim zdaniem, dzień na określenie niezbędnych kierunków zmian ustrojowych w naszym państwie”, możemy być pewni, że w przyszłym roku świętowanie mamy z głowy.Oznacza to bowiem jednocześnie, że prace posłów, którzy chcieli uniknąć przeprowadzania 11 listopada wyborów samorządowych (kodeks wyborczy wskazuje tę datę) zostaną pewnie zatrzymane. A głos PKW - Komisja też nie chce wtedy wyborów - pewnie zignorowany. I będziemy mieli polityczne kombo: wybory samorządowe i referendum konstytucyjne. A świętowanie? Dajmy spokój.
Nie będzie patriotycznych uniesień i nie będzie wspomnień. Piłsudskiego w przebraniu może i powiozą Krakowskim Przedmieściem, ale ważniejsze tego dnia i tak będą sztuczny uśmiech Schetyny i drabinka prezesa. Tu i tam zobaczymy żołnierza z epoki, który odegra, jak to przegania Moskali, lecz przecież o niebo ważniejszy będzie Kijowski, który przegania lud smoleński, o ile lud nie przegoni wcześniej Kijowskiego. Pewne jest to, że tu już żadnej inscenizacji nie będzie, lecz prawdziwa walka.
Ktoś powie, że to demokracja, panie, i tak być musi, ale to bzdury kompletne. Demokracja zakłada odpowiedzialność, a może i przyzwoitość, zakłada też szacunek, czego przed referendum czy przed wyborami, jak i w nieszczęsnym dniu ich przeprowadzenia, nie odnajdziemy w żadnym słowie i żadnym czynie. Będzie plucie, będą puste słowa, będą mali politycy z dodatkiem prymitywów, którzy śnią o byciu patriotami.
Zła decyzja prezydenta RP usankcjonuje więc na dobre polskie piekło i dwie strony tej wojny będą mogły lać się w poczuciu potrzeby dziejowej. Wszak każdy - zanim napluje na buty sąsiada - chwyci w dłoń polską flagę i podeprze się historią. Uzna więc pewnie jeden z drugim, że majestat chwili jest zachowany, skoro łopocze biało-czerwona.
Marek Twaróg
redaktor naczelny DZ
TWITTER: @MAREKTWAROG