Tylko durniów nie tolerowali
Rozmowa z Wiesławem Zajączkowskim, dyrektorem Muzeum Archeologicznego w Biskupinie, o 45 latach pracy, historii wykopalisk, ludziach, polityce i kolejnych festynach archeologicznych.
Biskupińską osadę nazywano różnie, w tym polskimi Pompejami. Opiekuje się Pan jednym z najbardziej popularnych miejsc.
Tak. Biskupin znany jest nie tylko w kraju, ale i w Europie. Trafił do podręczników już przed wojną. Jest to zasługą prof. Józefa Kostrzewskiego i jego ucznia Zdzisława Rajewskiego, którego ja jestem uczniem. To sztafeta pokoleń. Każdy dokładał swoją cegiełkę i w ten sposób, przez lata, budowała się sława Biskupina.
Zaczęło się od Walentego Szwajcera.
Rzeczywiście. Szwajcer jednak nie przeceniał swoich zasług. Mówił - co może jest niecenzuralne - że spełnił jedynie obowiązek wiejskiego „srakotłuka”.
W tamtym czasie osada biskupińska była jedyna w swoim rodzaju?
Oczywiście. Badano wówczas pierwszy raz stanowisko mokre kultury łużyckiej. Zebrano ogromną liczbę informacji, których do tej pory nie było. Można było porównać je z palafitami szwajcarskimi.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień