Tyle lat było dobrze w Zielonej Górze, a teraz każą się zwijać
Mieszkańcy Zielonej Góry się denerwują, bo dostają od urzędu wezwania. Nagle okazuje się, że zajmują teren należący do miasta. Jak to?
Stanisław Gruszka z Ochli nie kryje zdenerwowania. Dostał pismo z urzędu miasta. - Tytuł głosi - wezwanie. Poczułem się, jakby był jakimś przestępcą - mówi. - A przecież nic złego nie zrobiłem. Mieszkam tu od 1981 roku. Zawsze wszystko było w porządku. Teraz okazuje się, że zająłem pas drogowy. A może jest odwrotnie? To on wszedł po remoncie drogi w moją posesję?
Zdaniem pana Stanisława, jego budynek jest bardziej cofnięty niż te nowe. Pokazuje też kamień graniczny. I mapę.
- Wszystko się zgadza. Jest w porządku - podkreśla. - Dlaczego mam teraz ponosić karę? Na jakiej podstawie miasto zrobiło te wszystkie wyliczenia?
Inni też dostali
Nie tylko pan Stanisław takie wezwanie dostał. Inni też. Mają przestawić płot. Albo zapłacić za dzierżawę. Zdaniem mieszkańców, tak było od lat. Odkąd pamiętają. Stoją tu słupy niskiego napięcia, jest rów...
Paweł Urbański, dyrektor departamentu inwestycji i zarządzania drogami wyjaśnia, że pisma to efekt weryfikowania granic nieruchomości lub przygotowania do inwestycji. Wie, że ludzie są czasem zaskoczeni i się denerwują. Bo w sposób świadomy lub nieświadomy kiedyś zajęli pas drogowy. Jeśli chodzi o Ochlę i dzielnicę Nowe Miasto, urząd opiera się na mapach, przekazanych przez starostwo.
- Współczesne, cyfrowe mapy są bardziej dokładnej niż te sprzed lat. Stąd też i różnice - zauważa P. Urbański. Ale zaraz dodaje: - Jeśli ktoś nie zgadza się z naszymi wyliczeniami, pomiarami geodezyjnymi czy mapą, którą ja dostarczam, ma prawo wezwać geodetę. Możemy się umówić na tzw. okazanie granic nieruchomości. W terenie weryfikujemy, kto ma rację.
Miasto może też wysłać geodetę. Dokona on pomiarów. A jeżeli mieszkaniec i tym razem nie zgodzi się z wynikami? Może sam, ale już na własny koszt, powołać geodetę. I udowodnić miastu, że się myli...
Musimy uporządkować pas drogowy i dostosować jego granice do granic nieruchomości, które są podane na mapach
- Jeśli ktoś wchodzi w pas drogowy o dwa metry kwadratowe, bo na przykład postawił ogrodzenie nie po tej stronie znacznika niż powinien, to traktujemy to jako szewski błąd - dodaje P. Urbański. - Ale jak ktoś zajmuje całą widoczność na skrzyżowaniu, to niech mi nie mówi, że on to zrobił przypadkowo.
Zdaniem dyrektora departamentu, wezwanie ma taki a nie inny charakter, bo to pismo urzędowe, standard. Ale departament jest otwarty na wyjaśnienia, rozmowy...
- Musimy uporządkować pas drogowy i dostosować jego granice do granic nieruchomości, które są podane na mapach - zauważa. - Nie mogę doprowadzić do sytuacji, że nie będę informował właścicieli działek, zacznę inwestycję i nagle przyjadę jakiegoś dnia i zburzę im płot. Są też sytuacje, w których nie realizujemy inwestycji i nie potrzebujemy tej działki, wzywamy wtedy tylko do zawarcia umowy dzierżawy. Żeby właścicieli mieli świadomość, że są w pasie drogowym na dwa czy trzy metry kwadratowe i ta dzierżawa kosztuje na rok 4 zł.
Innych, którzy tych ogrodzeń nie postawili, urząd informuje: Nie wchodźcie w pas drogowy, bo za ileś tam lat, trzeba będzie ogrodzenie przesunąć... Tym, którzy mają zamiar kupić działkę, urzędnicy radzą: Najpierw poproście geodetę o wznowienie granic nieruchomości. Nie przyjmujcie za pewnik czegoś tylko dlatego, że tak było od lat.